wtorek, 15 września 2020

Wojciech Górecki , Bartosz Józefiak "Łódź. Miasto po przejściach"

 


Autorzy: Wojciech Górecki, Bartosz Józefiak  
Tytuł: "Łódź. Miasto po przejściach"
Wydawnictwo Czarne, sierpień 2020

"Łódź miasto meneli", Łódź stan umysłu" etc. etc. 
Jestem z Łodzi, więc obiektywna nie będę. 
Wszyscy moi znajomi spoza tytułowego miasta, również z tak egzotycznych dla przeciętnego Polaka krajów jak Indie czy Chiny, którzy doświadczali Łodzi ze mną, polubili ją od pierwszej wizyty i często potem wracali. Ja ciągle darzę to miasto bezgranicznym uwielbieniem, chociaż wyprowadziłam się ponad osiem lat temu i nic nie zapowiada, żebym miała zamieszkać ponownie. Wracam jak tylko mogę, obserwuję, jak się zmienia i rozwija pod rządami Prezydentki Hanny Zdanowskiej. Miasto z charakterem, którego głównymi bolączkami jest zbyt bliskie usytuowanie Warszawy i sfeminizowanie. 

Położenie niedaleko od stolicy zawsze spychało Łódź na dalszy plan jeżeli chodzi o pozyskanie środków na inwestycje i rozwój. Bardzo prężny, szybko rozwijający się przemysł włókienniczy zatrudniał głównie kobiety. Jego upadek w latach 90-tych i pozostawienie setek tysięcy ludzi bez żadnego wsparcia, przesądziło o losie miasta na długie lata. Brak systemowych rozwiązań dla Łodzi po 1989 to tak jakby nagle zamknąć z dnia na dzień polskie kopalnie i kazać górnikom zadbać o siebie, odnaleźć się w nowej rzeczywistości, albo powiedzieć rolnikom: sorry, radźcie sobie sami, nie będziemy chronić polskiego rolnictwa, nie będziemy dopłacać do upraw itd. Różnica była taka, że łódzkie szwaczki nie blokowały dróg i miast, nie zwalały na jezdnie bel materiału. Okazuje się, że góry plonów rolnych i węgla w miejscach publicznych oraz regularne najazdy na stolicę przyniosły lepsze rezultaty negocjacyjne. 

Zbiór reportaży trochę zawodzi. Większość pochodzi z lat 90-tych, co nie jest zaskoczeniem. Miałam jednak nadzieję na ich obszerne uzupełnienie, współczesny komentarz, tymczasem jest tego bardzo niewiele. Ktoś, kto na podstawie tej lektury chciałby wyrobić sobie zdanie o mieście dzisiaj, miałby dość spaczony obraz. 
Najlepszy reportaż opowiada o pewnym pochodzącym z Łodzi Michale - fantastyczny!

Moja ocena: 4/6

P.S. Z książek o Łodzi polecam "Aleję Włókniarek" Marty Madejskiej




"Łódź, która jeszcze w roku 1820 liczyła ośmiuset mieszkańców i sto sześć drewnianych domów, stała się w latach osiemdziesiątych XIX wieku miastem studwudziestotysięcznym, a tuż przed wybuchem I wojny światowej - sześciusettysięcznym. W tempie rozwoju dorównywało jej jedynie Chicago. Tam gdzie do niedawna rosły odwieczne knieje, pojawiła się nowa dżungla, tym razem ludzka." 

"Przed II wojną światową wśród siedmiuset tysięcy mieszkańców Łodzi było dwieście tysięcy Żydów i prawie sto tysięcy Niemców. W roku 1945 zostało trzysta tysięcy łodzian, prawie samych Polaków. Co się stało z bohaterami Ziemi obiecanej?". 

"Wiele spraw dręczyło Łódź za nowej, solidarnościowej władzy: bezrobocie, opóźnienia w wypłatach poborów, przede wszystkim jednak - brak perspektyw. Łódzkie nie doczekało się kompleksowego planu restrukturyzacji, jakiejś całościowej wizji tego, co zrobić z rejonem po upadku tekstylnej monokultury. Nikt nie ma pomysłu na wyjście z zapaści, a niekonsekwentna postawa władz centralnych pogłębia rozgoryczenie. 
W grudniu rozpoczęły się strajki w dwóch zakładach produkujących maszyny włókiennicze: Wifamie i Majedzie. Protestujący domagali się zagwarantowania wypłaty wynagrodzenia za wykonaną pracę: w Majedzie pensje za wrzesień wypłacono w listopadzie, a ich wysokość odpowiada kosztom dojazdów do pracy i z pracy. Oba strajki trwały ponad miesiąc i zakończyły się bez rozstrzygnięcia."



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz