czwartek, 13 czerwca 2019

Deborah Feldman "Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów"

Autorka: Deborah Feldman
Tytuł: "Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów"
Wydawnictwo Poradnia K, maj 2017

Historia ze szczęśliwym zakończeniem. W przeciwnym razie reportaż nie miałby pewnie szansy ukazania się. 
Osobiste wspomnienia Autorki, wychowanej w zamkniętej i opresyjnej społeczności chasydów, z której udało jej się uciec. Happy endem jest również prawomocne uzyskanie opieki nad synem. 
W reportażach opisujących życie w reżimach i różnych zamkniętych wspólnotach religijnych, do których ograniczony jest dostęp informacji, wiedzy i zewnętrznej kontroli, zawsze najbardziej zastanawiają mnie "przebłyski u poszczególnych jednostek". Ludzie żyją w odosobnieniu, nieustannie bombardowani propagandą, wszelkimi możliwymi nakazami i zakazami, nie mają dostępu do książek (chasydzi zabraniają kobietom czytać w ogóle), wolnego radia, kultury i telewizji, a jednak przychodzi moment, że cos w proponowanej wizji świata przestaje im grać i składać się w logiczną całość. Zaczynają wtedy własne poszukiwania. Dla bohaterki "Unorthodox" było to potajemne czytanie. Odwiedzała wszystkie możliwe biblioteki i sklepy, i ukradkiem, gdy nikt nie widział, oddawała się lekturze. Marzyła o normalnym życiu, gdzie jej zdanie będzie się liczyć, gdzie będzie się mogła oddawać codziennym, zwyczajnym przyjemnościom, będzie ważna, kochana i wolna od absurdalnych wymysłów chasydzkich rabinów. Przebyć drogę od tak trudnego dzieciństwa, poprzez zdobycia wykształcenia, aż do pełnej samodzielności i wzięcie odpowiedzialności za syna, bez żadnego praktycznie wsparcia rodziny, to jest naprawdę wielki wyczyn! 

"Nie wolno unosić się prawdziwym gniewem, ale z uwagi na chinuch (surowe wychowanie i karcenie) można udawać, jeśli się musi. W naszej rodzinie nie całuje się i nie przytula. Nie prawi się komplementów. Zamiast tego czujnie obserwujemy się nawzajem , zawsze w pełnej gotowości, by wytknąć komuś każde duchowe lub materialne potknięcie. Chaja mówi, że to jest prawdziwe współczucie: dbałość o duchowe dobro innych."

"W szkole uczyli mnie, że jeśli nie odprawimy pokuty przed ostatnim dźwiękiem baraniego rogu, w który dmie się w Jom Kippur, Haszem sam wymierzy sprawiedliwość. Nie istnieje na tym świecie niezasłużona kara - podkreślały z emfazą nauczycielki. Bóg odmierza i wylicza każdą odrobinę cierpienia. Zaczynam rozumieć dlaczego uważamy się za złych z natury - skoro tyle cierpimy, musimy być coraz gorsi. Ale Zajde i Bube (dziadkowie bohaterki) to bodaj najpobożniejsi ludzie, jakich znam, a mimo to ich życie jest pasmem cierpień. Cóż takiego zrobili by sobie na to zasłużyć?"

Polecam!
Moja ocena: 5/6


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz