poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Dionisios Sturis, Ewa Winnicka "Głosy Co się zdarzyło na wyspie Jersey"

Autorzy: Dionisios Sturis, Ewa Winnicka
Tytuł: "Głosy Co się zdarzyło na wyspie Jersey"
Wydawnictwo Czarne, luty 2018 

Spojrzenie pary wybitnych reporterów na tabloidową historię, którą żyły media na wyspie Jersey w 2011 roku. Wiadomo, że happy endu nie będzie. Popołudniem 14 sierpnia 2011 roku Damian Rzeszowski zaszlachtował nożami teścia, żonę i dwójkę dzieci oraz przebywającą w odwiedzinach przyjaciółkę z córką. Potem sam zadał sobie kilkanaście ciosów, ciężko ranny trafił do szpitala, ale został odratowany i stanął przed sądem. W procesie sędzia skazał go na 30 lat pozbawienia wolności w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Damian został uznany za niepoczytalnego w chwili popełnia czynu, dlatego skazano go za zabójstwo, a nie morderstwo. Mógłby więc wyjść na wolność po odbyciu kary. To się jednak nie stanie, bo skazany odebrał sobie życie 31 marca 2018 roku. Reporterzy zabierają nas na salę sądową, gdzie rozgrywa się batalia psychiatrów o stan umysłowy oskarżonego. Wiadomo, że zabił. Adwokaci przyjmują linię obrony o słyszanych głosach, niepoczytalności, silnej depresji. Powołani na świadków psychiatrzy w większości przychylają się do tej wersji. Tylko jeden lekarz jest odmiennego zdania i twierdzi, że Damian dokładnie wiedział, co robi. Mnie akurat on przekonał, ale ława przysięgłych nie dała mu wiary. Ewa Winnicka już w reportażu Był sobie chłopczyk pokazała, że ma wybitną umiejętność nakreślania szerszego tła sytuacji. Tutaj szczególnie zwraca uwagę na problem imigracji Polaków. Pisze między innymi o tym, że polska imigracja podzielona jest na imigrację A i B. A to ludzie wykształceni, znający języki, często wyjeżdżają, na z góry zaplanowane kontrakty, zapisują dzieci do lokalnych szkół i szybko się integrują. Imigracja B to Polacy przeważnie ze słabym wykształceniem, emigrujący z regionów, w których załamał się przemysł, często nieznający języków. Zdarza się, że dzieci zostają w Polsce, a tylko rodzice pracują za granicą. Bardzo często są to ludzie nieznający swoich praw, których dotyczy kryzys finansowy, a to "prowadzi do stanów lękowych i halucynacji". Zdarza się, że Polacy nie rozumieją też kodów kulturowych, inaczej się ubierają, inaczej wyglądają, nie odnajdują się w społeczeństwie wielokulturowym. Ograniczenia w znajomości angielskiego (albo brak statusu rezydenta - który np. na Jersey dostaje się po 5 latach dopiero, pod warunkiem spełnia surowych wymogów), uniemożliwia im dostęp do pomocy psychologicznej. Szokujące jest to, że ludzie wyjeżdżają gdzieś i zupełnie nie orientują się w sytuacji kraju, w którym mieszkają. Cytowana w reportażu "Barbara Drozdowicz, szefowa East European Resources Center - organizacji pomocy dla migrantów z Europy Środkowej - mówi, że wielu obywateli polskich nie ma świadomości, że Wielka Brytania opuszcza Unię Europejską. Nie słyszeli o brexicie."
Drugim ważnym tłem jest oczywiście rodzina Damiana. Okazuje się, że była przemocowa. Empatia chyba też nie była tam zbyt mocną stroną, skoro rodzice Damiana nie pofatygowali się na pogrzeb synowej i wnucząt, bo zajęci byli pilnowaniem, żeby im nie przepadło mieszkanie.
Według naszej obecnej władzy w polskich rodzinach nie ma kwestii przemocy, to wszystko to tylko lewackie wymysły. Tymczasem "według statystyk ogłoszonych przez policję w 2017 roku kobiety z Polski stanowiły jedną czwartą wszystkich ofiar przemocy domowej w Wielkiej Brytanii. Następne na liscie były Albanki. Tylko w pierwszych pięciu miesiącach 2018 roku w samym północnym Londynie zginęły cztery Polki. Zostały zamordowane przez swoich polskich partnerów."
To mówi samo za siebie!


Polecam!

Moja ocena: 5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz