piątek, 3 maja 2013

Szczepan Twardoch "Morfina"


Autor: Szczepan Twardoch
Tytuł: Morfina
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2012

Miałam wczoraj szczery zamiar skończyć wieczorem rozpoczętą już dwa tygodnie temu "Morfinę". Niestety nie udało się. Nagle pojawiło się tysiące drobnych spraw nie cierpiących zwłoki i nawet nie zauważyłam, gdzie podział się wieczór. Bywa i tak. Ale najgorsze jest to, że ponieważ nie skończyłam książki wczoraj, musiałam z nią jechać dzisiaj do pracy. Kolejny poranek w towarzystwie Konstantego Willemanna. Jak określić mój stosunek do głównego bohatera? Powiem krótko: wkurzał mnie maksymalnie, miałam go totalnie dość, zdarzało mi się odłożyć książkę z przeświadczeniem, że tego po prostu to już za wiele! Z drugiej jednak strony wracałam i chciałam czytać dalej. Konstanty to syn Ślązaczki, która zadecydowała, że będzie Polką i niemieckiego oficera, arystokratycznego pochodzenia. Jest początek wojny, Polska po kapitulacji, a główny bohater próbuje "wymigać" się od wojska i ukrywa się w Warszawie. Nie przeszkadza mu to jednak w imprezowym życiu, narkotyzowaniu się, wizytach u prostytutek, przesiadywaniu w kawiarniach. Ponieważ mówi świetnie po polsku i po niemiecku, zostaje wciągnięty w działania konspiracyjne. Przytrafiają mu się przedziwne zdarzenia... tyle o akcji. Bohater cały czas zastanawia się kim jest. W książce przewijają się jego rozważania o tożsamości. Czy jest Polakiem, czy jest Niemcem, czy jest po prostu Konstantym Willemannem. Dla mnie trochę tego za dużo... wydaje mi się, że "przemyślenia" w wielu miejscach są naciągane. Poza tym nie wiem, kiedy ten bohater jest szczery, nawet wobec siebie. Niby na końcu książki przechodzi przemianę, ale i tak wszystko kończy się strzałem w żyłę z morfiny i wizytą u prostytutki. Ale może za mało w niego wierzę.
Jak czytałam o tej książce, jeszcze przed jej kupieniem, to odrzucał mnie już podtytuł:  Warszawa rok 1939. Powieść mimo wszystko trafiła do mnie, bo chciałam się przekonać za co został przyznany Paszport Polityki za 2012 r. Oczywiście wrzesień 1939 r. to ważna data, wszyscy o tym wiem, ale jakoś nie miałam chęci znowu czytać o polskich wojnach przegranych, patriotach, akcjach wyzwoleńczych, zjednoczeniu wobec wroga, podziemiu itd.  Takie były moje pierwsze skojarzenia. Podoba mi się, że "Morfina" nie ma z tymi tematami nic wspólnego. Autor rozprawia się z mitem Polaka patrioty. Pokazuje życie Polaka hulaki, narkomana, kurwiarza...
Powieść tętni żywym, mocnym, dosadnym językiem. Narkotyczna i transowa. Na pewno oryginalna i warta przeczytania.

Moja ocena: 4,5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz