czwartek, 11 stycznia 2018

Leila Slimani "Kołysanka"


Autor: Leila Slimani
Tytuł: "Kołysanka"
Wydawnictwo Sonia Draga, wrzesień 2017

Leila Slimani zdecydowanie zawojowała Francję w 2016 roku z "Kołysanką". Zdobyła za nią prestiżową nagrodę Goncourtów i została osobistą przedstawicielką Prezydenta Emmanuela Marcona do promocji języka francuskiego i francuskiej kultury za granicą.
Inspiracją do powieści były wydarzenia z Nowego Jorku z 2012 roku, gdy niania zamordowała dwójkę dzieci, które miała pod opieką. Zdanie: "Młodsze dziecko nie żyje." rozpoczyna książkę, a niewiele dalej czytamy: "Natomiast dziewczynka jeszcze żyła, kiedy przyjechało pogotowie. Walczyła jak lew." 
A potem wracamy do początku tej historii: Myriam i Paul są rodzicami dwójki dzieci. Podział ról dość tradycyjny. Myriam "siedzi" (na marginesie: uwielbiam ten potoczny czasownik, opisujący, co kobieta opiekująca się dziećmi, robi codziennie) w domu i zajmuje dziećmi, Paul pracuje i utrzymuje rodzinę. Często wraca późno. Czasami faktycznie ma dodatkową pracę, a czasami świadomie opóźnia powrót do domu. Po pierwszych zachwytach rodzicielstwem, nadszedł czas znużenia, wyczerpania, nie tak częstego seksu, rzadkich spotkań z przyjaciółmi. Wszyscy zaczynają się w tym trochę dusić i wtedy podejmują decyzję, że Myriam, z wykształcenia prawniczka, powróci do pracy, nawet jeśli po zapłaceniu za opiekę nad dziećmi, z jej pensji nie pozostanie zbyt dużo. 
Para, mając przed sobą jasno sprecyzowaną listę wymagań i oczekiwań, przystępuje do wyboru niani. Przychodzą kolejne kandydatki, aż w końcu pojawia się Louise - osoba idealna. Miła, skromna, kompetentna, lubiana przez dzieci. Wchodzi w życie rodziny i stopniowo je przejmuje. Zaczyna od opieki nad dziećmi, od organizowania im wspaniałych zabaw, zabierania do parku, przygotowywanie jedzenia, potem zajmuje się coraz większą ilością domowych obowiązków: pierze, prasuje, gotuje, sprząta, układa w szafach, często zostaje na noc, gdy rodzice wracają późno, albo wychodzą wieczorem. Wrasta w życie rodziny i z czasem Myriam i Paul przestają wierzyć w to, że daliby sobie radę bez niej. Louis wyjeżdża z nimi na wakacje, bierze udział w kolacjach, organizowanych u nich w domu, czuje się nieodzowna. Jednocześnie zmaga się z problemami osobistymi (śmierć despotycznego męża, pozostawione przez niego długi, fatalne relacje z córką). Do tego dochodzi wizja zakończenia pracy w tej rodzinie - młodsze dziecko dorosło do wieku, kiedy może już pójść do żłobka. Osoby wypowiadające się po tragedii, zaznaczają, że zachowanie Louise zaczęło się zmieniać. Nie jakoś diametralnie, ale pojawiły się pierwsze dziwne znaki, drobne niepokojące sygnały, które mogły wzbudzić alarm. Nie do końca właściwie wiadomo, co spowodowało tragedię. Być może właśnie problemy osobiste, albo chęć bycia częścią rodziny i świadomość, że to się nie uda. A może już po prostu Louise miała dość zajmowania się czyimiś dziećmi. Dość braku szacunku, usuwania się w cień, znoszenia upokorzeń (gdy np pracodawcy niechętnie patrzyli na to, że przychodzi z własną córką). (Jakkolwiek brzmi to dziwnie, to ja sama nie tak dawno temu miałam sąsiadkę, która przy najmniejszym hałasie ze strony mojego syna wściekle waliła w sufit. Któregoś dnia przybiegła nawet i skopała nam drzwi. "Złapana" na korytarzu przez mojego męża, wyznała z płaczem, że ona 15 lat pracowała w żłobku i jest znerwicowana). Więc może u bohaterki nastąpił moment, kiedy wylało szambo i po prostu więcej się nie dało na siebie wziąć. 
Po informacji, że inspiracją do powieści były prawdziwe wydarzenia, spodziewałam się bardziej rozdzierającej emocje historii. Oczekiwałam, że psychika bohaterki zostanie rozłożona na czynniki pierwsze i krok po kroku będziemy czuli, że zbliża się katastrofa i że to się nie może inaczej skończyć. Mimo, że książka jest bardzo dobra, to w powyższym temacie się przeliczyłam. 

Natomiast proza Slimani stawia bardzo ważne pytania: 

Kim właściwie jest niania - przyjacielem domu czy wynajętym pracownikiem, wykonującym konkretne zadania? 
Czy niania ma prawo do własnego życia, chorobowego, dni wolnych (na swoich warunkach i w dogodnym dla niej terminie, a nie w czasie, gdy akurat nie jest potrzebna do opieki nad dziećmi). 
Co z dziećmi niani? Wtedy, gdy np są chore, potrzebują jej albo nie ma się nimi kto zająć? Czy np. mogą przebywać ze swoją matką, podczas gdy ona wykonuje pracę i zajmuje się innymi dziećmi.  
Czy można dokonać "outsourcingu" rodzicielstwa, czy możemy oczekiwać, że ktoś zajmie się naszymi dziećmi, tak jak my sami. 

Ja z wielu względów uważam, że dla dziecka jest znacznie lepszy jest żłobek i przedszkole, niż niania, ale wszystkim, którzy mają zamiar szukać opiekunki, ta książka z pewnością nerwów nie uspokoi. 


Polecam!

Moja ocena: 5/6



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz