poniedziałek, 27 grudnia 2021

Elizabeth Strout "William"; Lily King "Writers & Lovers"


Autorka: Elizabeth Strout "William"  
Wydawnictwo Wielka Litera, listopad 2021








Lily King "Writers & Lovers"   




W listopadzie miałm wielką przyjemność wziąć udział w spotkaniu z Elizabeth Strout prowadzonym przez Lily King, a organizowanym przez Wellesley books
Autorka opowiadała o swojej nowej książce "William", która przedstawia bliżej sylwetkę byłego mężka Lucy, głównej bohaterki powieści "Mam na imię Lucy". Małżonkowie spotykają się po latach, gdy dzieci z ich wspólnego małżeństwa są już dorosłe, a zarówno drugi mąż Lucy, jak i druga żona Williama nie żyją. Razem wyruszają z Nowego Jorku w rodzine strony Williama, aby poznać historię jego matki i zobaczyć skąd pochodziła i co ją ukształtowało. Trudna i na swój sposób bolesna historia rodzinna, choć jednocześnie wiele wyjaśniająca. 

Elizabeth Strout podkreślała na spotkaniu to, co jest dla niej jako pisarki bardzo ważne: nieustająca ciekawość ludzi, ich historii i przeżyć. Autorka w swoich powieściach opisuje miejsca, które bardzo dobrze zna, czyli Maine, z którego pochodzi i Nowy Jork, w którym mieszka. Ten realizm opisywanych miasteczek i społeczności dodaje jej powieściom głębokiego zakotwiczenia w rzeczywistości, upodabniając jej prozę niemalże do pamiętników. W czasie spotkania z sali padło pytanie, jaki powinien być idealny czytelnik. Według Elizabteh Strout, o ile taki istnieje, to dobrze aby był cierpliwy, ale nie za bardzo, zainteresowany, ale nie za długo. Autorka wspomniała, że podczas pisania towarzyszy jej zamysł nad tym, co utrzyma potencjalnego czytelnika przy książce. Stanowi to dla niej ważną wskazówkę przy tworzeniu. 

Przy okazji spotkania autorskiego z moją ulubioną autorką, poznałam również nową dla mnie pisarkę, "lokalną", pochodzącą z  Massachusetts  Lily King
Póki co przeczytałam jedną z jej książek "Writers & Lovers" i bardzo mi się spodobała. Jest szczególnie ciekawa dla mnie, bo jej akcja rozgrywa się w Cambridge,  Massachusetts. Lepiej się czyta, gdy w tekście rozpoznaje się miejsca, które się zna i widzi na codzień. Główna bohaterka Casey Peabody przyjechała do Cambridge po niespodziewanej śmierci matki. Jej jedynym planem jest napisanie książki, która zostałaby wydana i pozwoliła się utrzymać. Póki to się nie stanie, bohaterka pracuje jako kelnerka w restauracji i próbuje wiązać koniec z końcem, co nie jest łatwe przy jedych z najwyższych w Stanach cenach mieszkań i jedzenia. Podążanie za marzeniem oraz przygody miłosne w literackim świecie przyciągają czytelnika i pozwalają miło spędzić czas przy lekturze "Writers & Lovers". 
Ciepła, rozgrzewająca serce powieść, z wieloma momentami do śmiechu i dosadnym, ciętym językiem. 

Obydwie pozycje gorąco polecam!



sobota, 6 listopada 2021

Liane Moriarty "The Hypnotist's Love Story" "Apples Never Fall"

 


Autorka:  Liane Moriarty 

Tytuł:  "The Hypnotist's Love Story"





 






Autorka:  Liane Moriarty 

Tytuł:  "Apples Never Fall"


Bardzo lubię styl pisania Liane Moriarty i optymizm towrzyszący każdej powieści Autroki. Mimo tego, że poruszane tematy nie należą do błahych. Podoba mi się sposób budowania fabuły: czytelnik na początku dostaje słodki obrazek rodziny, albo pojedyńczego bohatera, by w toku rozwoju akcji przekonać się, że nie wszystko jest tak piękne, jak mogłoby się wydawać. 


W "Apples Never Fall" poznajemy rodzinę Delaney. Joy i Stan mieszkają sami, bo ich czwórka dorosłych dzieci wyprowadziła się już dawno temu. Spędzają życie na emerturze, po tym jak sprzedali prowadzą przez nich wiele lat szkołę tenisa. Joy marzy wnukach, a Stan rozpamętuje byłego ucznia Harrego, obecną gwiazdę kortów tenisowych, który niespodziewanie przed wielu latu opuścił szkołę Delaneyów. Pewnego dnia wieczorem do domu bohaterów puka nieznana dziewczyna i zostaje z nimi na dłużej. Akcja zagęszcza się, gdy Joy Delaney znika bez śladu, a policja zmierza do aresztowania Stana, jako głównego podejrzanego w sprawie. Historia nie mrozi krwi w żyłach. Znając sposób pisania Autorki, można podejrzewać, że wszystko skończy się dobrze. Ale to wcale nie sama sprawa zagnięcia jest najważniejsza. Interesująca jest postawa każdego z dzieci: kto wierzy, że tata jest winny, kto z kim trzyma sztamę, kto o kim ma jakie zdanie. Wśród czwórki rodzeństwa to już mamy różne sojusze i przymierza, co bardzo urozmaica akcję. Wspaniała lektura z przesłaniem, że być może nie zawsze jest dokładnie tak jak checmy, ale to nieważnie, bo i tak jest dobrze!

"The Hypnotist's Love Story" to dla mnie gatunek lekkiej i przyjemnej, ale jednocześnie nie uwłaczającej rozumowi, lektury. Dodam, że po zakończeniu szukałam nawet hipontyzerów w miejscu gdzie mieszkam i oglądałąm ich strony internetowe. Bardzo ciekawe! Główna bohaterka Ellen O'Farrell jest hipontyzerką i prowadzi swój gabinet w odziedziczonym po dziadkach przepięknym domu przy samej plaży. Bardzo chciałaby związać się kimś na dłużej i gdy spotyka Patrica czuje, że ten związek może się udać. Okazuje się, że jednak, że ukochany ma stalkera w postaci byłej dziewczyny. Mało tego Ellen zna tę osobę bardzo dobrze. W miarę rozwoju akcji i docierania do głębszych motywacji poprzedniczki Ellen, zaczynamy obdarzać ją empatią i trochę bardziej rozumieć jej zachowanie. 


Wspaniale spędzony czas z każdą z tych książek.


Gorąco polecam.


Moja ocena: 5/6


wtorek, 28 września 2021

Kazimierz Bem "Amerykańskie milionerki"


Autor: Kazimierz Bem

Tytuł: "Amerykańskie milionerki"

Wydawnictwo Poznańskie, sierpień 2021

Świetna, dowcipna i bardzo interesująca książka historyczna o Amerykankach epoki Gilded Age (1865-1917 w USA) i belle epoque (1870-1914 w Europie). W Nowym Świecie rodziły się i pomnażały zawrotne fortuny, tymczasem w Europie podupadały ogromne majątki arystkoratów. 

Bajecznie bogate młode Amerykanki były świetną partią dla zubożałych angielskich czy fransuckich arystokratów. Przez długie lata postrzegane jako głupie, naiwne i szukające tytułów, doczekały się częściowo należengo im miejsca w historii. "Przez wiele lat na takie związki patrzono z mieszaniną pogardy i seksizmu. W Europie uważano, że Amerykanki były głupie, nieokrzesane i to ich mężowie cierpieli katusze, które tylko trochę mogły im wynagrodzić milionowe posagi. [...] Pierwsze zmiany w psotrzeganiu bogatych Amerykanek nastąpiły w latch osiemdziesiąych i dziewięćdziesiątch XX wieku, gdy ocalałe pałace ich wnuków i prawnuków doczekały się pierwszych remontów. Wielu historyków sztuki zrozumiało, że gdyby nie amerykańskie miliony wpompowane w europejskie pałace i zamki u schyłku XIX wieku, dziś pałace Blenheim, Floors, Breteuil, Marais czy pałac w Żeganiu byłby ruinami, jeśli w ogóle istniały. Powoli zaczęto dostrzegać, jak wiele Amerykanek w tiarach było patronkami artystów takich jak John William Sargent, Philip de Laszlo, Maurice Ravel czy Manuel de Falla." 

Autor w książce przeplata rozdziały ogólnie nakreślające czytelnikowi Gilded Age (Nowy Jork, letnią siedzibę amerykańskich milionerów Newport, przyjęcia,bale, dobroczynność,skandale) z portretami dziesięciu wybranych dziedziczek bajecznych fortun, które wyszły za europejskich arystokratów. 

Każdy ze związków jest inny i niezwykle ciekawy, niestety większość z nich bardzo nieszczęsliwa. Na szczęscie dla Amerykanek, że nie przenosiły całych swoich majątków na mężów. W przypadku rozwodu, albo roztrwonienia przez małżonków wniesionego posagu, ciągle pozostawały zabezpieczone finansowo. 

Co najważniejsze, mimo dużei ilości faktów, historia w "Amerykańskich milionerkach" opowiedziana jest lekko i zabawnie, okraszona dużą ilością anegdot, a czytelnik wybucha co chwilę śmiechem. 

Z opowieści o "Mammie" Stuyvesant Fish (1853-1915) - kobiecie obcesowej i o ciętym języku: 

"Pewnego razu przywitała swoich gości słowami: "Czujcie się jak u siebie w domu - i wierzcie mi, nie ma osoby, która bardziej ode mnie by chciała, byście tam właśnie byli".  Albo do gościa przepraszającego za wcześniejsze wyjście: "Nie przepraszaj i pamietaj, że jeśli o mnie chodzi, żaden z gości nigdy nie wychodzi za wcześnie". 

Moją idolką wśród wszystkich dziesięciu bohaterek jest Anna Gould, Hrabina de Castellane, Księżna Żegańska. "Anna nie była piękna, wręcz przeciwnie  -  niska, z żółtawą niezdrową cerą, wyłupiastymi oczami i nadmiarem włosów na rękach i nogach. Brak urody rekomensowała wykształceniem, żelaznym charakterem i starannie skrywaną inteligencją". Jej przyszy mąż Boni de Castellane "Był rozwiązłym dandysen, którgo oczekiwania co do stopy życia i pozycji nie miały żadnego uzasadnienia w jego wykształceniu czy majątku". Postrzegał Annę wyłącznie przez pryzmat jej posagu, złośliwie się o niej wypowiadał, pragnął zrobić z niej produkt, by potem móc ją zaprezentować światu. Na szczęście Anna już na początku tego przykrego małżeństwa wykazała się zdrowym rozsądkiem i silną wolą. Nie zgodziła się przejść na religię męża - katolicyzm, bo nie byłaby w stanie się nigdy rozwieść. Gdy kilka lat po ślubie miarka się przebrała "Rano 26 stycznia 1906 roku jakgdyby nigdy nic rozmawiała z Bonim podczas śniadania i serdecznie go pożegnała, gdy wyszedł na debatę w Izbie Deputowanych. Kiedy wrócił wieczorem, zastał ciemny i pozbawiony całego wyposażenia pałac. Anna w ciągu czterech godzin spakowała i wywiozła wszystkie meble, zabrała dzieci i odłączyła prąd. [...] Rozwód, o który Anna wniosła natychmiast (pozostanie protestantką okazało się słuszne), oznaczał dla Boniego ruinę: finansową, towarzyską, polityczną i rodzinną."

Boni był prawdziwą kanalią. Zdradzał przyszłą żonę już przed ślubem, nie darzył jej żadnym szacunkiem i nieustannie źle się o niej wypowiadał. "Sędzia orzekający rozwód był tak zniesmaczony postępowaniem Boniego, że wymówił się od odczytania wyroku i zrobił to za niego pisarz sądowy". 

Ale teraz część najlepsza. I z góry uprzedzam, że nie jestem jakąś fanką robienia byłym mężom na złość, ale Boni naprawdę sobie zasłużył. Anna nigdy nie zgodziła się na jego rozwód kościelny, choć jej jako protestance nie robiło to żadnej różnicy. Sama prowadziła szczęśliwe życie z drugim mężem, ale przez 14 lata przy pomocy swoich prawników interweniowała  bardzo skutecznie, nawet u samego papieża, żeby Boni nigdy nie uzyskał rozwodu kościelnego. Gdyby Boni dostrzegł chociaż cząstkę inteligencji i żeleznej woli swojej najrzeczonej, być może nie skończyłby aż tak fatalnie, ale gdy zdał sobie sprawę, że nie poślubił naiwnej, głupiutkiej gąski, było już dla niego zdecydowanie za późno. 

Cała książka jest zbiorem równie fasycnujących historii. 

Gorąco polecam!!!

Moja ocena: 6/6


piątek, 20 sierpnia 2021

Kolejna zbieranina

Kolejna zbieranina jako wyraz zwątpienia w to, że z bieżącą liczbą obowiązków i zajęć dodatkowych, będę jeszcze mieć czas na sensowne pisanie. 

Ale może kiedyś...


Gail Honeyman "Eleanor Oliphant ma się całkiem dobrze"

W Andover, MA jest księgarnia, która przypisuje sobie miano najstarszej niezależnej księgarni w Stanach Zjednoczonych. Odwiedzam tę księgarnię czasami, bo grozi jej updaek w obliczu agresywnej ekspansji Amazona. I właśnie tam na półce "pracownicy księgarni polecają" tafiam na ciekawe pozycje. 

Eleanor z tej powieśći jest osobą bez przyswojonych konwenansów społecznych, co skutkuje min. tym, że mów wprost dokładnie to co w danej chwili myśli, wywołując zdumienie u rozmówców i śmiech u czytelników. Dodatkowo bohaterka używa bardzo specyficznego słownictwa, dalekiego od mowy potocznej i biurowego slangu, przez co ludziom z nią obcującycm wydaje się dosyć dziwnym indywiduum. 

Oczywiście powieść nie jest tylko do śmiechu. Za dzwinymi zachowaniami Eleanor stoi dosyć mroczna przeszłość. Ciepła, mądra i bardzo zabawna książka!


Polecam!














Christie Tate "Group: How One Therapist and a Circle of Strangers Saved My Life"

Mam nadzieję, że ta książka wkrótce ukaże się po polsku. 

Historia najlepsza, bo z gatunku prawdziwych. Christie Tate, amerykańska prawniczka i felietonistka, wyjawia jak wieloletnia terapia grupowa pozwala jej wieść w końcu normalne, stabilne i satysfakcjonujące życie. Książka obfituje w bardzo intymne i bolesne wspomnienia. Opiera się tak, jak cała terapia grupowa bohaterki, na aboslutnej szczerości.

Gorąco polecam!




wtorek, 18 maja 2021

Zbieranina

Pożegnawszy się z wyobrażeniem, że kiedyś jednak uda mi się nadrobić zaległości i zamieścić sensowne recenzje przeczytanych książek, poniżej publikuję tylko listę tego, co się u mnie przewinęło z krótkim komentarzem i oceną. Wciąż jednak pozostaję z silnym postanowieniem, że będę pisać więcej i na bieżąco, zaraz jak tylko skończę lekturę :-) Ehhh :-)

Petra Hammesfahr "Grzesznica" Wydawnictwo Otwarte, styczeń 2018

Na książkę trafiłam, ponieważ ktoś polecił mi serial na Netflixie oparty na tej fabule. Powieść zaczyna się ciekawie: kobieta na plaży rzuca się z nożem na przypadkowego plażowicza. Zostaje uznana za niepoczytalną, ale wraz z rozwojem akcji na jaw wychodzi więcej tragicznych szczegółów z jej życia, które mogły być przyczyną tego zabójstwa. Niezły, aczkolwiek niezbyt powalający thriller. Filmu nie obejrzałam, uznawszy, że lektura to i tak już było za dużo. 

Moja ocena: 4/6












Mira Marcinów "Bezmatek" Wydawnictwo Czarne, kwiecień 2020

Poruszająca proza o utracie matki i relacji z matką. Opis sytuacji, na której nadejście nikt nie potrafi się przygotować. Prawdopodobnie będą jedną z niewielu osób, które nie dołączą do chóru zachwytów nad tą pozycją. Zupełnie do mnie nie trafiła. 













Maggie Nelson "Czerwone fragmenty. Autobiografia procesu" Wydawnictwo Czarne, marzec 2021

Poniżej recenzja z Księgozbiorów, która zachęciła mnie do przeczytania tej książki:

Księgozbiory "Czerwone fragmenty"













Han Kang "Wegetarianka"  Wydawnictwo W.A.B. luty 2021

Bohaterka powieści, która wiedzie spokojne, ustabilizowane i bardzo przeciętne życie pewnego dnia postanawia przestać jeść mięso. Decyzja budzi sprzeciw i niezrozumienie wśród jej najbliższych. Wraz z narastającą liczbą perswazji i ich siłą ze strony rodziców, męża i rodzeństwa, bohaterka coraz bardziej zamyka się w sobie, a czytelnik dowiaduje, że wybór wegetarianizmu to nie tylko decyzja czysto dietetyczna, ale klucz do głębszych problemów z którymi zmaga się bohaterka. 


Moja ocena: 4,5/6












Brit Bennett "Moja znikająca połowa" Agora, październik 2020

Bardzo ciekawa książka, zwłaszcza dla kogoś urodzonego w Polsce, kraju gdzie ludzie o odmiennym od białego kolorze skóry stanowią promil społeczeństwa. Autorka "Mojej znikającej połowy" pokazuje, że świat dzieli się nie tylko na "białych i czarnych", ale także na odcienie brązu ciemniejsze i jaśniejsze. Poprzez rozdzielone losy dwóch bliźniaczek, z których jedna wybiera życie w czarnej społeczności, a druga "staje się biała", Autorka pokazuje jak różne światy i doświadczenia są ich udziałem. 

Moja ocena: 5/6



poniedziałek, 29 marca 2021

Matilda Von Gustavsson "Klub. Seksskandal w komitecie noblowskim"


Autorka: Matilda Von Gustavsson

Tytuł: "Klub. Seksskandal w komitecie noblowskim"

Wydawnictwo Wielka Litera, wrzesień 2020

Zacznę od banału: w molestowaniu seksualnym nie chodzi o sam seks, chodzi o głównie o władzę, która pozwala na wykorzystywanie potencjalnej ofiary oraz manipulowanie nią. Ta książka jest dla mnie szczególnie wstrząsająca, bo burzy moje osobiste przeświadczenie o tym, że istnieją środowiska potężne intelektualnie wolne od tego typu wynaturzeń, zdolne do zdławienia pojawiającego się w jej szeregach syfu w zarodku. Niestety, Autorka "Klubu" rozłożyła mnie i moją naiwność na łopatki, rujnując zupełnie obraz  członków Akademii Szwedzkiej, gremium przyznającego Literacką Nagrodę Nobla. Wyobrażałam sobie, że wybitni pisarze i intelektualiści zasiadający w takiej instytucji, zdolni są do krytycznego myślenia i odpowiedzialnego działania. Tymczasem "Klub" ujawnia, że przez lata przymykali oczy na ostentacyjne molestowanie młodych kobiet, jakiego dopuszczał się Jean-Claude’a Arnaulta - mąż Katariny Frostenson, członkini Akademii. Prostak z Francji bez żadnego wykształcenia, który swoją siłę i wpływy opierał na pozycji żony. Świetnie ubrany, ujmująco czarujący, na którego gładką gadkę nabrało się wiele osób. Stworzył w Sztokholmie klub "Forum" - prężnie działający, ekskluzywny i poważany ośrodek sztuki i literatury. (Jak się okazało już po wybuchu skandalu, ośrodek niezbyt chętny płaceniu zarówno swoim pracownikom, jak i artystom za ich dzieła). 

Po wybuchu akcji #MeToo Matilda Von Gustavsson, dziennikarka Dagens Nyheter, postanowiła zbadać sprawę kilku przebąknięć o nadużyciach seksualnych w szwedzkim świecie literatury. Szybko natrafiła na postać Jean-Claude’a Arnaulta. Przez długi czas zbierała informacje od pokrzywdzonych kobiet, co nie było łatwe, gdyż niewiele z nich decydowało się rozmowy i składanie zeznań. Ciągle bały się Jean-Claude’a Arnaulta, jego władzy i powiązań z Akademią Szwedzką, która decydowała nie tylko o nagrodzie Nobla w literaturze, ale także o stypendiach dla młodych szwedzkich pisarzy i innych nagrodach literackich. Mąż Katariny Frostenson był w stanie zablokować karierę dowolnie wybranej kobiety na zawsze. Katarina Frostenson sama jest dla mnie równie odrażającym monstrum jak jej małżonek. Przyglądała się tyle lat, jak Jean-Claude’a Arnault molestuje, wykorzystuje i upodla kolejne kobiety, prawdopodobnie była źródłem przecieków na temat prac Akademii i absolutnie wypierała gigantyczny problem, nie reagując w żaden sposób.

Śledztwo Autorki zaowocowało publikacją reportażu w Dagens Nyheter, zilustrowanego fotografiami osiemnastu ofiar, które zdecydowały się opowiedzieć o swoich doświadczeniach i traumie. "Klub" jest pogłębioną wersją tej publikacji. Jean-Claude’a Arnaulta w końcu znalazł się w więzieniu, zamknięto "Forum", kilku członków zrezygnowało z pracy w Akademii. W wyniku skandalu w roku 2018 nie przyznano literackiej Nagrody Nobla. 


Polecam!

Moja ocena: 4,5/6

Jeden ze współpracowników Forum mówi: "Dużo myślałem o tym, jak rzadko Jean-Claude napotykał opór. Otaczały go autorytety posiadające zarówno władzę, jak i zdolność sprowadzania go na ziemię. Wciąż otwierały się przed nim nowe drzwi. Jednak gdzieś, z niewielką intensywnością tlił się ogień, prawie zduszony. Aż pewnego dnia w listopadzie dopadł go. Forum trwało i upadało razem z Jean-Claude'em, a upadek ich był bolesny. "


"Arnault opisuje swoją rolę jako strażnika przy wrotach, kiedy ludzie z zewnątrz zbliżają się do branży. Osobiście doprowadził do tego, że duże wydawnictwa odrzuciły paru młodych pisarzy. Zakulisowo współdecyduje o tym, kto otrzyma stypendium od Akademii Szwedzkiej. Jak mantrę powtarza, że jest w stanie zbudować lub zniszczyć czyjąś karierę. W jaki sposób ktoś, kto nie ma żadnej pozycji, ma to podważyć? Jesienią 2017 roku nieustannie rozmyślałam nad jego wpływami. Co tak naprawdę może zrobić i jak blisko siebie leżą nasze światy? Czy faktycznie "zablokowanie" Miry na uczelniach artystycznych było w jego mocy? Uświadomiłam sobie, że odpowiedzi na te pytania nie miały dotychczas większego znaczenia. Niezależnie od tego, czy władza Arnaulta jest prawdziwa, czy wyssana z palca, mogła być użyta do zastraszenia tak, by ofiara zamilkła. Muszę spróbować się dowiedzieć, czy za tym wszystkim kryło się coś jeszcze - jakiś większy układ. Przecież jakiś musiał być".

"Od czasu do czasu znajdowałam w sobie wystarczająco dużo siły,  żeby zażądać zerwania. Wydzwaniał do mnie jak maniak. Mówił, że będę skończona. Wierzyłam mu. Bez dźwięku jego głosu ni potrafiłam w ogóle myśleć". Któregoś dnia byliśmy na wystawnej kolacji u pewnej sławnej osoby ze świata kultury. Wszyscy rozumieli moją rolę, oprócz jednej starszej pary. "Nie widziałam, że Katarina i Jean-Claude mają córkę" - powiedziała kobieta. Wszyscy uznali to za bardzo zabawne. Większość przywykła. Niektórzy mężczyźni przejmowali dziewczęta od Jean-Claude'a. Mawiał o sobie, że jest najlepszą szkołą dla młodych. Wyszukiwał je i "szkolił", po czym odpowiednio przygotowane przekazywał dalej".


"Akcja #Metoo w ostatnich miesiącach odwróciła role. Zawstydzanie od dawna było bronią przeciwko kobietom mówiącym głośno o doświadczeniach przemocy. Ponadto moralizatorskie skupianie się na ich domniemanym rozwiązłym charakterze i braku wiarygodności, na spożywaniu alkoholu i prowadzonym życiu seksualnym. 

W ramach #MeToo lustruje się sprawców. Czytam szwedzkie i zagraniczne artykuły opisujące cechy oskarżonych mężczyzn i ich ewentualne uzależnienia. 

Najbardziej przerażające są teksty o ich seksualnych preferencjach, które uznaje się za obrzydliwe albo śmieszne. Teksty, w których myli się przemoc z prywatnymi preferencjami i upodobaniami człowieka.

Kiedyś wstyd był przypisany kobietom - które znosiły go w milczeniu - dziś zaczyna dotyczyć mężczyzn, i to budzi emocje.

Ten wywrócony do góry nogami porządek może sprawiać wrażenie cudownej zemsty, ale zawstydzanie pojedynczej osoby przez grupę jest niebezpieczne. We wstydzie nie chodzi o coś, co się zrobiło, ale o to, kim się jest, a instynktowna reakcja, jaka najczęściej się pojawia, to chęć zapadnięcia się pod ziemię".


poniedziałek, 1 marca 2021

Jessica Bruder "Nomadland. W drodze za pracą"


 Autorka: Jessica Bruder

Tytuł: "Nomadland. W drodze za pracą"

Wydawnictwo Czarne, listopad 2020

Audiobook czytany przez: Karen White 

Stany Zjednoczone - najpotężniejsze państwo na świecie. Dla wielu emigrantów raj na Ziemi i miejsce potencjalnego, niekończącego się szczęścia. To wszystko się mniej więcej zgadza. Pod wszakże jednym ważnym warunkiem: trzeba mieć pieniądze. Jakość życia w Stanach Zjednoczonych jest bezpośrednią pochodną zarobków. Wiadomo, z reguły żyje się lepiej, gdy nie trzeba sobie nadmiernie zaprzątać głowy sprawami materialnymi, ale w USA jest to szczególnie widoczne. Zaczynając od adresu, który decyduje o tym czy dziecko będzie chodzić do przyzwoitej szkoły, a na ubezpieczeniu medycznym kończąc, którego się nie ma wykonując słabo płatne prace albo nie pracując w ogóle. 

Chodząc na długie spacery i słuchając "Nomadland" zdałam sobie sprawę, że czuję niepokój. Coś bardzo złowieszczego przedzierało się do mnie z tego reportażu i uświadomiłam sobie, że chodzi o fakt, że w Stanach Zjednoczonych tak naprawdę, dosłownie z dnia na dzień przy drobnym powinięciu nogi można wszystko stracić i wylądować na bruku. Jessica Bruder poświęciła lata na zbieranie materiałów, żeby ostatecznie opisać życie ludzi zmuszonych do opuszczenia swoich domów i zamieszkania w kamperach. To co budziło mój niepokój to bohaterowie, którzy całe życie pracowali i uczciwie zarabiali na swoją emeryturę i wygodne życie na niej. Nie doczekali tego, bo w międzyczasie przydarzył im się kosztowny rozwód, pękła bańka kredytów hipotecznych w 2008, zjadając ich oszczędności, zamknięto fabrykę, w której pracowało całe miasto albo po prostu nie zaoszczędzili wystarczająco, a ich miesięczne wpływy z Social Security nie są w stanie zapewnić przetrwania. Słuchanie "Nomadland" nie pozwala na pocieszenie siebie samego: ok, ja wszystko robię dobrze, pracuję uczciwie, mnie to nie spotka. Paradoks w najpotężniejszym państwie świata polega na tym, że niedoczekanie spokojnego życia na emeryturze może spotkać każdego. Jessica Bruder w swoim reportażu uświadamia nam to bardzo mocno. 

Autorka poświęciła bardzo wiele czasu, aby rzeczywiście zaprzyjaźnić się ze swoimi bohaterami, wejść w ich położenie, przebić się przez ich obowiązkowy optymizm, który pozwala im przetrwać dzień za dniem, aby zrozumieć bolączki i wyzwania, którym muszą sprostać w każdej godzinie, a są to min.: parkowanie na noc czy utrzymanie higieny osobistej. Ludzie mieszkający na stałe w kamperach to nie są turyści na wakacyjnych wypadach do parków narodowych w Utah czy Nevadzie, którzy przyjeżdżają na miejsca postojowe wypożyczonymi kamperami z łazienkami i pełnym wyposażeniem, a na kempingach mają podłączenie do prądu, ścieków i dostęp do zadbanych pralni i łazienek. Taka opcja jest dla nich po prostu za droga. Ludzie skazani na vany nocują na ternach parków narodowym przez czas jaki jest to bezpłatnie dozwolone (z reguły nie dłużej niż dwa tygodnie) albo np. na parkingach pod sklepami Walmart (jest nawet aplikacja, która pokazuje, które supermarkety sieci wyrażają na to zgodę). Ciągle są niepokojeni przez policję, a gdy pojawią się w jakiejś zamieszkanej dzielnicy z reguły szybko miejscowi donoszą o ich obecności lokalnemu szeryfowi. Strona vanlife podaje, w jaki sposób mieszkańcy kamperów biorą kąpiel/utrzymują higienę osobistą - tylko 20% z nich korzysta z udogodnień na kempingach. Inne możliwości to: kluby fitness (wiele osób ma członkostwo w sieciach, które mają swoje lokalizacje na terenie całych Stanów. Aczkolwiek w dobie pandemii COVID-19 ta możliwość została im odebrana, ponieważ co prawda kluby sportowe działają - można korzystać ze sprzętu, natomiast nie działają prysznice.), stacje benzynowe, prysznice w kamperach, chusteczki nawilżane dla dzieci, plaże i inne. 

Reportaż śledzi losy Lindy May, która zdecydowała się zamieszkać w vanie, po tym jak rodzina jej córki musiała zamienić swoje lokum na mniejsze i Linda nie chciała ich dłużej obciążać.

Film z kolei skupia się na postaci Fern (Frances McDormand), która pracowała w fabryce gipsu w miejscowości Empire w stanie Nevada dopóki zarząd firmy nie ogłosił zamknięcia. Ludzie tam zatrudnieni z dnia na dzień stracili wszystko: przede wszystkim pracę, ale także mieszkanie i przyjaciół. Pracownicy mieszkali bowiem w domach, których właścicielem była firma. Wszyscy dostali na czas na wyprowadzenie się, a kod pocztowy tego miejsca przestał istnieć. 


Zjawisko przenoszenia się ludzi do kamperów z powodu sytuacji ekonomicznej napawa niepokojem. Takich osób jest coraz więcej. Wykonują oni najgorzej opłacane, z reguły bardzo ciężkie prace np. : sezonowe zbieranie plonów (truskawki, buraki cukrowe, jabłka, dynie); obsługa kampingów w parkach narodowych (mycie łazienek, wywóz śmieci, rejestracja gości itp.), obsługa parków rozrywki dla dzieci, no i oczywiście pakowanie towaru w magazynach Amazona. 

Amazon fatalną sytuacją życiową tych ludzi rozwiązuje sobie problem sezonowego zatrudnienia. Potentat sprzedaży wysyłkowej co roku rekrutuje tysiące osób spośród mieszkańców kamperów do pracy w magazynach Amazona przy realizacji zamówień na Święta Bożego Narodzenia. Firma zrobiła z tego cały odrębny projekt: Amazon CamperForce. Ludzie są potrzebni do pracy w gigantycznych centrach wysyłkowych firmy na terenie Stanów Zjednoczonych. Amazon ma swoje stanowiska z ofertami pracy we wszystkich miejscach: festiwalach, targach, gdzie gromadzą się ludzie na stałe mieszkający w vanach. Firma szuka takich pracowników, bo nie musi im oferować dodatkowych benefitów ani zabezpieczenia. Starsi, zdesperowani ludzie są także bardzo odpowiedzialni i zależy im na pracy. 

Społeczność ludzi mieszkających w kamperach jest bardzo ze sobą zżyta - wiedzą, że spotkają się "w drodze" wcześniej czy później. Rozumieją też swoją sytuację i bolączki, dzielą się doświadczeniami. Jednym z guru tej społeczności jest Bob Wells, który po trudnym i kosztownym rozwodzie znalazł się na bruku, a potem założył blog Cheap RV Living, gdzie doradza jak praktycznie i tanio żyć w kamperze. 


Gorąco polecam i książkę i film. 

Mimo wielu wzruszających i dobrych momentów jakich doświadczają bohaterowie, trudno przejść obojętnie obok tego czającego się gdzieś za kołnierzem smutku i niepokojących myśli, które wszystkim im towarzyszą: ile jeszcze dam radę tak pracować i żyć, co się stanie kiedy zachoruję, co się stanie, gdy przyjdzie czas na śmierć. 

Bardzo ważny i poruszający reportaż. 


Moja ocena: 6/6


Poza tym polecam artykuły:

The End of Retirement

Meet the CamperForce, AmaAmazon's Nomadic Retiree Army

wtorek, 9 lutego 2021

Robert Galbraith "Niespokojna krew"


Autor: Robert Galbraith

Tytuł: "Niespokojna krew" 

Wydawnictwo Dolnośląskie, listopad 2020


Ależ to się dobrze czyta! Moja ulubiona para bohaterów powraca w kolejnej części już jako pełnoprawni wspólnicy w agencji detektywistycznej. Rozwiązane w przeszłości makabryczne zagadki kryminalne napędzają im kolejnych klientów. Agencja zatrudnia teraz już klika dodatkowych osób do współpracy. W "Niespokojnej krwi" Cormoran i Robin badają sprawę zaginięcia kobiety sprzed kilkudziesięciu lat. Pierwsza tak stara i mroczna historia w ich karierze. 

Oczywiście mnie bardziej interesuje to, co u bohaterów dzieje się prywatnie. W tej części dotyka ich sporo prywatnych zawirowań. Cormoran dużo czasu spędza u ciężko chorej ciotki, która go wychowywała i zastępowała mu matkę. Robin toczy rozwodowe boje z mężem. Jednocześnie bohaterowie stają się coraz bardziej świadomi swoich uczuć, chociaż ciągle boją się do nich przyznać i unikają wyznań oraz wszelkich zdecydowanych kroków. 

Czytelnicy wiedzą, że Cormoran i Robin są stworzeni dla siebie, ale wygląda na to, że czekamy na kolejną część :-)

Na podstawie serii o przygodach detektywów, powstał też serial. Długo zwlekałam z jego obejrzeniem. W przypadku gdy mam do czynienia z bohaterami, których naprawdę bardzo lubię, boję się, że ich serialowe wizerunki zepsują wyobrażenia, które mam w swojej głowie. Na szczęście tutaj to nie miało miejsca. Tom Burke w roli Cormorana Strika i Holliday Grainger jako jego wspólniczka Robin Ellacott są świetni. 



Gorąco polecam i książkę i serial!

Moja ocena: 5/6




niedziela, 24 stycznia 2021

Brian Deer "Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat"


Autor: Brian Deer

Tytuł: "Wojna o szczepionki. Jak doktor Wakefield oszukał świat"

Wydawnictwo Poznańskie, wrzesień 2020

Kiedy sięgałam po tę książkę, byłam nastawiona na to, że poznam głównie historię Andrew Wakefielda, nazywanego obecnie ojcem potężnego, rozlewającego się na cały świat ruchu atyszczepionkowego. 

"Przyprawił rządy o ból głowy. Pod koniec 2018 roku WHO wymieniło "postawę antyszczepionkową" jako jedno z dziesięciu największych "zagrożeń dla zdrowia na świecie", a Stany Zjednoczone stanęły w obliczu największej liczby zachorowań na odrę od ponad 30 lat".

Tymczasem reportaż przy okazji prezentacji "doktora bez pacjentów", jak słusznie i zarazem złośliwie pisze o nim Brian Deer, przedstawia nam także ogólny problem publikacji w magazynach medycznych oraz potężną i nie do końca przewidywalną rolę mediów społecznościowych w szerzeniu i pozycjonowaniu informacji.


Wydawnictwo Poznańskie przeprowadziło wywiad z Autorem w ramach cyklu "Literackie herbaty z Wydawnictwem Poznańskim"

Wywiad z Brianem Deerem

Andrew Wakefield przez wiele lat walczył z Autorem i gazetą, która za nim stała "The Sunday Time". Na szczęście nie zniechęciło to dziennikarza śledczego Briana Deera do prowadzenia szczegółowego i mozolnego śledztwa przez ponad czternaście lat. Udowodnił doktorowi fałszowanie badań, manipulowanie danymi i naciąganie faktów (mówiąc łagodnie). Tym niemniej sfabrykowana teoria o związku szczepionki MMR (skojarzonej szczepionki na odrę, świnkę i różyczkę) z autyzmem u dzieci nadal trzyma się mocno. I mimo, że magazyn medyczny "The Lancet" oficjalnie wycofał publikację, Wakefieldowi zostało udowodnione oszustwo oraz został pozbawiony prawa do praktykowania medycyny w Wielkiej Brytanii, jego sława ciągle jest niezachwiana, a kolejni przeciwnicy szczepień wyjeżdżają z autyzmem jako argumentem przeciwko szczepionkom. 

W swojej książce Autor podkreśla, że ruch anytyszczepionkowy jako taki, nie jest czymś nowym na rynku medycznym. Zdarzają się przecież przypadki wycofywania z rynku leków po odkryciu już w czasie ich stosowania powodowania poważnych skutków ubocznych. Jednakże teraz mamy do czynienia z trochę inną sytuacją. Przed epoką mediów społecznościowych na temat sfabrykowanych albo złych danych dyskutowało z reguły dosyć wąskie grono naukowców i ludzi rzeczywiście zorientowanych w temacie. Tymczasem teraz platformy typu Facebook czy Twitter szerzą wszystko bez weryfikacji i rozróżnienia czy jest to informacja ważna i wartościowa, czy po prostu zwykły chłam, albo co gorzej najgorsza manipulacja.  A każdy posiadacz konta na tych platformach zamienia się w "eksperta". O wartości informacji decyduje liczba udostępnień i kliknięć. Dlatego właśnie Andrew Wakefield i jego bzdury ciągle trzymają się świetnie. "Doktor bez pacjentów" w zmowie z prawnikiem, dla którego pracował i któremu miał dostarczyć dane w przygotowywanym procesie przeciwko dużej firmie farmaceutycznej, głosili poparte sfałszowanymi badaniami idiotyzmy, a niektóre telewizje w poszukiwaniu gorących tematów dawały im najlepszy czas antenowy, a internet szerzył i powielał bez końca. Żadne komentarze naukowców, prezentowanie faktów nie mają już najmniejszego znaczenia. Teoria o szkodliwości szczepionki krąży, powodując wybuchy epidemii odry w tych miejscach na świecie, gdzie poziom wyszczepienia gwałtownie spada.

Deer podkreśla, że nie jest jakimś wojownikiem o szczepionki. Bardziej interesowała go przejrzystość i integralność systemu publikacji medycznych i przy tej właśnie okazji Andrew Wakefiled znalazł się na jego radarze. 

Autor zwraca uwagę na to, że jeżeli dziennikarze podają jakieś informacje, to inne redakcje mogą to sprawdzić: wysłać swoich dziennikarzy, dotrzeć do świadków itp. Tymczasem wszystkie dane w badaniach medycznych są tajne i nie sposób ich zweryfikować. Więc jeżeli zdarzają się oszustwa na temat badań nad rakiem, sercem i potem wychodzi to na jaw, to nie sposób się dziwić ludziom, którzy na pierwsze wiadomości o szkodliwości szczepień, przestają szczepić swoje dzieci. 

Dla Deera zastanawiające jest to, że jeśli "Andrew Wakefiled zrobił to, co zrobił, to co mogli zrobić inni naukowcy". 

Wszystkie magazyny medyczne są publikowane przez wielkie komercyjne wydawnictwa, których celem z założenia jest zysk. 

W obronie swojego stanowiska redakcje informują, że publikacje medyczne poddawane są tzw. "peer review", czyli opiniowane przez fachowców z tej samej dziedziny pod kątem rzetelności, sensowności i są porównywane z innymi publikacjami i badaniami. Natomiast same badania nie są sprawdzane, bo dane ludzi biorących w nich udział są utajnione.  Czyta je oczywiście rada specjalistów, ale nikt nie weryfikuje faktów, ponieważ szczegółowe zagłębienie się dane byłoby zbyt drogie i zajmowało zbyt dużo czasu, nie mówiąc o próbie powtórzenia badań i uzyskania podobnych wyników.

Dla Autora najważniejszym zagadnieniem w jego karierze dziennikarza śledczego było sprawdzenie i pochylenie się nad systemem publikacji medycznych. Deer zaczął ponad 40 lat temu od weryfikacji badań na temat tabletek antykoncepcyjnych i udowodnił jednemu z naukowców oszustwo, łącznie z wymyśleniem pacjentów.

Wynikiem wielu lat pracy Autora są postulaty dotyczące zmiany w systemie publikacji:

  1. wszystkie wykryte oszustwa powinny być kwalifikowane jako sprawy kryminalne i jako takie sądzone 
  2. powinna być dozwolona wyrywkowa, częściowa weryfikacja badań i dostęp do osób biorących w nich udział
  3. powinny być sporządzane wywiady z publicystami na temat danych, metodologii i faktów i przechowywane jako dowody na wypadek jakichkolwiek wątpliwości w przyszłości 


W wywiadzie Deer poruszył także kwestię teorii spiskowych wyjątkowo łatwo szerzących się dzisiaj na platformach społecznościowych. Razem z manipulacją w algorytmach, często przez te platformy stosowaną dostajemy mieszankę wybuchową, która pozostaje zupełnie bez kontroli.

Gorąco polecam!

Super lektura, zwłaszcza na początek akcji szczepień przeciwko COVID-19.


Moja ocena: 6/6


poniedziałek, 11 stycznia 2021

Elena Ferrante "Zakłamane życie dorosłych"


 Autorka: Elena Ferrante

Tytuł: "Zakłamane życie dorosłych"

Wydawnictwo Sonia Draga, wrzesień 2020


Moje uwielbienie dla Eleny Ferrante zostało lekko nadszarpnięte przez "Czas porzucenia". Na szczęście podobnego rozczarowania nie przyniosło "Zakłamane życie dorosłych", do którego szczerze mówiąc podchodziłam z dużą dozą nieufności, nie tylko z wyżej wymienionego powodu, ale również ze względu na temat i perspektywę, którą powieść obejmuje, czyli doświadczenia i przeżycia nastolatki. Generalnie unikam takiej tematyki. Tym razem jednak oba moje uprzedzenia okazały się bezpodstawne. Elena Ferrante powróciła do nas w najlepszym wydaniu: bohaterowie z wieloma przemyśleniami, buzującymi emocjami i próbami  zrozumienia otaczającego świata w bolesnym okresie dorastania. 

Giovanna, nastoletnia dziewczynka z dobrego domu pewnego dnia słyszy, jak jej tata mówi, że staje się podobna do wyklętej z rodziny ciotki Vittori. Dla młodej bohaterki zaczyna się niełatwy czas odkrywania rodzinnych historii. Przeszukiwanie albumów ze zdjęciami nie na wiele się przydaje, gdyż Vittoria została usunięta ze wszystkich fotografii. Zdesperowana Giovanna postanawia jednak odnaleźć ciotkę i w końcu jej się to udaje. Tym samym ma też okazję do poznania historii rodziny ojca z innej perspektywy. Bardzo szybko jej wyobrażenia o idealnych rodzicach będą musiały lec w gruzach. Większa świadomość, nowe informacje, połączenie ze sobą istotnych faktów nieubłagalnie prowadzą do zakończenia dziecinnej/ nastoletniej niewinności. 

Bolesny upadek autorytetów jest jednak prawdopodobnie konieczną drogą do dorosłości. 

Giovanna musi się zmierzyć z tym kim naprawdę jest, kim chce być i odnaleźć własną drogę w świecie. 

Piękna, emocjonalna powieść, pokazująca prawdę o wieloaspektowej ludzkiej naturze.

Gorąco polecam!

Moja ocena: 5/6

niedziela, 3 stycznia 2021

Maryla Szymiczkowa, Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński "Złoty róg"


 Autorka:  Maryla Szymiczkowa, (Jacek Dehnel, Piotr Tarczyński)

Tytuł: "Złoty róg"

Wydawnictwo Znak Literanova, listopad 2020

Inni już napisali wiele zarówno o Autorce, jak i serii kryminałów, wchodzących w skład dorobku Maryli Szymiczkowej. Odsyłam zatem do ciekawej recenzji poniżej. 

Recenzja

Od siebie tylko tyle, że ogromnie się cieszę z powrotu Zofii Szczupaczyńskiej i jej "czujnego" oka, przed którym nic się nie ukryje. Bohaterka coraz bardziej pewna swoich zdolności detektywistycznych wkracza na obszary, gdzie sędzia śledczy i przedstawiciele prawa mogli przeoczyć drobne, ale jakże istotne szczegóły i tym samym kolejny raz przyczynia się do rozwiązania zagadki kryminalnej. Świadoma swoich mocnych stron, Zofia poczyna sobie coraz śmielej i tylko jej "ciapkowaty" mąż Tadeusz nie dostrzega potężnej, drzemiącej w niej siły, ciągnącej bohaterkę do znacznie ciekawszych zajęć niż tylko zakupy czy planowanie niedzielnego obiadu. Szczerze mówiąc, życzę jej w następnym tomie jakiegoś płomiennego romansu z kimś, kto zobaczy w niej pełnowartościową, inteligentną kobietę z ogromnym temperamentem i zdolnościami organizacyjnymi, a nie tylko super zarządczynię domowych pieleszy. 

Polecam!

Moja ocena : 6/6