piątek, 25 stycznia 2019

Olga Tokarczuk "Księgi Jakubowe"

Autorka: Olga Tokarczuk
Tytuł: "Księgi Jakubowe"
Wydawnictwo Literackie, październik 2014

Zarzekałam się, że nie przeczytam. Nie zamierzałam i już. Nawet po tym, jak książka otrzymała Nike w 2015 roku. Ale po spotkaniu z Olgą Tokarczuk w Bostonie stwierdziłam, że podejmę wyzwanie, że warto spróbować zapoznać się z najnowszą prozą jednej z najbardziej rozpoznawalnych polskich pisarek, odświeżyć też stare lektury i generalnie być na bieżąco, żeby wiedzieć, za co poniektórzy Autorkę wyklinają. I fantastycznie, że takie postanowienie poczyniłam. 
Bo "Księgi Jakubowe" to powieść totalna, wszechogarniająca, lektura, w którą człowiek wpada i się zatapia, ciężko jest skupić myśli na innych tematach. I tak się podróżuje przez 1000 stron ("siedem granic, pięć języków i trzy duże religie").
Dobrze, że dużo tego druku, bo wątków jest tyle, że przy stronie nr 200 ma się wrażenie, że akcja dopiero się zaczyna. Wiele warstw, wielu bohaterów, wiele historii. Wszystko spaja razem Jakub Frank, żydowski, samozwańczy mesjasz, który w drugiej połowie XVIII wieku namówił tysiące żydów do przyjęcia chrztu. Jak powiedziała Autorka: "najbardziej nieprawdopodobne w tej historii jest to, że naprawdę się wydarzyła". Narrację w książce prowadzi kilka osób. Min widzimy świat z perspektywy Jenty - babki, która miała umierać, ale nie umiera.
Połknęła zapisany amulet i teraz nie wiadomo, w którym ze światów przebywa. Ma jednak szerszą perspektywę niż większość bohaterów, a przez to i my więcej wiemy. Mentor Jakuba i jego najwierniejszy, najbardziej naiwny (?) wyznawca Nachman prowadzi zapiski z życia Pana (jak wierni nazywają Jakuba), zatytułowane "Resztki" i stara się w nich opisać drogę, wierzenia, nauczania, historię frankistów czyli antytalmudystów. Ksiądz Chmielowski w osobnym wątku próbuje stworzyć encyklopedię wiedzy uniwersalnej, która obejmowałaby porady dla wszystkich i stała na półce w każdym domu. Jest jeszcze Antoni Kossakowski czyli Moliwda - barwny ptak, który trochę frankistom pomaga, ale tak naprawdę ustawia wszystko pod siebie - typ cwaniaczka, który zawsze unosi się na powierzchni (to moja interpretacja). I kobieta czołg - hrabina Kossakowska - prototyp amerykańskiego lobbysty - nie ma opcji, że się nie da. Jeżeli coś postanowiła, to uda się to przeforsować.  A poza tym dziesiątki innych różnorodnych, świetnie i pełnie nakreślonych postaci. 

"Księgi Jakubowe" to proza wielowarstwowa, ogrom tematów do dyskusji i interpretacji. Mnie szczególnie podobał się proces powstawania i upadku mesjasza, używając górnolotnego określenia. Człowiek niegłupi, można powiedzieć inteligentny, ale bez przesady, prosty w obyciu i usposobieniu, za to z brawurą wypisaną na twarzy, wielką pewnością siebie, znajduje ludzi, którzy zaczynają w nim widzieć przewodnika. Stopniowo sam nabiera pewności, że jest stworzony do przywództwa, zagłębia się w "nauki", wysłuchuje starszych, nabiera mocy, robi dużo szumu wokół siebie, aż któregoś dnia okazuje się, że to mesjasz. Prowadzi wystawny i głośny tryb życia, zarówno prawdziwe historie o nim i jak i plotki, zaczynają mutować, żyć własnym życiem i trafiają w świat. Dużo szumu, mało treści. Taki osiemnastowieczny celebryta. Coraz więcej ważnych osób chce go poznać, bo być może warto. Jakub Frank zdecydowanie budzi ciekawość. Bohater oczywiście z tego korzysta, wszystko niby dla nowej wiary i lepszej przyszłości wiernych. R
zeczywiście, niektórym się powiodło. Jako konwertyci na katolicyzm otrzymywali często tytuły szlacheckie. Ale generalnie byli wyklęci przez swoich jako zdrajcy, a katolicy patrzyli na nich podejrzanie. Sam Jakub z życia korzystał  jak mógł: mesjasz mesjaszem, ale rozwiązłość seksualna, materialne zbytki, najlepsze, najdroższe jedzenie i alkohole za czasów dobrobytu były na porządku dziennym. Pieniądze oczywiście pochodziły od wiernych (nie zawsze świadomych, na co dokładnie płacą). Ciekawe jest to, że mesjasz przecież sam się nie kreuje. Tworzą go ludzie, którzy w niego wierzą. W zwykłym kichnięciu wyznawcy Jakuba nie dostrzegali przeziębienia, tylko znak od Boga (to oczywiście mój skrót myślowy). Z czasem bohater popadł w niełaskę, najwierniejsi wyznawcy rozpierzchli się po świecie, a młodzież, która przyjeżdżała na nauki i szkolenia, widziała w coraz starszych frankistach już tylko grupę żałosnych starców. 

"Księgi Jakubowe" są pięknie wydanie. To jedna z tych książek, którą naprawdę powinno się mieć w wersji papierowej. Podzielona na księgi, z licznymi rysunkami i mapami, z odwrotną numeracją stron. "Inna numeracja ksiąg zastosowana w tej książce jest ukłonem w stronę ksiąg pisanych po hebrajsku. A także przypomnieniem, że każdy porządek jest kwestią przyzwyczajenia." 

Bardzo, bardzo polecam!

Moja ocena: 6/6


2 komentarze:

  1. Zdecydowanie muszę przeczytać. A tak w ogóle, to wszystkiego dobrego w kolejnym roku! Spóźnione życzenia, ale szczere! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i wzajemnie. Kolejne książki Olgi Tokarczuk czekają u mnie w kolejce. Jak dostanie Nobla, to będę się mogła przynajmniej wypowiedzieć, że znam :-) No a poza tym, naprawdę warto.

    OdpowiedzUsuń