środa, 14 listopada 2018

Małgorzata Rejmer "Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii"

Autorka: Małgorzata Rejmer
Tytuł: "Błoto słodsze niż miód. Głosy komunistycznej Albanii"
Wydawnictwo Czarne, październik 2018

Pierwszy zbiór reportaży Małgorzaty Rejmer "Bukareszt. Kurz i krew" przeczytałam niejako z konieczności. Ogólnie zachwytom nie było końca, więc postanowiłam sprawdzić, o co chodzi. I sama wkrótce wylądowałam w szerokim gronie zachwyconych. Z lekturą kolejnej pracy Autorki nie zwlekałam ani chwili. Małgorzata Rejmer jest Mistrzynią Reportażu! Krzysztof Varga pisał kiedyś, że felietony wybitnego felietonisty czyta się dla nich samych, a niekoniecznie dla tematu, który poruszają. To samo mogłabym powiedzieć o wybitnej reporterce. Dwa kraje: Rumunia i Albania, które nie mogłyby mnie interesować mniej. A jednak po przeczytaniu reportaży Małgorzaty Rejmer jestem pewna, że moje życie po ich lekturze jest bogatsze.
Wstrząsająca książka o komunizmie w Albanii, pokazująca czasy, gdy NIKOMU nie można było ufać, włączając w to brata, żonę i dzieci. Historie bohaterów, którzy nie zostali złamani przez system, wyznaczają nowe granice dla pojęcia lojalności i przyzwoitości, granice, do których nikt z nas nie chciałby się nawet zbliżyć, żeby je przetestować. Złamane na zawsze życia tych, którym udało się przetrwać. Mało tu uśmiechu i nadziei. Ogromy podziw dla Autorki, za dotarcie do ofiar systemu, za rozmowy z nimi. Wielu bohaterów opowiedziało po raz pierwszy o swoich przeżyciach właśnie Małgorzacie Rejmer. Albania nigdy nie rozprawiła się ze swoją komunistyczną przeszłością. Nikt nie został ukarany. Sprawcy chodzą po ulicach i mijają się z ofiarami. Większość z nich nawet nie czuje się winna. 

"Wszystko się już kiedyś zdarzyło. Wszystko zostało już zapisane. Każdą historię, jaka nam się przydarza, można znaleźć w greckich mitach, u Szekspira, u Dostojewskiego; literatura różni się od życia tylko kilkoma błahymi szczegółami. 
Bashkim Shehu mówi, że parabole Kafki najlepiej objaśniają realia życia w Albanii. Są w nich trzy warstwy, które odnoszą się do kwestii wolności jednostki: stosunek do ojca, do państwa i do Boga. 
- Myślę, że czasem ojciec, państwo i Bóg mogą być tym samym. I że u Kafki równie ważna jak zniewolenie jest samotność głównego bohatera, rozpaczliwe próby znalezienia kogoś, kto mógłby odwrócić jego los, kto mógłby mu pomóc, kto dostrzegłby absurd systemu i wzniecił bunt. Ale czasem taki scenariusz po prostu nie jest możliwy. Jedyne, co zostaje, to przebłysk ludzkiej życzliwości, kilka wersów zakazanej książki, krótka chwila zrozumienia."

"Partia wybierała ci studia, partia osadzała cię w mieście lub na wsi, partia dawała błogosławieństwo narzeczonym, partia zrywała nieodpowiednie związki i pilnowała by nie doszło do mezaliansów. "Zły" musiał wybić sobie z głowy "dobrą". "Dobra" musiała zapomnieć o "złym" i wziąć "dobrego", którego podsunęła jej partia. 
Od rana do wieczora słyszałeś, że żyjesz w najlepszym z możliwych światów  że czuwa nad tobą dobry wujek i wódz. Wytycza granice twojego podwórka i nie pozwala ci się oddalać, bo mógłbyś się zgubić. Winny mu jesteś nieskończoną wdzięczność, bo on wie najlepiej, czego i ile potrzebujesz, i tyle właśnie ci da."

"System myśli za ciebie, mówi ci jak żyć, co sądzić, kogo kochać. Władza wypełnia ci każdą godzinę życia: wstać o szóstej, wyprawić dzieci do szkoły, pójść do fabryki... Reżim dyktuje rytm, tak by nie było nawet chwili na zastanowienie się: kim jesteśmy? Co robimy?
A teraz spróbuj powiedzieć na głos: "Nie podoba mi się, jak wygląda życie w Albanii." No, odważ się komus wyznać: "Nie takiego życia chcieliśmy". Spróbuj i czekaj, co się stanie, kto następnego dnia zapuka do twoich drzwi."

"Ludzie okazywali mi wielkie serce. Byli biedni, ale uczciwi, nie mieli wiele, ale wszystkim się dzielili. W gruncie rzeczy ludzie różnią się od siebie mniej niż sądzimy. W swojej esencji są tacy sami: próbują unikać zła i odpowiadają dobrem na dobro. Zawsze starałem się zbliżać do ludzi, licząc na to, że są z natury dobrzy. Jeśli system chce wydobyć z człowieka zło, bez kłopotu je znajdzie, ale jeśli człowiek chce wydobyć z człowieka dobro, to i dobra znajdzie się pod dostatkiem."

"Gdy ktoś z zagranicy pyta mnie o współczesną Albanię mówię: rok 1997, kiedy kraj stał a krawędzi wojny domowej, to było uderzenie w twarz. Ale czasy komunizmu to było, jakby ktoś gwałcił cię każdego dnia. Każdego dnia traciłaś poczucie bezpieczeństwa i godność. Jeśli urodziłaś się wśród zdeklasowanych, każdego dnia szykowałaś się na najgorsze."

"Taki był mój los: siedemnaście lat więzienia. Musiałem je zaakceptować i nadać im sens. To dotyczy każdego, nieważne, co nas spotyka: choroba czy więzienie, utrata czy klęska. W każdych okolicznościach powinniśmy nadawać znaczenie i sens swojemu losowi, wychodzić mu naprzeciw, konfrontować się z nim. Nie łamać się pod ciężarem losu."

"Niezależnie od ideologii, ludzie mają w sobie i miłosierdzie, i okrucieństwo. Nigdy nie można przewidzieć, która strona człowieka odsłoni się przed tobą." 

Polecam z całego serca!!!

Moja ocena: 6/6 

piątek, 9 listopada 2018

Maria Hawranek, Szymon Opryszek "Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju"

Autorzy: Maria Hawranek, Szymon Opryszek
Tytuł: "Wyhoduj sobie wolność. Reportaże z Urugwaju"
Wydawnictwo Czarne, wrzesień 2018

O Urugwaju pojęcie miałam takie, że wskazałabym go na mapie i nic poza tym. Tymczasem bardzo ciekawe reportaże Marii Hawranek i Szymona Opryszka pokazują mały (około trzech milionów mieszkańców), ale niesamowity kraj, który zdecydowanie warto poznać.
Państwo, w którym wyróżnianie się jest w złym guście, prezydenci jeżdżą do pracy starymi, wysłużonymi samochodami, nie mają służby i pracują na farmach, a idealizm (np. w służbie publicznej) jest ciągle cenioną wartością, a nie naiwną postawą frajerów.
Reportaże przeczytać warto, bo stanowią dowód na to, że nie każda, wydawać by się mogło, z góry skazana na niepowodzenie sprawa, taka jest. Doskonały tekst o przegranym przez Philipsa Morrisa arbitrażu z państwem Urugwaj, pokazuje, że dziesiątki najlepszych prawników i  wielomilionowe fundusze na walkę prawną, nie zawsze przynoszą pożądane efekty. Gigant tytoniowy pozwał Urugwaj za ograniczanie im swobody rynkowej, czyli za wprowadzenie ogromnej wielkości obrazków o szkodliwości palenia na opakowaniach papierosów oraz za zakaz marketingowego różnicowania produktów kolorami (paski czerwone, niebieskie, złote etc.). Urugwaj się nie wystraszył i nie ugiął. W toczącej się wiele lat sprawie, władze przedstawiły raporty, badania i udowodniły, że koncern wiedział o szkodliwości palenia i oszukiwał społeczeństwo. W ostatniej już fazie Philips Morris chciał pójść na ugodę, ale władze pozwanego kraju się nie zgodziły. Gigantyczne odszkodowanie od koncernu zostało przeznaczone na podniesienie emerytur najuboższym.   
Reportaże pokazują też kraj, w którym władze potrafią spojrzeć na problem logicznym okiem, przeanalizować fakty i dane, wyciągnąć wnioski i zmienić zdanie. Tak było np. w przypadku legalizacji marihuany. Przyznam szczerze, że moje zdanie w tej kwestii też uległo zmianie po lekturze. I uważam, że marihuana powinna być tak jak papierosy i alkohol dozwolona, ale sprzedaż powinno kontrolować wyłącznie państwo (system licencji itd.). 
Urugwaj nie jest oczywscie rajem na Ziemi, błędów i obłędów jest również dostatecznie dużo.  Wielkie hurraaa dla przyjęcia uchodźców z Syrii z jednej strony było wspaniałym gestem społeczeństwa, a z drugiej pokazało, że nawet najlepsze intencje bez właściwej organizacji, zamienią się w swoją własną parodię. Podobnie z ideą rozdzielności kościoła od państwa, której Urugwaj jest chyba najbardziej zagorzałym zwolennikiem na swiecie. Tekst o wyrzuconej ze szkoły dyrektorce, za rzekome rozmawianie z uczniami o Bogu, dowodzi, że fanatyzm po każdej stronie jest głupi i niebezpieczny. 
Ale tak jak mówi tytuł: wolność się hoduje i Urugwaj jest tego przykładem.

Zachęcam do lektury!
Moja ocena: 5/6



czwartek, 1 listopada 2018

Olga Tokarczuk, Jennifer Croft w Brookline Booksmith

25 września 2018
Brookline Booksmith, Brookline, MA, USA
Olga Tokarczuk, Jennifer Croft 


Olga Tokarczuk odwiedziła księgarnię Brookline Booksmith przy okazji swojej wizyty w Stanach i promowania książki "Bieguni". Razem z tłumaczką Jennifer Croft wzięły udział w spotkaniu w ramach "Transnational Literature Series", czyli cyklicznego wydarzenia, skupiającego się na literaturze związanej z migracją, przemieszczaniem się, wygnaniem, ze specjalnym uwzględnieniem pracy tłumacza i jego wkładu w dzieło. Patronem serii jest magazyn internetowy Words without Borders. 
Czytałam "Biegunów" wiele lat temu, zaraz po tym jak się ukazali w Polsce, ale powiem szczerze, że dosyć mnie wtedy zmęczyli. Natomiast Międzynarodowa Nagroda Bookera dla książki w 2018 roku i spotkanie z Pisarką, zmotywowały mnie do ponownego po nią sięgnięcia. I mam wrażenie, że tym razem z większym zrozumieniem. Recenzji było już wiele... więc tutaj tylko kilka cytatów, które mnie poruszyły/zaintrygowały: 


"Każdy kto kiedykolwiek pisał powieść, wie, jakie to ciężkie zajęcie, to niewątpliwie jeden z najgorszych sposobów samozatrudnienia. Trzeba cały czas pozostawać w sobie, w jednoosobowej celi, w całkowitej samotności. To kontrolowana psychoza, paranoja z obsesją zaprzęgnięte do pracy, dlatego pozbawione piór, tiurniur i weneckich masek, z których je znamy, a przebrane raczej w rzeźnicze fartuchy i gumiaki, z nożem do patroszenia w ręku. Widzi się z tej pisarskiej piwnicy zaledwie nogi przechodniów, słyszy stuk obcasów. Czasami ktoś przystanie, żeby się schylić i rzucić do wnętrza okiem, można wtedy ujrzeć ludzką twarz i zamienić nawet kilka słów. W istocie jednak umysł zajęty jest swoją grą, którą toczy sam przed sobą w naszkicowanym pospiesznie panoptikum, rozstawiając figurki na prowizorycznej scenie - autor i bohater, narratorka i czytelniczka, ten, który opisuje."

"Kiedy wyruszam w podróż, znikam z map. Nikt nie wie, gdzie jestem. W punkcie, z którego wyszłam, czy w punkcie, do którego dążę? Czy istnieje jakieś "pomiędzy"? Czy jestem jak ten zagubiony dzień, gdy leci się na wschód, i odnaleziona noc, gdy na zachód? Czy obowiązuje mnie to samo prawo, z którego dumna jest fizyka kwantowa - że cząstka może istnieć równocześnie w dwóch miejscach? Czy inne, o którym jeszcze nie wiemy i którego nie udowodniono - że można podwójnie nie istnieć w jednym i tym samym miejscu?
Myślę, że takich ja jest wielu. Znikniętych, nieobecnych. Pojawiają się nagle w terminalach przylotów i zaczynają istnieć, gdy urzędnicy wbiją im do paszportu stempel albo gdy uprzejmy recepcjonista w jakimś hotelu wręczy im klucz. Zapewne odkryli już swoją niestałość i zależność od miejsc, pór dnia, od języka czy miasta i jego klimatu. Płynność, mobilność, iluzoryczność - to właśnie znaczy być cywilizowanym. Barbarzyńcy nie podróżują, oni po prostu idą do celu albo dokonują najazdów."

"Wielu ludzi wierzy, że istnieje na układzie współrzędnych świata punkt doskonały, gdzie czas i miejsce dochodzą do porozumienia. Może to nawet dlatego wyruszają z domu, sądzą, że poruszając się choćby chaotycznie, zwiększają prawdopodobieństwo trafienia do takiego punktu. Znaleźć się w odpowiednim momencie i w odpowiednim miejscu, wykorzystać okazję, chwycić chwilę za grzywkę, wtedy szyfr zamka zostanie złamany, kombinacja cyfr do wygranej - odkryta, prawda - odsłonięta. Nie przegapić, surfować po przypadku, zbiegu okoliczności, zrządzeniach losu. Nic nie potrzeba - wystarczy tylko się stawić, zameldować w tej jednej konfiguracji czasu i miejsca. Można tam spotkać wielką miłość, szczęście, wygraną w tot-lotka albo wyjaśnienie tajemnicy, nad którą wszyscy biedzą się daremnie od lat, lub śmierć."

"Istnieją kraje, w których ludzie mówią po angielsku. Ale nie mówią tak jak my, którzy mamy własny język ukryty w bagażach podręcznych, w kosmetyczkach, angielskiego zaś używamy tylko w podróży, w obcych krajach i do obcych ludzi. Trudno to sobie wyobrazić, ale angielski jest ich językiem prawdziwym! Często jedynym. Nie mają do czego wracać ani zwrócić się w chwilach zwątpienia. 
Jakże muszą się czuć zagubieni w świecie, gdzie każda instrukcja, każde słowo najgłupszej piosenki, menu w restauracjach, najbłahsza korespondencja handlowa, przyciski w windzie są w ich prywatnym języku, Mówiąc, mogą być w każdej chwili zrozumiani przez każdego, a ich zapiski trzeba chyba specjalnie szyfrować. Gdziekolwiek się znajdą, wszyscy mają do nich nieograniczony dostęp, wszyscy i wszystko. 
Są już projekty, słyszałam, żeby wziąć ich pod ochronę, a może nawet przyznać im jakiś jedyny mały język, z tych wymarłych, których nikt już nie potrzebuje, żeby mogli mieć coś dla siebie, własnego."

Postanowienie/wyzwanie po spotkaniu z Olgą Tokarczuk??? "Księgi Jakubowe" chociaż zarzekałam się, że nie podejmę wyzwania 😊

Polecam... ogólnie... spotkania z pisarzami!!!