czwartek, 19 lipca 2018

Reni Eddo-Lodge "Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry"

Autorka: Reni Eddo-Lodge
Tytuł: "Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry"  
Wydawnictwo Karakter, maj 2018

Nie byłoby tej książki, gdyby nie wpis Autorki na blogu o tym, że nie będzie więcej rozmawiać z białymi o kolorze skóry. Wpis uzyskał nieprawdopodobną ilość reakcji, był udostępniany i szeroko komentowany. Autorka, paradoksalnie, zaczęła o kolorze skóry mówić więcej, a w końcu napisała książkę "podsumowującą" temat.
Bardzo ciekawa i uświadamiająca lektura.

"Biały przywilej to fakt, że jeśli jesteś biały, twoja rasa niemal na pewno wpłynie pozytywnie na bieg twojego życia w taki czy inny sposób. A ty przypuszczalnie nawet tego nie zauważysz.
Biały przywilej to jeden z powodów, dla których przestałam rozmawiać z białymi na temat rasy. Przekonywanie sceptyków o kamiennych obliczach nigdy nie było moją pasją. Koncepcja białego przywileju każe białym, którzy nie zachowują się jak rasiści, zmierzyć się  z własnym współudziałem w jego podtrzymywaniu. Biały przywilej to monotonne, uporczywe samozadowolenie. Oczywista rzecz na świecie, w którym drastyczną nierówność rasową uważa się za normę i zbywa wzruszeniem ramion."

Autorka wprowadzając czytelnika w temat "białego przywileju", pisze o uniwerslaności beli. Biały człowiek włączając telewizję, czytając kolorowe magazyny, przeglądając internet, widzi podobnych sobie ludzi. Pisarka wspomina, że kiedy miała 5 lub 6 lat zapytała się swojej mamy, kiedy w końcu przestanie być czarna i będzie biała. Jej skojarzenie było bardzo proste: w filmach wszystkie dobre osoby są białe, a podłe charaktery z reguły grane są przez czarnoskórych aktorów, więc skora Autorka uważała siebie za dobrą, liczyła na to, że pewnego dnia "zbieleje". 

"Zwłaszcza w kulturze afirmacja białości jako cechy pozytywnej jest tak rozpowszechniona, że przeciętny biały nawet jej nie zauważa i konsumuje ją bez sprzeciwu. Być białym znaczy być człowiekiem; biel jest uniwersalna. Wiem to tylko dlatego, że nie jestem biała". 

Bardzo ważnym pojęciem dla tej publikacji jest "rasizm strukturalny". Zdaniem Autorki znacznie groźniejszy od otwartego, jawnie wrogiego rasizmu różnych skrajnych organizacji nacjonalistycznych. Po nich przynajmniej wiadomo, czego się spodziewać. W książce przytoczone są dane z sondażu w ramach dorocznego przeglądu postaw, który pokazał wzrost odsetka osób, jawnie przyznających się do swoich rasistowskich postaw.

"Największy wzrost w tej grupie odnotowano wśród białych mężczyzn, specjalistów w swoich dziedzinach, w weku 35-64 lat, wysoko wykształconych  i dużo zarabiających. Tak właśnie wygląda rasizm strukturalny. Chodzi w nim nie tylko o osobiste uprzedzenia, ale także o zbiorowe rezultaty takiego, a nie innego nastawienia. Tego rodzaju rasizm ma moc drastycznego obniżania szans życiowych innych ludzi. Świetnie wykształceni, dobrze zarabiający mężczyźni to często właściciele nieruchomości, szefowie, prezesi, dyrektorzy czy rektorzy uczelni. Są to niemal na sto procent osoby na stanowiskach, które mają wpływ na życie innych. Osoby, które kreują kulturę organizacji. Na ogół nie chwalą się swoimi poglądami przed kolegami z pracy czy znajomymi, bo jawne rasistowskie zapatrywania są piętnowane społecznie. Ich rasizm jest skryty. Nie polega na pluciu na nieznajomych na ulicy. Kryje się w przepraszającym uśmiechu, z jakim tłumaczy się nieszczęśnikowi, że nie dostał pracy. Kryje się w tym szybkim ruchu nadgarstka, którym ciska się CV do kosza, ponieważ kandydat ma obco brzmiące nazwisko."

Natomiast próby zmniejszenia nadreprezentacyjności białych w instytucjach, korporacjach czy na uczelniach, tak by kierownictwo odwzorowywało rzeczywisty stan społeczeństwa spotykają się bardzo często z krytyką. Autorka pisze, że zawsze jak bierze udział w panelach dyskusyjnych, dotyczących kwot, pada sakramentalne pytanie czy to jest sprawiedliwe. "Czy kwoty nie oznaczają, że kobiety i ludzie o innym kolorze skóry niż biały cieszą się specjalnym traktowaniem, dostają fory niedostępne dla innych. [...]
Z uporem podkreśla się osobiste zasługi, dając do zrozumienia, że każde przeważająco białe kierownictwo w dowolnej branży znalazło się na szczycie dzięki wytężonej pracy i bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz, jak gdyby sama białość nie dawała forów, jakby nie pociągała za sobą tej swojskości, która sprawia, że prowadzący rozmowę kwalifikacyjną spogląda na kandydata przychylniejszym okiem. [...]
Sprzeciwianie się dyskryminacji pozytywnej, powodowane obawą, czy tę pracę dostanie najlepszy, zdradza jak w mniemaniu danej osoby wygląda talent i u kogo się przejawia. Gdyby obecny system działał prawidłowo, a praktyki rekrutacyjne umożliwiały wybór odpowiednich osób na każde stanowisko w dowolnych okolicznościach, wątpię czy aż tyle stanowisk przywódczych zajmowaliby biali mężczyźni  w średnim wieku."

Dla mnie kolejnym ważnym aspektem tej książki była kwestia feminizmu. Naiwnością jest sądzić, że feminizm zawsze reprezentuje wszystkie interesy wszystkich kobiet, bo jest to po prostu niemożliwe. Inne problemy i postulaty ma wykształcona, nowoczesna Dunka z Kopenhagi, inne mieszkanka Sudanu Południowego. Stąd będą i "różne feminizmy". Ale z założenia jest to ruch walczący o równouprawnienie i przeciwko wykluczeniom. Jeżeli ktoś jest czarną, homoseksualną kobietą, to w większości społeczeństw dotyka ją tak naprawdę potrójna dyskryminacja: ze względu na płeć, kolor skóry i orientację seksualną. Autorka pisze o "białym feminizmie":

"Kiedy feministki widzą problem w panelach dyskusyjnych z udziałem samych mężczyzn, ale nie dostrzegają go w programach telewizyjnych z udziałem samych białych, warto zastanowić się nad tym, w czyim imieniu tak naprawdę walczą." Dalej pisze o tym, że to nie brak odwzorowania społeczeństwa w wiadomościach, programach telewizyjnych itp. ją porusza, tylko "łatwość z jaką biali bronili swoich arcybiałych przestrzeni i stref. Siedzieli w nieprzeniknionej bańce, razem ze swoim feminizmem. Więcej: feministki, które rzekomo agitowały za lepszym światem dla wszystkich kobiet, miały w nosie czarnych, a co za tym idzie - kobiety o innym kolorze skóry niż biały. Równość płci domaga się interwencji, a rasa może siedzieć w kącie, zapomniana."

Prawie same cytaty, ale lepiej niż Autorka nie potrafię tego ująć po prostu. 

Bardzo ważna lektura!

Polecam!
Moja ocena: 6/6

2 komentarze: