środa, 22 lutego 2017

Hanya Yanagihara "Małe życie"

Autor: Hanya Yanagihara
Tytuł: "Małe życie" 
Wydawnictwo W.A.B, kwiecień 2016 

Po pierwsze i po ostatnie, to nie będzie recenzja, bo tych już powstało więcej niż stron książki. 

Więc, więc, więc...

Bez względu na to, co tu zostanie napisane w dalszej części, to stwierdzam: 
  • nie żałuję, że przeczytałam
  • lektura dość wciągająca
  • ciekawi bohaterowie, w których świat na kilka dni wsiąknęłam 

Ale, ale, ale...

Długo zbierałam się do tego, żeby "Małe życie" w ogóle przeczytać. Jedna z najgłośniejszych książek ostatniego roku, okupująca wysokie miejsca w większości rankingów, ale z jakiegoś powodu spora część recenzji próbowała rozgryźć czy to "hit czy kicz". Dość zniechęcające. Bo poświęcenie czasu na 800 stron, po to by stwierdzić, że to nie miało sensu, wydaje się jednak pewnym ryzykiem. Ostatecznie przekonała mnie bardzo emocjonalna opinia z bloga: God save the books. I tak jak napisałam wyżej, nie żałuję, że przeczytałam, ale coś mi po prostu tutaj nie gra. 
Akcja powieści to opowieść o życiu czterech przyjaciół, którzy poznają się w czasie studiów. Przynajmniej tak zapowiada się na początku. Okaże się jednak, że historia tak naprawdę dotyczy postaci Juda, wokół którego koncentrują się wszystkie wątki i wydarzenia. Jude to bohater z traumatycznym dzieciństwem, które warunkuje całe jego późniejsze życie i spod którego ciężaru nigdy nie zdoła się wyzwolić. Czytelnik ma wrażenie, że być może z czasem, Jude się przełamie, zrozumie i poczuje, że przeszłość minęła, a teraz otaczając go ludzie, którym może ufać, ale niestety... jego otchłań rozpaczy i odczuwany bezsens życia są nie do naruszenia. Wysiłki wszystkich otaczających go osób są zupełnie daremne, chwil szczęścia jest mało, za to dramatyczne przeżycia z dzieciństwa jak hieny dają o sobie znać każdego dnia. Piszę ogólnikami, bo ciężko cokolwiek o tej książce powiedzieć, żeby nie zdradzić treści. Ciekawy wydaje mi się wątek, o którym Autorka mówiła w wywiadach: że człowiek ma prawo nie chcieć przeżyć swojego życia po tym, co go spotkało. Nie wiem. Nie mam zdania na ten temat. Być może to kwestia indywidualnych doświadczeń i wrażliwości każdego z nas z osobna, być może to kwestia wiary albo niewiary. 
Mnie osobiście rzeczywistość w tej książce nie przekonuje. Wszyscy przyjaciele są absolutnie, zawsze wspierający, żadnych rozterek, żadnych załamań, zawsze na 100% gotowość pomocy w ekstremalnych(!!!) sytuacjach. Ludzie otaczający Juda znoszą ze zrozumieniem i miłością cały komplet wyzwań, które im serwuje. Żadnego: "kurwa DOSYĆ!"; żadnego: "nie mogę już więcej Jude, nie dam rady". Wszyscy kochają, wszyscy mogą, wszyscy dadzą radę 24 godziny/356 dni/trzydzieści kilka lat. Już bardziej jestem w stanie uwierzyć w opis traum i zła, którego bohater doświadczył. A o tym z ledwością można czytać. W moim prywatnym rozstrzygnięciu czy "Małe życie" to hit czy kicz szala jednak przechyla się na stronę kiczu. Nie powiem, że w kiczu się mocno tapla, ale zdecydowanie się o niego mocno ociera. 
Najbliżej mi w opinii o książce do tego co sądzi Kinga Dunin (dla tych którzy planują przeczytać, uprzedzam, że jest w poniższej recenzji sporo spojlerów). 


Moja ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz