wtorek, 7 listopada 2017

Julian Fellowes "Czas przeszły niedoskonały"


Autor: Julian Fellowes 
Tytuł: "Czas przeszły niedoskonały" 
Wydawnictwo Marginesy, marzec 2017 


Powiedzieć, że mam ostatnio szczęście do książek, to nic nie powiedzieć. Wszystkie wolne chwile poprzedniego tygodnia spędziłam pochłonięta bez reszty przez "Czas przeszły niedoskonały". Obrzydliwie bogaty, żyjący samotnie Damian Baxter leży na łożu śmierci i zdaje sobie sprawę, że nie pozostało mu już wiele czasu. Umierający mężczyzna ma przekonanie, że 40 lat temu spłodził potomka, czego dowodem ma być anonimowy list od kobiety. Za wszelką cenę postanawia go odnaleźć. Ze względu na chorobę nie może zrobić tego sam, a jedyną osobą, która jest w stanie te poszukiwania rozpocząć, wydaje się narrator powieści, obecnie pisarz i zacięty wróg Damiana. Tylko on zna wszystkie pięć kobiet, z którymi bogacz przespał się w tamtym czasie i podejmuje się tego zadania. Tak naprawdę próby ustalenia, kto może być matką, to tylko element spinający powieść, której akcja toczy się równolegle w 1968 w czasie tzw. Sezonu, kiedy to odbywają się bale debiutantek (młode dziewczyny wkraczają w życie towarzyskie, gdzie mają szansę na poznanie odpowiedniego mężczyzny, a w efekcie na dobre zamążpójście) i w 2008 roku, gdy narrator spotyka się ze wszystkimi kobietami z listy Damiana. Ogromnie ciekawe zestawienie odległych o 40 lat rzeczywistości. Poznajemy młode arystokratki, u progu dorosłego życia wraz z ich oczekiwaniami, marzeniami, naiwnością oraz wygórowanymi aspiracjami (głównie ich rodziców). Wszystko to w snobistycznym świecie angielskiej wyższej sfery w przededniu jej powolnego upadku w obliczu nadchodzących nowych czasów, w których arystokraci mogą już tylko uchodzić za śmieszny skansen. Weryfikacją tych oczekiwań są spotkania po 40 latach. Wiadomo już, że życie większości bohaterów nie potraktowało łaskawie. Niektórzy co prawda zmienili się na lepsze i osiągnęli więcej niż początkowo się można było spodziewać, ale spora część musi się jednak przyznać do porażki. Arystokracja śmieszy - świat bufonów z ich pozorami, tytułami, hipokryzją i pozycją towarzyską, która jest wszystkim. Bale, koktajle, kolacje, śniadania, wystawianie siebie na pokaz. I oto nadciąga nowe: ludzie, którzy mogą zarobić duże pieniądze bez wysoko postawionego tatusia, dzięki własnej pracy (tak pogardzanej przez klasę wyższą). Jeszcze są niemile widziani w arystokratycznych sferach, ale już widać, że to do nich będzie należeć przyszłość. Autor momentami opowiada o odchodzących czasach z nutką nostalgii. Zwłaszcza żałuje, że zatraceniu ulegają zasady dobrego wychowania, umiejętność panowania nad sobą i niewywlekania wszystkich brudów na pierwsze strony tabloidów. Ale poza tym, chociaż zanurzony w życiu wyższych sfer, patrzy na nie krytycznie, a momentami otwarcie się naśmiewa. 
O przyjemności lektury w dużym stopniu decyduje poczucie humoru Autora. Błyskotliwe dialogi i zjadliwe uwagi co chwila powodują u czytelnika wybuchy śmiechu!

Świetna powieść!

Gorąco polecam!

Moja ocena: 6/6


W szerszym kontekście o powieści pisze Wojciech Orliński


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz