czwartek, 31 grudnia 2020

Anna Kańtoch "Wiosna zaginionych"


 Autorka: Anna Kańtoch 

Tytuł: "Wiosna zaginionych"

Wydawnictwo Marginesy, wrzesień 2020


Anna Kańtoch powróciła z kolejnym kryminałem ku nieskrywanej radości wiernych czytelników, w tym mnie. Co cieszy dodatkowo, to fakt, że Autorka zapowiada "Wiosnę zaginionych" jako pierwszą część trylogii. Wspaniale! Będzie więcej. 

Tajemnicza historia sprzed wielu lat, w której rozwikłaniu pomaga emerytowana policjantka Krystyna, skwapliwie skrywająca informację, że ofiara nie jest obcą jej osobą. Co ciekawe, kobieta sama początkowo planowała zabójstwo, którego sprawcy ostatecznie z policją szuka. Brat Krystyny wybrał się z przyjaciółmi w góry kilkadziesiąt lat temu, ale nikt ich już więcej nie zobaczył. Wrócił tylko Jacek, którego bohaterka rozpoznała w starszym, mieszkającym niedaleko sąsiedzie i postanowiła rozliczyć się za wydarzenia z przeszłości. Jednak ktoś ją w tym ubiegł, a Krystyna dołączyła do kolegów z policji, aby złapać sprawcę.  Atmosfera się zagęszcza, a Autorka wodzi nas coraz bardziej pokrętnymi ścieżkami, skutecznie utrudniając rozwikłanie zagadki. Piękny język dopełnia całości. Sama przyjemność czytania. 

Gorąco polecam!

Moja ocena: 5,5/6


środa, 11 listopada 2020

Jeff Guinn "Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo"


Autor: Jeff Guinn

Tytuł: "Co się stało w Jonestown? Sekta Jima Jonesa i największe zbiorowe samobójstwo"

Wydawnictwo Poznańskie, sierpień 2020

W listopadzie 1978 roku w Jonestown - miasteczku założonym w dżungli w Gujanie przez przywódcę Świątyni Ludu - Jima Jonesa, ponad 900 osób w tym kobiet i dzieci popełniło zbiorowe samobójstwo lub zostało do niego zmuszonych. Na położonym niedaleko osady lotnisku zamordowano amerykańskiego senatora Leoa Ryana (wizytującego wioskę na prośby krewnych ze Stanów Zjednoczonych, którzy twierdzili, że ludzie są tam przetrzymywani wbrew ich woli) wraz z towarzyszącą mu ekipą urzędników i dziennikarzy oraz ludzi, którzy zdecydowali się uciec z sekty. Katastrofalny i nie do ogarnięcia rozumem koniec historii organizacji pod przywództwem Jima Jonesa, która jak na ironię na początku swojego istnienia miała bardzo szczytne cele i je z powodzeniem realizowała.

Tym, co przyciąga mnie w takich reportażach, jest przemiana, jaką przechodzi zwykły, z reguły dosyć skromny człowiek, od swojej zwyczajności do "boskości", "wielkości", "nieomylności" i staje się kimś, komu nie można się sprzeciwić. To jest niewiarygodne, jak to się dzieje, jacy ludzie mu towarzyszą w tej drodze i utwierdzają w jego chorych przekonaniach. Na końcu z reguły i tak okazuje się, że chodzi o władzę i seks, a jeżeli gdzieś w międzyczasie były jakieś ideały, to wszyscy już dawno o nich zapomnieli. 

Czytanie o poglądach Jima Jonesa, jego chorych ambicjach, terrorze, który stosował wobec wiernych Świątyni jest taplaniem się w absurdzie. Przecież każda osoba przy zdrowych zmysłach na oświadczenie człowieka z ulicy: "Ej słuchaj jestem Bogiem, leczę raka na zawołanie, przepisz na mnie cały swój majątek, a potem wyjedź ze mną do niewykarczowanej dżungli w Guajanie. Będziesz pracował od rana do wieczora przy budowie prymitywnego obozowiska, odżywiał się miską ryżu dziennie, a w wolnych chwilach słuchał moich niedorzecznych, ciągnących się długo w noc przemówień itd.", popukałaby się w głowę. A jednak Świątynia Ludu miała tysiące wyznawców, w tym sporą część, która zdecydowała się do tej dżungli ze swoim przywódcą wyjechać. Większość z nich to byli naprawdę dobrzy ludzie. Tym, co mnie fascynuje, jest to jak kawałek po kawałku pozwalali swojemu guru coraz bardziej podążać ścieżką szaleństwa. Każde ustępstwo czy szalbierstwo na jego rzecz, żeby mu pomóc w realizacji misji świątyni (kłamstwa przy "uzdrawianiach", podstawiani tzw. przypadkowi ludzie, wyciąganie informacji z wiernych itd.), przesuwało go w kierunku autorytaryzmu i poczucia totalnej bezkarności. Co zastanawiające nie znalazł się nikt, kto odważyłby się mu przeciwstawić i prosto z mostu powiedzieć: "słuchaj stary bredzisz; to co robisz jest kretyńskie". Wydaje się, że był taki etap, na którym Jim Jones jeszcze by na to zareagował, przemyślał i być może zmienił sposób działania. Tymczasem ludzie podporządkowywali się Jonesowi nawet, jeżeli mieli realną możliwość odejścia sekty, co z upływem lat i ugruntowywaniem się tyranii przywódcy było coraz trudniejsze. Rozumiem, że każdy może dać się omotać, ale trwanie tyle lat i niezwracanie uwagi na przestępstwa, których z czasem Jim Jones zaczął się dopuszczać, jest po prostu współudziałem w popełnianych przez niego czynach, które na ostatniej prostej przed tragedią w listopadzie 1978 roku obejmowały już regularne gwałty na wybranych, przyprowadzanych mu kobietach, odurzanie narkotykami sporej części potencjalnych "przeciwników", niewolnicze wykorzystywanie ludzi. 

Obszerny, szczegółowy, odnoszący się do wielu tekstów źródłowych reportaż Jeffa Guinna, przedstawia życie guru od najwcześniejszego dzieciństwa, jego drogę do sławy, pozyskiwanie sprzymierzeńców i naiwnych do swojej "misji", a w końcu spektakularny upadek. 

Fantastyczna lektura!


"Przy pomocy Beamów i innych Jones zaczął przyciągać zwolenników, którzy rozumieli i popierali elastyczne podejście do werbowania kolejnych wiernych. Jeśli czasem metody przywódcy budziły wątpliwości lub stanowiły oficjalne oszustwo, wszystko było w porządku - Jim musiał tak postępować, skoro miał zbudować potężny Kościół i wprowadzić równość dla wszystkich. - Był dobrym psychologiem. Sceptycznie podchodziłem do uzdrowicieli. Otwarcie mu to powiedziałem. Nigdy nie próbował o tym ze mną dyskutować. Jakby wiedział, że ja wiem, że robi to tylko dla efektu, by ściągnąć nowych wiernych, których będzie mógł przekonać do swoich programów społecznych - wspomina Ron Holdeman, który nadal czasami przychodzi na nabożeństwo."

"My, szeregowi wierni Świątyni, nie mieliśmy realnej władzy, ale nie byliśmy bezmyślnymi robotami - mówi Tim Carter. - Chętnie poświęciliśmy część osobistej wolności dla wyższego celu. Jeżeli kogoś coś denerwowało w Jonesie, nadal odczuwał szacunek dla innych ze Świątyni i myślał sobie: gdyby to było złe, ci wszyscy bardzo inteligentni, bardzo przyzwoici ludzie nie byliby tutaj, więc to ja muszę się mylić."

"To było jak z wrzucaniem żaby do garnka. Jeśli się wrzuci do wrzątku, będzie próbowała wyskoczyć. Ale jeśli się ją wsadzi do letniej wody i potem będzie stopniowo dolewało coraz gorętszej, będzie siedzieć w garnku aż się w końcu ugotuje. Niektórzy nie wierzyli w te wszystkie twierdzenia, ale zostawali przy Jonesie, żeby pomóc w budowaniu socjalizmu." 

Moja ocena: 6/6



czwartek, 22 października 2020

Helene Flood "Psychoterapeutka"


Autorka: Helene Flood "Psychoterapeutka"

Tytuł: "Psychoterapeutka"

Wydawnictwo Agora, lipiec 2020


Takie sobie w sumie nawet dobre czytadło, na szybko, na rozluźnienie. Sara i Sigurd mieszkają w odziedziczonym domu w bardzo dobrej dzielnicy Oslo. Od dłuższego czasu go remontują, ale prace nie postępują zbyt szybko, co jest przyczyną ich wzajemnych pretensji. Bohaterka jest psychologiem i prowadzi w domu prywatną praktykę, jej mąż jest architektem. Pewnego dnia udaje się na weekend z kolegami, ale nigdy nie dojeżdża na miejsce spotkania. Mnożą się pytania, wychodzą na jaw skrywane tajemnice. I stare jak świat: wszyscy wiedzieli, ale nikt nie powiedział, bo... i tutaj tysiąc usprawiedliwień. Tymczasem w domu pani psycholog zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Kobieta sama nie jest już pewna czy jej się to wydaje, czy jednak wszystko z jej percepcją w porządku i naprawdę ktoś się kręci po kuchni i pokojach. W międzyczasie wracają też wspomnienia z młodości i przebłyski ze scenami domowymi. Sara jako dorosła kobieta zastanawia się, co właściwie wtedy widziała. Nie chce dopuścić do siebie tych myśli i wiedzieć, co tak naprawdę robili jej bliscy. A jednak to właśnie najbardziej niepozorny członek rodziny zostanie głównym bohaterem w "Psychoterapeutce". Ciekawie i zaskakująco!

Moja ocena: 4/6

czwartek, 8 października 2020

Linda Bostrom Knausgard "Witajcie w Ameryce"

 

Autorka: Linda Bostrom Knausgard

Tytuł: "Witajcie w Ameryce"
Wydawnictwo Pauza, wrzesień 2020

Mini powieść szwedzkiej Autorki, częściowo oparta na faktach z własnego dzieciństwa. Surowy "czysty" styl, bez żadnych ozdobników pozwala skupić się czytelnikowi na tragedii, rozgrywającej się w rodzinie, chociaż narratorka nie domaga się od nas współczucia. Niedawna śmierć ojca, a wcześniej jego choroba psychiczna naznaczyły życie całej trójki bohaterów. Matka, aktora określa ich rodzinę, jako "rodzinę światła", chociaż jest to tylko pobożne życzenie a nie rzeczywistość. Zarówno ona jak i jej dwójka dzieci żyją w cieniu i pod przemożnym wpływem nieobecnego już ojca. 11-letnia bohaterka w reakcji na wydarzenia wokół niej postanawia, że przestanie mówić i trzyma się tego konsekwentnie. W decyzji jest i protest, i poczucie winy. 

Moja ocena: 4,5/6

wtorek, 15 września 2020

Wojciech Górecki , Bartosz Józefiak "Łódź. Miasto po przejściach"

 


Autorzy: Wojciech Górecki, Bartosz Józefiak  
Tytuł: "Łódź. Miasto po przejściach"
Wydawnictwo Czarne, sierpień 2020

"Łódź miasto meneli", Łódź stan umysłu" etc. etc. 
Jestem z Łodzi, więc obiektywna nie będę. 
Wszyscy moi znajomi spoza tytułowego miasta, również z tak egzotycznych dla przeciętnego Polaka krajów jak Indie czy Chiny, którzy doświadczali Łodzi ze mną, polubili ją od pierwszej wizyty i często potem wracali. Ja ciągle darzę to miasto bezgranicznym uwielbieniem, chociaż wyprowadziłam się ponad osiem lat temu i nic nie zapowiada, żebym miała zamieszkać ponownie. Wracam jak tylko mogę, obserwuję, jak się zmienia i rozwija pod rządami Prezydentki Hanny Zdanowskiej. Miasto z charakterem, którego głównymi bolączkami jest zbyt bliskie usytuowanie Warszawy i sfeminizowanie. 

Położenie niedaleko od stolicy zawsze spychało Łódź na dalszy plan jeżeli chodzi o pozyskanie środków na inwestycje i rozwój. Bardzo prężny, szybko rozwijający się przemysł włókienniczy zatrudniał głównie kobiety. Jego upadek w latach 90-tych i pozostawienie setek tysięcy ludzi bez żadnego wsparcia, przesądziło o losie miasta na długie lata. Brak systemowych rozwiązań dla Łodzi po 1989 to tak jakby nagle zamknąć z dnia na dzień polskie kopalnie i kazać górnikom zadbać o siebie, odnaleźć się w nowej rzeczywistości, albo powiedzieć rolnikom: sorry, radźcie sobie sami, nie będziemy chronić polskiego rolnictwa, nie będziemy dopłacać do upraw itd. Różnica była taka, że łódzkie szwaczki nie blokowały dróg i miast, nie zwalały na jezdnie bel materiału. Okazuje się, że góry plonów rolnych i węgla w miejscach publicznych oraz regularne najazdy na stolicę przyniosły lepsze rezultaty negocjacyjne. 

Zbiór reportaży trochę zawodzi. Większość pochodzi z lat 90-tych, co nie jest zaskoczeniem. Miałam jednak nadzieję na ich obszerne uzupełnienie, współczesny komentarz, tymczasem jest tego bardzo niewiele. Ktoś, kto na podstawie tej lektury chciałby wyrobić sobie zdanie o mieście dzisiaj, miałby dość spaczony obraz. 
Najlepszy reportaż opowiada o pewnym pochodzącym z Łodzi Michale - fantastyczny!

Moja ocena: 4/6

P.S. Z książek o Łodzi polecam "Aleję Włókniarek" Marty Madejskiej




"Łódź, która jeszcze w roku 1820 liczyła ośmiuset mieszkańców i sto sześć drewnianych domów, stała się w latach osiemdziesiątych XIX wieku miastem studwudziestotysięcznym, a tuż przed wybuchem I wojny światowej - sześciusettysięcznym. W tempie rozwoju dorównywało jej jedynie Chicago. Tam gdzie do niedawna rosły odwieczne knieje, pojawiła się nowa dżungla, tym razem ludzka." 

"Przed II wojną światową wśród siedmiuset tysięcy mieszkańców Łodzi było dwieście tysięcy Żydów i prawie sto tysięcy Niemców. W roku 1945 zostało trzysta tysięcy łodzian, prawie samych Polaków. Co się stało z bohaterami Ziemi obiecanej?". 

"Wiele spraw dręczyło Łódź za nowej, solidarnościowej władzy: bezrobocie, opóźnienia w wypłatach poborów, przede wszystkim jednak - brak perspektyw. Łódzkie nie doczekało się kompleksowego planu restrukturyzacji, jakiejś całościowej wizji tego, co zrobić z rejonem po upadku tekstylnej monokultury. Nikt nie ma pomysłu na wyjście z zapaści, a niekonsekwentna postawa władz centralnych pogłębia rozgoryczenie. 
W grudniu rozpoczęły się strajki w dwóch zakładach produkujących maszyny włókiennicze: Wifamie i Majedzie. Protestujący domagali się zagwarantowania wypłaty wynagrodzenia za wykonaną pracę: w Majedzie pensje za wrzesień wypłacono w listopadzie, a ich wysokość odpowiada kosztom dojazdów do pracy i z pracy. Oba strajki trwały ponad miesiąc i zakończyły się bez rozstrzygnięcia."



sobota, 22 sierpnia 2020

Therese Bohman "Ta druga", "O zmierzchu"

Autorka: Therese Bohman

Tytuł: "Ta druga" 

Wydawnictwo Pauza, kwiecień 2020 


Autorka: Therese Bohman

Tytuł: "O zmierzchu" 

Wydawnictwo Pauza, styczeń 2020 




Autorka bierze na warsztat feminizm i pokazuje jego "opresyjną" rolę. A przynajmniej próbuje. 
Karolina z "O zmierzchu" jest profesorką sztuki, bardzo dobrze wykształconą, samodzielną, po przejściach. Uzależnioną od alkoholu i przygodnego seksu. Zna swoją wartość, wie, że jest mądra i piękna. Teoretycznie powinna być szczęśliwa. Jednak życie wyzwolonej, robiącej karierę kobiety nie daje jej zadowolenia. Nie pomagają również wracający do żon i rodzin przygodni kochankowie. Tym co doskwiera jej najbardziej jest samotność. Karolina "toczy walkę sama ze sobą", cierpi z powodu dokonanych wyborów, źle się czuje z piętnem singielki. Podświadomie pewnie chciałaby mieć oparcie w wartym zaufania, stabilnym emocjonalnie i odpowiedzialnym mężczyźnie, ale jednocześnie jej "feministyczne" przekonania nie pozwalają na dopuszczenie myśli, że właśnie to byłoby dla niej najlepsze. 

Bohaterka z powieści "Ta druga" postanawia wdać się w romans idealny, którego będzie kreatorką. Uwodzi lekarza ze szpitala, w którym sama pracuje jako pomoc kuchenna. Bohaterka pochodzi z klasy robotniczej: nie posiada zaplecza kulturowego i społecznego odpowiadającego temu, które mają jej studiujący znajomi z klasy średniej. Jednocześnie marzy o zostaniu pisarką, czyta bardzo dużo ambitnej literatury i chciałaby swoją wiedzą oczarować kochanka, który niekoniecznie akurat tym jest najbardziej zainteresowany. Poza tym bohaterka przysłuchuje się teoretycznym dyskusjom swoich przyjaciół, prowadzonym z ich uprzywilejowanej społecznie pozycji i uważa je za mocno "wydumane". Ona z racji swojego statusu nie może sobie na takie dywagacje i rozterki pozwolić. Musi pracować, aby się utrzymać na powierzchni. Feministyczne walki swoich znajomych uważa, za "wymysły bogatych panienek". 

Żadnej z bohaterek, moim zdaniem, nie da się lubić. Ogólnie powieści zaliczyłabym do kategorii "w miarę przyzwoitego czytadła" - wielkiej straty czasu z powodu lektury nie będzie, ale też jakiś cudownych przeżyć i olśnień nie doznamy. Obydwie postacie są dość banalne. 

Moja ocena: 4/6

piątek, 7 sierpnia 2020

Ottessa Moshfegh "Mój rok relaksu i odpoczynku"


Autroka: Ottessa Moshfegh
Tytuł: "Mój rok relaksu i odpoczynku"
Wydawnictwo Pauza, sierpień 2019

Hmmm... nie ma to jak dobry marketing i sugestywny tytuł. Książka przewinęła mi się przed oczami w kilku miejscach: czasopismach, na blogach... Tak o niej było głośno, że jakimś cudem nabrałam przekonania, że warto ją przeczytać. Z tytułu sama wymyśliłam sobie fabułę. Wg mnie powieść opowiadała o kobiecie, która na rok robi sobie przerwę od pracy i życia i nie wiem... może wyjeżdża i podróżuje, może zagłębia się w stosie ambitnych książek i oddaje się głębokim przemyśleniom, może zrywa kontakt z przyjaciółmi, żeby "spotkać się ze sobą"... ehhhhhh. Tymczasem dostajemy roczną jazdę  bohaterki na wszystkich możliwych rodzajach leków, łącznie z popularnym benadrylem na alergię i syropami dla dzieci. Kiedy akurat nie połyka tabletek, udaje się do pobliskiego sklepu po kawy z mlekiem i przeterminowane jedzenie. Czasami pojawia się u niej niemożliwie irytująca przyjaciółka Reva. 
Autorka wprowadza nas szczegółowo w przeszłość bohaterki: trudne dzieciństwo z oddalonymi emocjonalnie rodzicami, bogactwo z którym nie do końca wiadomo co zrobić. Teoretycznie kobieta może dowolnie ustawić życie, tymczasem świadomie się z niego wyłącza. Jej przyjaciółka to uosobienie aspiracji. Pochodzi z biednych przedmieść, chce się wtopić w "prawdziwy" Nowy Jork, za wszelką cenę dopasowując się do obowiązujących mód. Na przykład tych dotyczących chociażby sylwetki: stąd jej ciągłe wymiotowanie i objadanie się na przemian. Aspirowanie objawia się też kupowaniem podrabianych ciuchów i torebek luksusowych marek. 
W tle jeszcze absurdalna galeria sztuki, w której pracuje bohaterka. Galeria, w której można wystawić każdą bzdurę i sprzedać światu jako objawienie. 
Do tej dziwnej mieszanki dochodzi także psychiatra bohaterki, która wydaje się sama potrzebować pomocy. 

Podobno książka jest to satyrą na współczesną amerykańską rzeczywistość. Jak się głębiej nad tym zastanowię, to dochodzę do wniosku, że może być to prawdą. Wtedy powieść jakby nabiera wartości. 
Ale ile przy tym się trzeba namęczyć! To jest jakiś koszmar. 

Moja ocena: 3/6

środa, 5 sierpnia 2020

Marie Aubert "Dorośli"

Autorka: Marie Aubert 
Tytuł: "Dorośli"
Wydawnictwo Pauza, czerwiec 2020

Jak coś wygląda zbyt słodko i idyllicznie, to prawdopodobnie takie jest. W powieści "Dorośli" dwie siostry spotykają się w rodzinnym domku letniskowym z matką, aby świętować jej 65 urodziny. Ma być miło, sympatycznie i leniwie. Ida, starsza siostra, ta ładniejsza i mądrzejsza, jest singielką po czterdziestce. Uświadamia sobie przemijanie czasu i fakt, że za chwilę być może będzie za późno na posiadanie dzieci. Tymczasem młodsza siostra, która wiecznie narzeka na zmęczenie i nie jest zbyt pracowita, spodziewa się długo wyczekiwanego dziecka i przyciąga uwagę oraz troskę wszystkich zgormadzonych. Singielka może oczekiwać od obecnych co najwyżej zgryźliwych uwag odnośnie sytuacji życiowej i kiwania głową z politowaniem nad jej statusem. 
Pojawia się też problem domku: niby jest wspólny, ale z jakiś nieoczywistych powodów to siostra posiadająca rodzinę czuje się w nim bardziej swobodnie i decyduje o wielu sprawach. Ida nie należy do osób, które łatwo da się lubić: podrywa szwagra, podkupuje dziecko, ale trzeba przyznać, że bycie bezdzietną, samotną kobietą nie stawia jej na równi z ciężarną siostrą, będącą w związku. Rozdrapywanie rodzinnej przeszłości i siostrzanych niesnasek. Rewelacja!

Moja ocena: 6/6

piątek, 24 lipca 2020

Wojciech Chmielarz "Wyrwa"

Autor: Wojciech Chmielarz 
Tytuł: "Wyrwa"
Wydawnictwo Marginesy, maj 2020

W poszukiwaniu czegoś lekkiego, łatwego w czytaniu i wciągającego, trafiłam na ostatnią powieść Wojciecha Chmielarza, jednocześnie, pierwszą tego autora, którą przeczytałam. Wszystkie powyższe oczekiwania, lektura wypełniła, aczkolwiek wielce porywająca czy oszałamiająca nie była. Thriller psychologiczny, ale tak naprawdę bardziej powieść obyczajowa, której punktem wyjścia jest śmierć Janiny - matki dwóch małych córek i żony Tomasza. Starając się dociec przyczyny zgonu swojej życiowej partnerki, bohater odkrywa, że miała ona przed nim wiele tajemnic. Okazuje się, że na pierwszy rzut oka szczęśliwe i świetnie funkcjonujące małżeństwo, wcale takie nie jest. Tomasz dowiaduje się wiele o swojej żonie i jeszcze więcej o sobie samym. Finał powieści bardzo zaskakuje! 

Moja ocena: 4/6

poniedziałek, 6 lipca 2020

Taffy Brodesser-Akner "Pan i pani Fleishman"

Autorka: Taffy Brodesser-Akner 
Tytuł: "Pan i pani Fleishman"
Wydawnictwo Dolnośląskie, maj 2020

Książka niezbyt wybitna, ale ciekawa. Powiedziałabym, że po prostu lepsze czytadło, ale nie żałuję czasu poświęconego na lekturę. 
Poznajemy koleje rozpadu małżeństwa Tobiego i Rachel. Historia jakich wiele: bogaci, wykształceniu ludzie, którym gdzieś po drodze rozeszły się wspólne cele życia i wartości, czego konsekwencją jest rozstanie. Ciekawe w tej powieści jest to, że wydarzenia poznajemy z opowieści Tobiego. Dowiadujemy się, że jego żona jest zbyt ambitną, nieobecną w domu pracoholiczką, zaniedbującą męża i rodzinę. Perspektywa ta towarzyszy czytelnikowi przez większą część powieści i szczerze współczujemy bohaterowi. Ciekawiej robi się na końcu, gdy do głosu w końcu dochodzi punkt widzenia Rachel i wtedy znacząco zmienia się nam optyka. Autorka celnie uwypukliła społeczne stereotypy i paradoksy, pokazała, że za te same cechy, za które mężczyzn podziwiamy, kobiety jesteśmy gotowi potępić i wrzucić do worka z etykietką: "fatalne matki, wredne żony". Innym pobocznym wątkiem, który pojawił się w tej powieści i przyciągnął moją uwagę są aspiracje. Tutaj głównie w wykonaniu Rachel - nieustające, bez końca zabieganie o "lepsze" życie, przejawiające się w chęci dorównania głównie bogactwem, tym którzy mają dużo, dużo więcej. Modne szkoły dla dzieci, modne wakacje, modne kluby itd. itd. Lista nigdy się nie kończy. Beznadziejne, zgubne i wyniszczające aspiracje, a jednocześnie dla niektórych wciąż bardzo pociągające.


Moja ocena 4/6

piątek, 5 czerwca 2020

Vigdis Hjorth "Song nauczycielki"

Autorka: Vigdis Hjorth
Tytuł: "Song nauczycielki"
Wydawnictwo Literackie, luty 2020 

Kolejna lektura, która potwierdza, że nie przepadam za "wydumanymi" sytuacjami w literaturze. Po doskonałym "Spadku" po kolejną książkę Autorki sięgnęłam niemal bez zastanowienia. Tym bardziej, że fabuła wydawała się zachęcająca: nauczycielka Wyższej Szkoły Sztuk Pięknych została zaproszona przez studenta filmoznawstwa do udziału w projekcie o związkach między życiem prywatnym i zawodowym. Kamera towarzyszyła jej na wykładach na uczelni, w domu, w lesie. Kobieta musiała zmierzyć się z tym jak widzi/ chciałby widzieć samą siebie, a jak naprawdę jest odbierana przed studentów i otoczenie. Ciekawa koncepcja, zmuszająca czytelnika do zastanowienia się, jak odnalazłaby się w podobnej sytuacji: co ujawniłby światu, co zachowałby dla siebie, czy kreowałby rzeczywistość, żeby pokazać się potencjalnym widzom z lepszej strony?  Niestety coś u mnie z odbiorem poszło nie tak. Napiszę banalnie i szczerze: o co chodzi bohaterce, nie sposób dociec. Zagmatwana i bardzo niejasna proza. Oderwane od rzeczywistości i wydumane problemy. Być może też moment nie za dobry u mnie na tego typu lektury. Codzienna "walka o przetrwanie" w pandemii czyli praca z domu, dziecko itd. nie sprzyja identyfikacji z bohaterami na leśnej łące, zgłębiającymi rozterki zajęcy (to oczywiście głębokie uproszczenie na potrzeby bieżącej złośliwości). W każdym razie powieść zupełnie mnie nie przekonała. 

Moja ocena: 4/6


środa, 3 czerwca 2020

Elena Ferrante "Czas porzucenia"

Autorka: Elena Ferrante
Tytuł: "Czas porzucenia"
Wydawnictwo Sonia Draga, luty 2020

Uwielbiam Elenę Ferrante, ale jej najnowsza książka, to według mnie całkowita porażka. Zastanawiałam się nawet czy Autorka, gdyby nie nazwisko i ogromna popularność serii o przyjaciółce, w ogóle znalazłaby wydawcę. 
Sama historia nie jest wyszukana: bohaterkę, 38-letnią Olgę, zostawia mąż dla młodszej kochanki. Olga zostaje sama z dwójką dzieci i zupełnie się załamuje. Temat oczywiście uniwersalny, takich historii mamy mnóstwo każdego dnia. Literatura ma tę siłę, że może wciąż na nowo opisywać te same, wspólne dla wielu ludzi wydarzenia z wciąż nowym spojrzeniem, nową świeżością. Niestety Elenie Ferrante się to nie udaje. W powieści banał goni banał, co chwila mamy do czynienia z jakąś wydumaną, nieprawdopodobną sytuacją jak ta, gdy bohaterka zostawia małe dzieci same w nocy w domu i błąka się po oddalonej dzielnicy, której być może mieszka były mąż. 
Zaskakujące jest to, że wszędzie w zasadzie czytałam same pozytywne recenzje. 

Dla mnie osobiście totalne rozczarowanie!

Moja ocena: 2/6

czwartek, 30 kwietnia 2020

Rebecca Makkai "Wierzyliśmy jak nikt"

Autorka: Rebecca Makkai 
Tytuł: "Wierzyliśmy jak nikt"
Wydawnictwo Poznańskie, kwiecień 2020 

Uczta literacka od Wydawnictwa Poznańskiego na ciężkie czasy pandemii. Nie tylko dlatego, że lektura wciąga od pierwszej do ostatniej strony, ale dostarcza też sporo wiedzy o środowisku gejów w Chicago w latach 80-tych XX wieku i szalejącej wtedy epidemii AIDS. Autorka podkreślała, że bardzo trudno było znaleźć materiały i dokumenty z tamtych czasów. O ile Los Angeles, San Francisco, Philadelphia obecne są w filmach i w świadomości społecznej, o tyle Chicago było przemilczane. A przecież to trzecie co do wielkości miasto w Stanach. "Wierzyliśmy jak nikt" przedstawia historię Yale'a - dyrektora galerii, który wprowadza do zasobów muzeum kolekcję obrazów z początku XX wieku, znajdującą się w prywatnych zbiorach. Jej właścicielka, cioteczna babka zmarłego na AIDS Nicka, wybiera właśnie Yale'a, przyjaciela wnuka, na depozytariusza prac i osobę godną zaufania, której zadaniem stanie się wystawienie kolekcji zgodnie z wolą i wyobrażeniem darczyńcy. Wydarzenia z 1985 roku przeplatają się w książce z wypadkami z 2015 roku, kiedy Fiona, główna "spadkobierczyni" tragicznych historii kolejnych odchodzących na AIDS przyjaciół, jedzie do Paryża na poszukiwania zaginionej córki. Ma obejrzeć też wystawę fotografii, upamiętniającą tamte lata, przygotowaną przez Richarda - jednego z niewielu ocalałych. 
Rebecca Makkai spotkała się z czytelnikami w ramach "pandemicznych" "Literackich Herbat z Wydawnictwem Poznańskim". W świetnie poprowadzonym przez Paulinę Surniak wywiadzie online, Autora opowiedziała min. o badaniach prowadzonych na potrzeby powieści. Odtwarzała mapę dzielnic, w których rozgrywa się akcja, umiejscawiała poszczególne budynki, bary, nocne kluby. Odbyła niezliczoną ilość wywiadów z osobami, które przetrwały tamte czasy i były blisko choroby: pielęgniarkami, lekarzami czy wreszcie samymi chorymi. Fikcyjna fabuła książki przybliża nam jednak prawdziwe wydarzenia i problemy, z jakimi mierzyli się wtedy chicagowscy homoseksualiści. Brak ubezpieczeń i refundowanych leków, uniki firm ubezpieczeniowych przed pokrywaniem kosztów leczenia, strach przed testami na AIDS, których wynik pozytywny w 1985 roku był niemalże równoznaczny z wyrokiem śmierci, pojedynczy lekarze, którzy wykazywali się empatią i potrafili zadbać o chorych, brak w szpitalach oddziałów dla zakażonych kobiet. Powieść, która wg. słów Autorki miała być na początku w główniej mierze historią Fiony, kobiety skrywającej tajemnicę sprzed lat i matki szukającej zaginionej córki, przerodziła się w opowieść o Chicago  i stała się źródłem wiedzy o społeczności gejów w tym mieście i epidemii AIDS w 1985 roku. To też fantastyczna książka o relacjach: przyjaźni, macierzyństwie, lojalności, ale też o uprzedzeniach i zakłamaniu, straszliwej samotności oraz o emocjach: nadziei, strachu, miłości. 
O dogłębnym i rzetelnym zbadaniu przez Autorkę tematu, świadczy fakt, że nie spotkała się z krytyką ze strony środowisk mniejszościowych. Jest to szczególnie znaczące właśnie teraz, gdy w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie nieustannie toczy się dyskusja o tym, czy można pisać o mniejszościach, do których się nie należy. Wielu Autorów jest mocno krytykowanych za niewłaściwe przedstawienie tematu, za niezrozumienie omawianych zagadnień. Rebeccę Makkai ta krytyka ominęła, co jest najlepszą pochwałą dla książki. 

Wspaniała opowieść!

Gorąco polecam!
Moja ocena: 6/6

czwartek, 16 kwietnia 2020

Nick Bilton "Król darknetu. Polowanie na genialnego cyberprzestępcę"

Autor: Nick Bilton 
Tytuł: "Król darknetu. Polowanie na genialnego cyberprzestępcę"
Wydawnictwo Czarne, marzec 2020

Niesamowita historia o genialnym, młodym chłopaku Rossie Ulbrichtcie, który kierując się swoimi libertariańskimi przekonaniami, postanowił stworzyć stronę internetową Silk Road, gdzie można było bezpiecznie, bez udawania się w ciemne zakamarki ulic kupić narkotyki. Strona używała przeglądarki Tor, dla zapewnienia anonimowości, obowiązującą walutą były bitcoiny. Reportaż czyta się jednym tchem, wciąga jak najlepszy krymianał, chociaż koniec jest oczywiście znany. UWAGA SPOILER (jak ktoś nie wie i nie chce wiedzieć, co się stało): Ross Ulbricht po kilku latach został złapany i odsiaduje wyrok, z marnymi widokami na opuszczenie kiedykolwiek więzienia.

Jednak to nie samo rozwiązanie zagadki jest tym, co sprawia, że lektura jest tak fascynująca. Po pierwsze sama postać głównego bohatera - fajny, młody chłopak, lubiący spędzać czas z przyjaciółmi na wycieczkach w góry, kempingach, surfingu, w równoległym życiu szef narkotykowego imperium i bezwzględny przestępca. Autor przedstawia jego drogę od niewinnego sprzedawcy halucynogennych grzybków, kierującym się szczytnymi tak naprawdę ideami do szefa "narkotykowego amazona", zarabiającego miliony dolarów i zlecającego morderstwa niewygodnych osób. 
Z zapartym tchem czyta się o zaangażowaniu i poświęceniu ludzi, którzy pracowali kilka lat nad jego złapaniem. Ross Ulbricht jest bardzo inteligentnym człowiekiem, ale jego ego nawet nie pozwoliło mu dopuścić do siebie myśli, że zostanie złapany.  Niesamowite jest to, jakie ludzkie cechy i kompetencje mogą przydać się w rozpracowywaniu przestępców. Np. urzędnik podatkowy, czytający absolutnie wszystko trzy razy, wychodząc z założenia, że za każdym razem uwagę może przyciągnąć coś innego. Celnik na lotnisku, który pewnego dnia w codziennej nudnej pracy zaczyna śledzić podejrzaną kopertę, a następnie poświęca godziny na przeanalizowanie tysięcy danych, znalezienie powtarzających się szczegółów i odkrycie prawidłowości, stojących za konkretnymi wysyłkami. Bardzo ciekawe jest też to, jak wiele znaków zostawiamy po sobie w sieci i nie tylko, łącznie z szefem Silk Road, który przecież świetnie orientował się w tym, jak się zabezpieczyć i ukryć. Może nad zdradzić przypadkowy wpis na forum sprzed kilku lat czy logowanie do sieci w kawiarni.

Fantastycznie napisany reportaż!
Gorąco polecam!

Moja ocena: 6/6 

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Gloria Steinem "Moje życie w drodze"

Autorka: Gloria Steinem 
Tytuł: "Moje życie w drodze"
Wydawnictwo Poradnia K. listopad 2019

Gloria Steinam, kobieta historia. Feministka, aktywistka, dzeinnikarka i pisarka. 
Jej autobiografia to historia życia w drodze praktycznie od urodzenia. Najpierw nieustające podróże z ojcem, wędrownym handlarzem antkami, potem po Indiach, a ostatecznie po Stanach: organizowanie konferencji, udział w wiecach, spotkania z kobietami. Gloria Steinem bardzo szybko przekonała się, że kobiety nie mają w społeczeństwie równych praw,  nawet nie mogą wypowiadać się swobodnie na interesujące je tematy. Po dobrych studiach Autorka zaczęła pisać rozmaite teksty do nowojorskich gazet, ale często spotykała się z odmową publikacji. Z czasem stwierdziła, że nie ma innego wyjścia, tylko stworzyć własną platformę do komunikacji i poruszania ważnych tematów. Pierwsze wydanie MS. (magazine) ukazało się w 1971 roku. Pismo jest wydawane do tej pory. W 1972 roku MS. opublikował listę kilkudziesięciu znanych kobiet, które przyznały się, że miały aborcję. Zabieg był wtedy nielegalny w większości stanów. Magazyn na początku wyśmiewany i lekceważony, z czasem na stałe zagościł wśród poważanych, merytorycznych czasopism, z których opiniami trzeba się liczyć.  
Długą drogę od ignorowania i heheszków do szacunku i dyktowania własnych warunków przeszła też Gloria Steinem. Musiała "pokonać" swoją urodę - jej atrakcyjny wygląd zewnętrzny zawsze budził dużo niewybrednych komentarzy, musiała się nauczyć przemawiać publicznie, musiała przekonać się jak wielkiej dyskryminacji i wykluczenia doznają kobiety w codziennym życiu. Nie tylko ze względu na płeć, ale także rasę, orientację seksualną, biedę. Bardzo szybko uznała, że istotą ruchu walki o równe prawa są indywidualne historie poszczególnych osób. Gloria Steinem jeździła i spotykała się z kobietami, słuchała ich opowieści, często dramatycznych. To właśnie z tych spotkań brała się jej siła i zapał do działania.  Na podstawie książki "Moje życie w drodze" Teatr w Cambridge przygotował sztukę "Gloria: A life". Koncepcja przedstawienia odnosi się do wielbionych przez Glorię "kręgów (spotkań) kobiet", publiczność siedzi ze wszystkich stron sceny, a także częściowo na poduszkach na samej scenie. Na każde przedstawienie zapraszane są organizacje, które mają swój wkład w walkę o równouprawnienie, a na zakończenie mikrofon przekazywany jest widzom: każdy, kto ma ochotę, może opowiedzieć własną historię i podzielić się osobistym doświadczeniem. Wydawać by się mogło, że w 2020 roku autobiografia kultowej amerykańskiej feministki jest już tylko ukoronowaniem jej życiowych osiągnięć i wspomnieniem walki z przeszłości, że Autorka może teraz siedzieć i zachwycać się swoim dorobkiem w świecie, w którym równe prawa są oczywistością. Niestety tak nie jest. Po dojściu w Stanach do władzy Trumpa, seksisty, mizogina i po prostu chama, który oficjalnie przyznaje się do molestowania kobiet, płacił prostytutkom za seks, a potem za milczenie,  świat znowu stanął na głowie. Dzień po zaprzysiężeniu nowego prezydenta w styczniu 2017 roku w Waszyngtonie miał miejsce jeden z największych w historii marszów w obronie praw kobiet. Wiele tysięcy ludzi wyszło też demonstrować we wszystkich zakątkach świata. W stolicy Stanów Zjednoczonych przemawiała wtedy Gloria Steinem. Ciągle pozostaje bardzo, bardzo wiele do zrobienia. 
O kruchości wywalczonych praw kobiet możemy przekonywać się niemal codziennie. W przypadku jakichkolwiek zmian, katastrof itd. padają one łupem rządzących jako pierwsze. Walka o równouprawnienie, w tym o prawo do legalnej aborcji (uważanej przez feministki, za jedno z podstawowych i najważniejszych praw osobistych) ciągle trwa. Co chwilę ktoś próbuje te prawa podważać. Pisałam o tym przy okazji "Opowieści Podręcznej", teraz mogę dodać historię o Teksasie. Jesteśmy w okresie, gdy w Stanach i na świecie panuje epidemia koronawirusa. Wielu gubernatorów wydało nakazy dla obywateli do pozostania w domach, jak również zobowiązali do zamknięcia się wszystkich "non-essential businesses". W Teksasie natychmiast zamknięto kliniki, umożliwiające kobietom dokonanie legalnej aborcji. Ale jako "essential businesses" pozostają otwarte np. sklepy z alkoholem i bronią. 

Polecam!

Moja ocena: 5/6 


czwartek, 26 marca 2020

Jesmyn Ward "Zbieranie kości"

Autorka: Jesmyn Ward 
Tytuł: "Zbieranie kości"
Wydawnictwo Poznańskie, marzec 2020 

Książka z kolekcji "jak zachwyca, jak nie zachwyca". Powieść, która zebrała bardzo dużo pochlebnych recenzji, mnie niestety się nie uwiodła. Główna bohaterka, 14 letnia Esch wraz z trzema starszymi braćmi próbuje się przygotować na przyjście Huraganu Katrina. Mogą liczyć tylko na siebie, bo matka nie żyje, a ojciec alkoholik nie jest w stanie pomóc. W międzyczasie Esch dowiaduje się, że jest w ciąży. Okrutnie się to czyta. Sama się zastanawiam, dlaczego ta powieść mnie tak uwierała. Dosyć patologiczna rodzina z marginesu, bez perspektyw, nastoletnia ciąża, niezaopiekowane dzieci, hodowla psów do walk i nadciągający huragan. To wszystko naprawdę przygniata. Aczkolwiek to właśnie miłość jednego z braci Esch do swojego psa jest najbardziej poruszająca w tej książce. Nie jest to beztroska lektura do zrelaksowania się wieczorem.

Moja ocena: 4/6 

wtorek, 3 marca 2020

Petra Soukupova "Najlepiej dla wszystkich"

Autorka: Petra Soukupova
Tytuł: "Najlepiej dla wszystkich"
Wydawnictwo Afera, listopad 2019 

Specjalistka od rozkładnia relacji rodzinnych na części, Petra Soukupova, powraca w kolejnej znakomitej powieści. Wszyscy chcą bardzo dobrze, każdy ma plan doskonały, kończy się wkurzeniem, niezrozumieniem i wzajemnymi pretensjami, czyli krótko: życie... 
Dobre intencje i zaharowywanie się dla innych nie zawsze przynoszą najlepsze rezultaty. 
Hana, aktorka, mieszka ze swoim 10-letnim synem Viktorem w Pradze. Nie radzą sobie za dobrze. Kobieta często pracuje długo w nocy, wraca do domu bardzo późno, chłopiec popołudnia spędza z kolegami na dworze, albo grając w gry komputerowe, sam szykuje sobie kolację i kładzie się spać. Hana co chwila musi odwiedzać szkołę, bo Viktor rozrabia i daje się we znaki nauczycielom. Gdy bohaterka dostaje wymarzoną rolę w serialu i wie, że będzie musiała wyjechać na zdjęcia na kilka miesięcy, postanawia podrzucić dziecko do babci. Wszyscy mają czerpać benefity z tej sytuacji: Hana będzie miała chwilę oddechu i skupi się na pracy, chłopiec zostanie przeniesiony w inne środowisko, będzie miał nowe wyzwania, przestanie broić i da się poskromić babci, mama Hany będzie miała u siebie ukochanego wnuka i nie będzie się czuć samotna po niedawnej śmierci męża. 
Trzy najbliższe sobie osoby i trzy zupełnie różne spojrzenia na tą samą sytuację. Każdy z bohaterów zwraca uwagę na inne szczegóły, wyciąga inne wnioski, inaczej postrzega intencje pozostałych dwóch osób. Pasjonująca lektura o codzienności! 

Gorąco polecam!


Moja ocena: 6/6

środa, 12 lutego 2020

Teresa Driscoll "Obserwuję cię"

Autorka: Teresa Driscoll 
Tytuł: "Obserwuję cię"
Wydawnictwo SQN, wrzesień 2018




Thriller, który nie wciąga - to nie brzmi za dobrze, prawda? Opis wydawcy na tylnej okładce jest znacznie bardziej intrygujący, niż to co naprawdę się w książce wydarza. O blurbach nawet nie wspominam, bo to jest odrębny zapis upadku marketingu. No ale... zaczyna się zdecydowanie ciekawie. Bohaterka podczas podróży do Londynu, słyszy w pociągu rozmowę dwóch nastolatek z młodymi mężczyznami. Gdy dowiaduje się, że właśnie wyszli z więzienia, budzi się w niej niepokój. Przesiada się do innego wagonu. Następnego dnia okazuje się, że jedna z dziewcząt zaginęła. Kobieta zgłasza się na policję, ale jej informacje nie pomagają w odnalezieniu zaginionej. Za to rok po tym wydarzeniu zaczyna otrzymywać listy z pogróżkami. Początek intrygi naprawdę super, ale potem w trakcie próby rekonstrukcji, co się właściwie stało tego dnia, czytelnik zostaje zarzucony mnóstwem dosyć nudnych wątków, które oczywiście mają utrudnić odkrycie prawdy. Autorka próbuje wprowadzać nas w świat bohaterów, dać nam trochę "głębi psychologicznej", ale dosyć marnie to wychodzi. Całość nudna i mocno naciągana. 


Moja ocena: 3/6 

czwartek, 30 stycznia 2020

Lesley Kara "Plotka"

Autorka: Lesley Kara 
Tytuł: "Plotka" 
Wydawnictwo Otwarte, maj 2019

Lekki, przyjemny, psychologiczny thriller - w sam raz jeżeli mamy ochotę na wieczór z książką, ale nie pożądamy akurat zbyt ciężkich i mrocznych tematów. Wciąga, zaskakuje, jest dawna zbrodnia, obecna miłość, niespodziewane zwroty akcji i plotka. Od niej wszystko się zaczyna. Joanna ze swoim synkiem Alfiem przeprowadza się z Londynu do Flinstead, aby rozpocząć nowe życie, być bliżej babci dziecka, zwolnić, mieć więcej czasu. W miasteczku słyszy plotkę o kobiecie, która wiele lat temu, sama będąc jeszcze dzieckiem, wbiła 10-letniemu chłopcu nóż w serce. Nie przejmuje się tym za bardzo. Ale gdy nadarza się okazja, powtarza plotkę, aby zagaić rozmowę i zbliżyć się do miejscowych kobiet. Oczywiście wszystko wymyka się spod kontroli i prowadzi do zaskakującego finału. 

Moja ocena: 4/5

Tomasz Michniewicz "Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata"

Autor: Tomasz Michniewicz
Tytuł: "Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata"
Wydawnictwo Otwarte, październik 2018 

Bardzo depresyjna lektura. Autor towarzyszy zwykłym, przeciętnym osobom z siedmiu krajów w zmaganiach ich codziennego życia na przestrzeni kilu lat. Bohaterowie pochodzą z Finlandii, Kolumbii, Japonii, Ugandy, Kalkuty, Indii i USA. Książka porusza konkretne tematy (np. dzieciństwo, edukację, pierwsze randki i dorastanie, dostęp do opieki zdrowotnej, żeby wymieć tylko  niektóre) i przedstawia jak one wyglądają w poszczególnych krajach. Przygnębiająca, bo do bólu uświadamia, jak bardzo przyszłość każdego człowieka na Ziemi, zdeterminowana jest przez jego miejsce urodzenia. Historie o ubogich, wybitnych jednostkach, które same, własną pracą i siłą woli wydostają się z biedy i osiągają w życiu wiele, oczywiście brzmią i sprzedają się świetnie. Ale prawda jest taka, że dotyczą ułamka promila ludności. Znakomita większość pozostanie tam, gdzie jest, bez żadnych szans na poprawę losu. Dodatkowo w cieniu tzw. cywilizacji zachodniej, która ograbia świat jak długi i szeroki. 

Perspektywa USA narzuca światu narrację. Doskonałym przykładem z książki jest opis 11 września 2001 roku. 

"Ameryka została zaatakowana. 
Każdy w Stanach Zjednoczonych pamięta, gdzie był i co robił, gdy dowiedział się o ataku 11 września. 

- Każdy w Finlandii też pamięta ten moment. Ja wszedłem właśnie do domu mojego przyjaciela. Zobaczyłem w telewizji, co się dzieje i pomyślałem, że na moich oczach zmienia się cały świat. 

- Siedziałam wtedy w domu i oglądałam relację na żywo. Było już po północy, w Tokio jest czternaście godzin później niż w Nowym Jorku. Byłam wstrząśnięta tym, co widzę. 

- Każdy przecież pamięta, gdzie był i co robił, gdy dowiedział się o ataku 11 września...

- 11 września? Nie kojarzę. To jakaś specjalna data?

- Nic mi nie przychodzi do głowy. Tu, w Afryce za dużo się dzieje cały czas, żeby jeszcze śledzić wydarzenia ze świata. 

- Wiesz, ilu w Kolumbii stale ginie ludzi, ile się złego dzieje? To nie był jakiś wyjątkowy dzień. 

- Datę oczywiście znam, bo dużo się o niej mówi, ale żeby pamiętać, co wtedy robiłam, to nie. Ale pamiętam 26 stycznia, gdy usłyszeliśmy o trzęsieniu ziemi w Gudżaracie. Stałam wtedy w kolejce po wodę. Wszyscy płakaliśmy. Zginęło mnóstwo ludzi. To była okropna tragedia. 

29 lipca. Powodzie po wylaniu Indusu w Pakistanie. Czternaście milionów ludzi straciło domy. 

12 stycznia. Trzęsienie ziemi na Haiti zabiło dwieście tysięcy ludzi. 

26 grudnia. tsunami wywołane przez trzęsienie ziemi przy indonezyjskiej Sumatrze pozbawiło życia dwieście trzydzieści tysięcy ludzi i zabrało domy kilku milionom. 

Cyklon Nargis. Birma, Sri Lanka. Sto pięćdziesiąt tysięcy zabitych. 

Trzęsienie ziemi w Kaszmirze. Sto tysięcy zabitych, cztery miliony pozbawione domów. Syczuan - siedemdziesiąt tysięcy zabitych, trzysta tysięcy rannych, pięć milionów bez dachu nad głową. 

Huragan Katrina zabił w USA tysiąc osiemset osób. 

- Wiadomości tworzą ci, co piszą do gazet. kto słyszał, że w zeszłym roku w moim kraju rząd wymordował wszystkich Rwenzururu? Spalili ich żywcem. Nikt nie słyszał."

Polecam!
Moja ocena: 5/6

poniedziałek, 20 stycznia 2020

Tara Westover "Uwolniona. Jak wykształcenie odmieniło moje życie"

Autorka: Tara Westover 
Tytuł: "Uwolniona. Jak wykształcenie odmieniło moje życie"
Wydawnictwo Czarna Owca, sierpień 2019
Czyta: Julia Whelan 


Tara Westover urodziła się i wychowała w Idaho, w rodzinie mormonów jako jedna z siódemki rodzeństwa. Ojciec, religijny fundamentalista, był zbyt radykalny nawet dla swoich braci w wierze. Rodzina mieszkała z dala od innych domów, utrzymywała niewiele kontaktów towarzyskich i dążyła do pełnej "samowystarczalności" w obliczu nadchodzącego końca świata. Na to wydarzenie szykowali się nieustannie: budowali bunkry, gromadzili zapasy jedzenia i paliwa, w planach była też niezależna od rządu instalacja wodna i generatory prądu. Utrzymywali się głownie z pracy na złomowisku. Mama Autorki zbierała zioła i przyrządzała z nich "lecznicze" mieszanki. Była też nielegalną położną, pomagała przy porodach kobietom, które nie miały ubezpieczenia medycznego. Ojciec nienawidził rządu federalnego i wszystkiego, co rząd wspierał i fundował. Każdą instytucję centralną postrzegał jako siedzibę rządowych szpiegów. Generalnie świat według niego składał się z faszystów, agentów i socjalistów w Kalifornii. Alternatywą oczywiście był Bóg, który będzie prowadził i któremu należy ufać. Z tych przekonań wyrastała silna nienawiść do szkoły, lekarzy, antybiotyków, wszelkiego wsparcia ze strony instytucji publicznych. Z zawierzenia Bogu brały się też tak absurdalne pomysły jak wymontowanie z samochodu pasów bezpieczeństwa, podróżowanie w skrajnie niesprzyjających warunkach pogodowych (burze śnieżne) czy praca dzieci na złomowisku z ciężkim sprzętem, absolutnie bez żadnych zabezpieczeń. (Ilość wypadków w rodzinie była porażająca). Wszystko oczywiście w imię Boga.

Tara Westover nigdy nie chodziła do szkoły. Jej "edukacją" zajmowała się mama, oczywiście o ile nie było akurat nic pilniejszego do zrobienia w domu. Przyszedł jednak moment, gdy jeden ze starszych braci wyjechał się uczyć i zaczął gorąco namawiać do tego swoją młodszą siostrę. Autorka sama przygotowywała się do testów, a potem wyjechała na uczelnię. Jej edukacja była nieustanną walką - o przetrwanie i utrzymanie się, o uzupełnianie wiedzy, którą przyjmuje się, że każdy w wieku 17 lat ma, o zdobywanie informacji o tym JAK się w ogóle uczyć. Była to ścieżka pełna wyrzeczeń, wstydu, poruszania się po omacku. Tara Westover mimo swojego chronicznego braku umiejętności proszenia o pomoc i przyjmowania jej, wykorzystała możliwości, które przed nią postawiło życie. Miała szczęście spotkania na swojej drodze osób, które w jej imieniu prosiły o wsparcie, a tym samym umożliwiały jej uczenie się. Autorka własną bardzo ciężką pracą i przychylnością wybitnych profesorów skończyła uniwersytet w Cambridge, zdobyła stopień doktora, była też stypendystką na Harvardzie. 


Nie jest to jednak ckliwa ani motywacyjna opowieść o amerykańskim śnie z wydźwiękiem: patrzcie, jak się chce, to można. Dla mnie najciekawsze w tej książce było bardzo bolesne "odchodzenie" od rodziny, wyzwalanie się z ogłupiających prawd, które Autorkę ukształtowały, porzucanie przekonań ojca, wchodzenie na ścieżkę "grzechu" i łamania zasad, którymi każde dziecko przesiąka z racji dorastania w konkretnej rodzinie. Tara Westover zaczęła widzieć, że ludzie żyją inaczej: np. idą do lekarza jak są chorzy, biorą antybiotyki i środki przeciwbólowe, gdy jest taka potrzeba, a nawet przyjmują stypendia na naukę, gdy są do tego uprawnieni i szczepią się, żeby zapobiec chorobom, zamiast wierzyć, że Bóg ich poprowadzi. Skok z jednego świata do drugiego był czymś niewyobrażalnym. Ale wszystkie małe kroki, własne analizy i przemyślenia Autorki, doprowadziły ją do odejścia od rodziny. 
Drugim bardzo ciekawym wątkiem jest przemoc, jakiej Tara Westover doświadczała ze strony starszego brata i absolutne wyparcie się tego faktu przez matkę i ojca. Nikt nie był jej w stanie zapewnić ochrony, gdy tego potrzebowała, jak również nie udało się nakłonić rodziców, żeby przyznali, że wiedzieli o problemie. Trwałe, solidne, absolutne wyparcie mimo, że zarówno siostra, jak i Autorka, a także żona brata (ta jako bezsprzeczna, permanentna, aktualna ewidencja) doświadczały z jego strony brutalnej przemocy. Tara Westover jako ta, która nie chciała się wyprzeć własnych doświadczeń, została określona jako "przejęta przez szatana". Odcięcie się od brata i rodziny z tego właśnie powodu, też było jej ciężką wewnętrzną walką. Epizody, kiedy ciągle tam wracała z nadzieją, że być może tym razem jej nie zgnoi, naprawdę czytało się z bólem serca. Po przedłużających się stanach depresyjnych, niemożności studiowania i pisania, Autorka w końcu skorzystała z pomocy psychologa. 
Cały proces wchodzenia Tary Westover w "normalne" życie, pokonywania barier, zawstydzenia, nawiązywania kontaktów społecznych i  przyjacielskich, odkrywanie siebie, wychodzenia z "własnej jaskini", mówienie szczerze o sobie i swoim pochodzeniu, cała droga jaką przebyła, wszystko to budzi ogromny szacunek. 

Bardzo ważna lektura!
Polecam!

Moja ocena: 6/6



piątek, 10 stycznia 2020

Julian Barnes "Pomówmy szczerze"

Autor: Julian Barnes
Tytuł: "Pomówmy szczerze"
Wydawnictwo Świat Książki, wrzesień 2019

Bardzo lubię książki Juliana Barnesa, ale ta akurat mnie jakoś wybitnie  nie zachwyciła. 
Do duetu Stuarta i Oliviera, dwóch przyjaciół ze szkoły, dołącza Gillian, przyszła żona jednego z nich. Przyjaźń mężczyzn zostaje wystawiona na próbę, gdy okazuje się, że obydwaj są niej zakochani. "Pomówmy szczerze" to przeplatające się ze sobą opowieści trójki bohaterów, przedstawiających własną wersję wydarzeń i starających się do niej nakłonić słuchacza. Każdy z nich opowiada bardzo przekonująco, ciężko osądzić, kto ma rację. Ciekawe jest to, że pamiętają te same wydarzenia, ale widzą i interpretują je zupełnie inaczej. 

Moja ocena: 4/6