sobota, 9 listopada 2013

Katarzyna Lewińska, Sebastian Klepacz "Spacerując brzegiem Gangesu"

Autor: Katarzyna Lewińska, Sebastian Klepacz
Tytuł: "Spacerując brzegiem Gangesu"
Warszawska Firma Wydawnicza 2012 

Ciągle tęsknię za Indiami i czasami bezmyślnie kupuję wszystko, co o tym kraju opowiada. Chyba tylko w ten sposób mogę usprawiedliwić pojawienie się tej książki u mnie na półce. Boję się pisać dalej, żeby nie zabrzmieć jak stara wiedźma, która już wszystko wie, swoje przeżyła i się wymądrza. A w takim tonie zapowiada się mój wpis :-).
Może zacznę w takim razie od tego, co mi się w książce podobało. Bardzo ładne i ciekawe zdjęcia (wielokrotnie robione zresztą "nielegalnie"). Super, że autorzy wymarzyli sobie podróż, podążyli za tą ideą, zostawili swoje obowiązki zawodowe i wyjechali do Indii. Cieszę się, że udało im się zakończyć wyjazd napisaniem i wypromowaniem książki Spacerując brzegiem Gangesu. Brawo! To na pewno ich osobisty, bardzo duży sukces. 
No i teraz część druga, czyli dlaczego mi się kompletnie nie podobało. Książka to zapisek podróży do Indii dwójki młodych ludzi (którzy zresztą dopiero w Indiach się poznali). Relacja z podróży napisana jest poprawnym, "wypracowaniowym" językiem, jak dla mnie zupełnie bez polotu. Sebastian Klepacz zapowiada czytelnikowi, że odwiedzi wiele miejsc, do których nie trafiają "zwykli, przeciętni" turyści. "Uwielbiam" takie deklaracje, bo z założenia określają osoby je wypowiadające jako ponadprzeciętne i lepsze. Tymczasem znakomita większość trasy Autorów, to Indie z podstawowej backpackerskiej wyprawy (New Delhi, Agra, Varanasi, Goa, Mumbaj, Kochi, Munnar, Allaphuza, Varkala). Książka zawiera też kilka rozdziałów, traktujących o kulturze i obyczajach indyjskich. Jest to wiedza bardzo podstawowa. Autorzy wyruszyli do Indii, żeby zastanowić się nad swoim życiem, znaleźć dystans do rzeczywistości i "odnaleźć siebie" (to ostatnie dodaję trochę złośliwie). Ja o takich ideach poszukiwania własnego ja z założenia mówię ironicznie, bo wydaje mi się, że jak ktoś się chce "zasłuchać w siebie i dotrzeć do własnego wnętrza" to niekoniecznie musi jechać do Indii, czasami wystarczy usiąść we własnym fotelu. Oczywiście w pełni zgadzam się z tym, że podróże wiele w życiu zmieniają, poszerzają horyzonty, sama nie potrafiłabym bez nich żyć. W książce wielokrotnie znajdziemy deklaracje Autorów, że dzięki wyjazdowi do Indii stali się innymi osobami. Natomiast nie dowiemy się na czym ta inność polega, co konkretnie się w ich życiu zmieniło, poza tym, że mieli akurat dość długie wakacje i nieustannie współczuli wszystkim pracującym w biurach. Bo jak wiadomo pracownik biurowy z założenia jest nieszczęśliwy, a jego życie jest bez sensu, w przeciwieństwie do życia podróżników.
Myślę, że książka może się podobać osobom, które NIC o Indiach nie wiedzą i NIGDY tam nie były. Dla wszystkich innych będzie trochę infantylną relacją z podróży, uznawanej przez samych Autorów za podróż wyjątkową.
Daję trzy za realizację marzeń! W końcu nie każdemu się to udaje.

Moja ocena: 3/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz