środa, 21 lutego 2018

Wojciech Jagielski "Na wschód od zachodu"

Autor: Wojciech Jagielski 
Tytuł: "Na wschód od zachodu"
Wydawnictwo: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, styczeń 2018 

Jedna z bardziej wyczekiwanych przeze mnie książek i niestety trochę rozczarowanie. Bardzo dużo tutaj ciekawych opowieści, interesujących informacji, spojrzenia na różne tematy z wielu stron. Ale wszystko to jakoś nie skleja się w dobrze czytającą się całość.
Autor wyjeżdża do Indii aby spotkać się z Kamal. Kamal nazywała się Kamila zanim opuściła Polskę i przeniosła się na stałe do Indii. Pochodziła z dobrej rodziny, po rozwodzie rodziców zamieszkała z matką, dziennikarką. Kobieta pracowała w swoim domu i z komunistycznej Polski, gdzie właśnie wprowadzono stan wojenny, nadawała codziennie korespondencję. Kamal poszła drogą matki i studiowała dziennikarstwo, zapisała się też na kursy z orientalistyki, historii kultury i religii Indii. Wyjechała z Polski, gdy miała 23 lata (w 1996 roku). I zatonęła w Indiach. Autor pragnie usłyszeć i opowiedzieć jej historię. W międzyczasie poznajemy losy Świętego, jednego z najstarszej generacji hippisów: jego wędrówkę przez Nepal, Pakistan, Iran, Afganistan w drodze do Indii. Wszyscy wyruszają do tego kraju, aby "odnaleźć siebie", wyzwolić się z okowów codzienności i ograniczających zobowiązań. Mistyczne Indie mają temu sprzyjać. Z jakiegoś powodu lepiej się tam medytuje i szuka sensu życia. Stałam się prawdopodobnie bardziej cyniczna z wiekiem (komentarz mojej przyjaciółki na tę uwagę: "to można jeszcze bardziej niż byłaś? dzięki Ania), ale naprawdę już nie wytrzymuję klimatów pt.: jego historia jest ciekawa, bo się urwał z zachodniego świata, tułał najarany po Indiach przez 50 lat i teraz z pewnością jest bardziej oświecony, a nam przyziemnym nędznikom pozostaje tylko czerpać garściami z jego aury, mądrości i odwagi. Każdy oczywiście wybiera swoją ścieżkę, może nią być jeżdżenie z Goa do Dharamsali stopem, z plecakiem i trawką w kieszeni i z powrotem, ale nie rozumiem gloryfikacji tej drogi właśnie. Dlaczego nie podziwia się człowieka, który codziennie rano wstaje, idzie do pracy, dobrze wykonuje swoje obowiązki, kocha swoją rodzinę, ma i zmartwienia, i radości i zarówno jedne, jak i drugie adekwatnie przeżywa. Dlaczego zawsze na piedestale te Indie i plecak. Ostatecznie każdy może to zrobić, jeśli tylko chce. I nie ma w tym żadnego bohaterstwa. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że znakomita większość mieszkańców tego kraju, bardzo chętnie zamieniłaby się z nami na nasz luksusowy i "pusty" tryb życia, od którego niektórzy uciekają na Wschód, żeby w końcu "siebie odnaleźć". Mój mąż powiedział, że to jest pozytywizm vs. romantyzm. W takim razie ja zdecydowanie nie jestem romantykiem i czekam aż ktoś te Indie kiedyś odczaruje, chociaż sama tam byłam kilka razy i bardzo się tym krajem interesuję. Oddaję Autorowi sprawiedliwość, że pisze też o wielokrotnych rozczarowaniach swoich bohaterów. Bardzo często to, co było duchowe, okazywało się tylko sprytnym przedsięwzięciem biznesowym, nastawionym na wyciągnięcie kasy od zachodnich turystów, szukających oświecenia i spokoju na Wschodzie. Podsumowując, mam bardzo mieszane uczucia dotyczące tej książki. Pytanie, które kołacze mi w głowie jest jedno: po co? Po co Autor "Modlitwy o deszcz", "Wieży z kamienia", "Nocnych wędrowców" .... napisał taką książkę? Nie wiem...
Historii Kamal w Indiach odkąd urodziła dziecko, to już się nie da czytać. Przynajmniej ja jako matka nie mogę. Kamal ma syna Lhamo, jeździ z nim z południa na północ, jak robi spora część mieszkańców Indii. Oczywiście odrzuca takie wynalazki diabła i zgniłego zachodu jak szczepionki, antybiotyki, edukację, szkołę itd. Lepiej jest targać odwodnione dziecko 40 godzin pociągiem, a potem mu zafundować przetrwanie choroby i gorączki na chodniku w Benares wśród innych żebrzących, w upale, tłumie stąpającym niemalże po głowie i leczyć ziołami. Historia Kamal to dla mnie ostateczna obraza rozumu... Dla Lhamo jest jakaś szansa, bo chyba chce mimo wszystko być trochę inny niż matka. W końcu hippisi "zniknęli", bo okazało się, że ich dzieci chciałby mieć jednak różowe łazienki. 
                                                                                                                   
Kamal i Lhamo:  

"Nie pozwoliła mu nawet zbliżyć się do tego, co instynktownie rozpoznawała jako opresyjne i ograniczające jego duchowość. Nie chodził do szkoły, nie znał pojęcia rywalizacji, nie potrafił podzielić ludzi na zwycięzców i pokonanych, nie znał żadnych schematów prócz tych, jakie narzucała przyroda, i nigdy nie był oceniany, o ile nie oceniała go natura. Gryzła i parzyła, kiedy postępował. Przyprawiała o bąble albo wysypkę, kiedy się mylił. Był to prosty, całkowicie jasny układ, pozbawiony wartościowania, wymagający jedynie doświadczenia."


I kilka innych cytatów: 



"Wędrówka jest także, a może nade wszystko, drogą do świętości, wyzwolenia. Nigdzie indziej na świecie nie spotyka się tylu pątników, pielgrzymujących od jednego świętego miejsca do drugiego, by na brzegach i u źródeł świętych rzek, u podnóża świętych gór, w świętych pieczarach i lasach zyskać łaskę, oczyszczenie, odpuszczenie grzechów, spełnienie próśb. 
Włóczęga i dola pustelnika, ostateczne porzucenie osiadłego, codziennego życia i wszystkiego, co się nań składa, uznawane jest tutaj za najpewniejszy, choć nie jedyny i z pewnością najtrudniejszy sposób uwolnienia się z wędrówki dusz u wybawienia od dalszego ciężaru doczesności. Jest ostatnim etapem pobożnego i prawego życia, jego dopełnieniem."

"Jak to jest żyć po swojemu? Co się czuje, nie stając do wyścigu, w którym udział uważany jest za święty obowiązek, choćby dlatego, że wszyscy inni w nim uczestniczą? Jak to jest, nie stawić się na linię startową albo pobiec nie z resztą rywali, ale własną trasą, w swoim tempie? I nie zważać na szyderstwa, oburzenie, gniewne obelgi. Jak poradzić sobie z lękiem przed potępieniem i wykluczeniem, niezrozumieniem i samotnością?"


"Nikt z wędrowców nie liczył czasu, jaki im upływał w podróży, nikt nie przejmował się tym, co będzie dalej ani kiedy to nastąpi. Tak miała wyglądać wieczność w nowym swiecie, jaki spodziewali się znaleźć na Wschodzie, w krainie duchowości i wspólnoty."


Moja ocena: 4/6



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz