sobota, 30 marca 2013

Małgorzata Łukowiak "Projekt: Matka"

Autor: Małgorzata Łukowiak
Tytuł: "Projekt: Matka"
Wydawnictwo: Świat Książki

Sięgnęłam po tą książkę, bo zabrakło mi lektur na półce. Niedługo jadę do Polski, a tam już czeka na mnie wielka sterta książek, które sobie zamówiłam i które przywiozę ze sobą do Danii. Długa duńska przerwa świąteczna zaskoczyła mnie brakiem tomów do przeczytania. Do tego na zewnątrz mróz i wiatr. Cóż robić. Postanowiłam ratować się wydwanictwami na kindla. Założenie było jedno: ma być coś lekkiego. Poszukałam w sieci i zupełnie przypadkowo trafiłam na "Projekt: Matka". Dowiedziałam się, że to przedruk bloga, który autorka od dłuższego czasu pisze w sieci.






Kliknęłam "kup" i książka trafiła na mojego kindla. Do tej pory zastanawiam się jak to się właściwie stało. Dużo słucham o macierzyństwie ostatnio. I nie są to przeważnie krzepiące informacje. Sama, jako jeszcze nie matka ,lubię obserwować metamorfozy ludzi z totalnych "nigdy żadnych dzieci", w absolutynych wielbicieli maluchów, albo w wielbicieli z przymusu. Sama wyznaję kilka teorii rodzicielstwa  i jestem pewna, że życie je kiedyś zweryfikuje. A przede mną książka Małgorzaty Łukowiak: najzabawniejsze jest to, że głównym moim założeniem było to, że ma być lekko. No i było. Sam tekst czyta się świetnie. Autorka jest mistrzynią ciekawych i czasami dość pokrętnych konstrukcji językowych, "niepasujących" do stereotypowego słownictwa (słodkiego, zdrabnianego, infantylnego), jakim często piszę się o dzieciach i macierzyństwie. Ale poza tym to ciężki kaliber. Małgorzata Łukowik, zaangażowany i odpowiedzialny pracownik korporacji, pewnego dnia wyznacza sobie zadanie (tak, dokładnie w ten sposób: wyznacza sobie zadanie) zostania matką. Po początkowych trudnościach z zajściem w ciążę, dalsza część planu przebiega zgodnie z harmonogramem. Przeżywamy razem z bohaterką ciążę, przez kolejne dni odkrywamy kolejne niespodzianki ciążowego stanu z gatunku "tego bym się nie spodziewała, o kurcze, to naprawdę tak wygląda?!", a w końcu jesteśmy świadkami narodzin pierwszego dziecka. Potem będzie jeszcze dwójka. Autorka staje się matką. Też matką. Bo poza tym prawie cały czas pracuje, a do swoich obowiązków po porodzie wraca bardzo szybko. Gdy już są dzieci mamy wrażenie, że nie... to wszystko jest niemożliwe do ogarnięcia. Naprawdę ciężki kaliber (przynajmniej jak dla mnie: kobiety bez dzieci, prowadzącej dość wygodny tryb życia).  Zastanawiam się czy książka mnie zachęciła, czy zniechęciła do bycia matką. Raczej ani jedno, ani drugie. Po prostu prezentuje fakty. Na plus: autorka jednak ma trójkę dzieci i to z wyboru, czyli chyba nie jest tak najgorzej; nie zamieniłaby tego na życie bez dzieci (przynajmniej tak wnioskuję); zachowuje duży dystans do rzeczywistości; szybko wróciła do pracy i cały czas pracuje, prezentuje rzeczowe i relistyczne spojrzenie na prawa i problemy kobiet: na te prawdziwe, a nie wyimaginowane i symboliczne - popieram i w pełni się zgadzam, dzieli się z czytelnikami przemyśleniami dojrzałej i świadomej matki.  Na minus: książkajest zapisem bloga, czyli dużo chaosu i "wyrywkowości". Podsumowując: nie żałuję, że przeczytałam :-)

Moja ocena: 4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz