wtorek, 8 grudnia 2015

Karl Ove Knausgård "Moja walka" Tom 3

Autor: Karl Ove Knausgård
Tytuł: Moja walka" Tom 3
Wydawnictwo Literackie, Listopad 2015

No i w końcu jest: wyczekiwana z niecierpliwością, nowiutka, przybyła do mnie w formie niespodzianki, hipnotyzująca, wciągająca i przerażająca autobiograficzna opowieść o codzienności norweskiego pisarza, mieszkającego w Szwecji, Karla Ove Knausgårda. 
W tej części poznajemy najwcześniejsze dzieciństwo Autora. Świetnie się czyta o tych momentach dziecięcej beztroski, gdy granie w piłkę, bieganie po lesie, pływanie, jazda na łyżwach, sankach, nartach czy rowerze są samą radością, a dzieciaki zatracone w zabawie zapominają się stawić punktualnie na kolację do domu. Czasy bez komputerów, gdy dzieci jeszcze chodziły z kluczami na szyi, a jedynym marzeniem było wyjście na dwór. Można było iść odwiedzić kolegów, poskakać w kałużach, pobiec na wysypisko śmieci, pozbierać i oddać do skupu butelki, popływać łodzią, czy podokuczać dziewczynom. To też czas pierwszych szkolnych miłości i "chodzenia" razem. 
Tom 1

Tom 2
A z drugiej strony opresyjny ojciec Pisarza. W całej książce czuje się strach małego Karla Ove przed tym człowiekiem. Jak to jest prosto, a zarazem świetnie napisane! Paraliżujący strach dziecka przed przyznaniem się ojcu, że się zgubiło jedną skarpetkę. Kara za zjedzenie dwóch jabłek w ciągu dnia (bo wszechwładny ojciec ustalił limit na jedno). Zakaz samodzielnego brania jedzenia, nawet kromki chleba, bo przecież dzieci mogą nabrudzić. Zakaz, zakaz, zakaz... ma być cisza, spokój i porządek. Mały Karl Ove tak się bał ojca, że nie był w stanie się przyznać, że nie potrafi otworzyć sobie drzwi kluczem noszonym na szyi. Autor nienawidził ojca z całego serca i trudno się dziwić, jak się czyta tę książkę. Całe dzieciństwo Karla Ove było próbą ukrycia się przed despotycznym tatą i niezrobienia czegoś niewłaściwego. I nie ma w tej powieści jednej sytuacji, kiedy by ojciec uwierzył własnemu synowi. Zawsze daje wiarę innym, albo swoim własnym wymysłom. Scena, gdy mały Karl Ove przynosi do domu cukierki, kupione za zarobione pieniądze rozdziera serce. Ojciec twierdzi, że środki na pewno zostały ukradzione i każe wyrzucić wszystkie słodycze do kosza. Tragedią dziecka jest to, że były to cukierki wspólne jego i kilku kolegów. Więc wstyd przed nimi. Ale argumentów Karla Ove nikt nie słucha. Autor pisze, że jego największym wyzwaniem w życiu stało się to, aby jego dzieci się go nie bały. I cieszy się, że udało się to spełnić. I jeszcze raz się zachwycę: jak to jest świetnie napisane! Czuje się te tragedie małego dziecka. Tak ważne w tamtym momencie. I widać niezrozumienie dorosłych dla podstawowych kwestii dzieciństwa. Przykładem jest kupienie chłopakowi czepka w kwiatki!!! Jak można? Opresyjny ojciec to znaczna część dzieciństwa Autora. Ale Karl Ove pisze też o sobie jako o klasowym kujonie, niezbyt lubianym przez kolegów, o sobie jako o mazgaju i maminsynku, o wspaniałej i kochającej mamie. A wszystko to oddane w najdrobniejszych szczegółach, jakby wydarzyło się dopiero wczoraj. 
Fantastyczna lektura!!!

Polecam i oczywiście czekam na kolejne części!

Moja ocena: 6/6 

Jeszcze link do recenzji Krzysztofa Vargi:
"Moja walka. Księga 3": Knausgard - żałosna oferma, która nami manipuluje. I wygrywa.

sobota, 14 listopada 2015

Maryla Szymiczkowa "Tajemnica Domu Helclów"

Autor: Maryla Szymiczkowa (Stworzona przez Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego)
Tytuł: "Tajemnica Domu Helclów"
Wydawnictwo Znak, Kraków 2015 

Czy głównym bohaterem kryminału musi być zawsze samotny, podstarzały glina/detektyw, odsunięty przez młodsze pokolenie na dalszy plan, udowadniający, że jednak do czegoś się nadaje i odkrywający ostatecznie, mimo piętrzących się przeszkód, prawdziwego mordercę? 
Oczywiście, że nie!
Tym razem Autorzy obsadzili w roli niezłomnego poszukiwacza prawdy gospodynię domową - profesorową Zofię Szczupaczyńską. Akcja powieści rozgrywa się w XIX-wiecznym Krakowie. Mamy możliwość poznania krakowskiego mieszczaństwa tamtych czasów. Autorzy nie szczędzą barwnych opisów z domieszką lekkiej złośliwości. Czyta się fantastycznie. Świeżo upieczona profesorowa, dla której profesura męża Ignacego byłą "wymarzonym ukoronowaniem konsekwentnej wspinaczki po stopniach krakowskiej socjety", odwiedza wraz ze swoją służącą Franciszką Dom Ubogich fundacji imienia Ludwika i Anny Helclów. Pragnie zaistnieć w świadomości krakowskich kręgów towarzyskich, organizując charytatywną loterię fantową. Przy okazji wizyty w Domu Helclów zamierza pozyskać fanty do swojego przedsięwzięcia. Tymczasem okazuje się, że u Helclów zaginęła staruszka. Szybko udaje się ją odnaleźć. Przy pomocy i pod nieformalnym kierownictwem Zofii Szczupaczyńskiej. Ale w przeciągu kilku dni znikają kolejne dwie kobiety. Profesorowa nie daje wiary wersji zdarzeń przedstawianej przez policję i sama niestrudzenie drąży temat, szuka motywów, kojarzy wątki i stawia odważne hipotezy. A wszystko bez uszczerbku dla obowiązków domowych: służbę trzeba nadzorować, zakupy trzeba zrobić, obiad musi być na czas...

Świetny kryminał z wartką akcją i fantastycznym humorem!

Gorąco polecam!

Moja ocena: 6/6

wtorek, 3 listopada 2015

Sarah Waters "Złodziejka"

Autor: Sarah Waters 
Tytuł: "Złodziejka"
Wydawnictwo Prószyński Media, sierpień 2015 

Sarah Waters to jedno z moich ostatnich literackich odkryć. Po lekturze jej trzech powieści "Za ścianą", "Pod osłoną nocy" i "Złodziejki" zaliczam się do grona jej absolutnych wielbicielek. 
Bardzo podoba mi się jak Autorka buduje opowieści. Nigdy nie można być pewnym, jak potoczą się losy bohaterów, ani jak się splotą między sobą. Pierwsza część "Złodziejki" kończy się zwrotem akcji tak zaskakującym, że ja osobiście zaniemówiłam. Potem równie nieoczekiwanych momentów było jeszcze kilka. 
Bohaterkami powieści są dwie dziewczyny - rówieśniczki - sieroty, wychowujące się bez matek. Susan Trinder to córka złodziejki - legendy, straconej przez powieszenie za morderstwo. Wychowuje się w rodzinie drobnych złodziei i krętaczy pod szczególnie troskliwą opieką Pani Sucksby. Panienka Maud Lilly dorasta w Briar u boku brata swojej matki - wuja Lilly. Pomaga mu w prowadzeniu dość "specyficznego" spisu książek. Dwie dziewczyny różni więc wszystko: otoczenie, w jakim dorastają, poziom wykształcenia (Susan nie potrafi nawet czytać), wyobrażenie o życiu. Ich losy splatają się w wyniku intrygi matrymonialnej(?)... i w zasadzie nic więcej nie mogę napisać, żeby nie zepsuć przyjemności czytania. To co było bardzo interesujące to przedstawienie wydarzeń: najpierw opowiada Susan, a potem dokładnie te same zdarzenia poznajemy w relacji drugiej bohaterki. I to co wydawało się oczywiste, oczywistym być przestaje. Sarah Waters serwuje nam wiele zwrotów akcji i praktycznie do samego końca nie wiadomo, kto oszukuje a kto jest oszukiwanym. Wydarzenia rozgrywają się w wiktoriańskiej Anglii w 1862 roku. Autorka bardzo wiernie i dokładnie oddaje atmosferę epoki: stroje, przedmioty, zachowania bohaterów. Wszystko to wraz z ciekawą historią powoduje, że książkę się pochłania. 
Gorąco polecam!

Moja ocena: 6/6

A tutaj link do WYWIADU, jakiego udzieliła Sarah Waters magazynowi "Wysokie obcasy"

Przeczytane 2015 ... z bardzo krótkim komentarzem...

A tutaj zamieszczam przeczytane książki, do których nie udało mi się napisać dłuższego posta. Przy każdej pozycji pojawia się tylko moja ocena i ewentualnie bardzo krótki komentarz. Ale jeśli ktoś miałby ochotę podyskutować szerzej, o którejś z książek, to serdecznie zapraszam.



Agata Bielik-Robson
"Żyj i pozwól żyć"
Wydawnictwo Krytyka Polityczna
Moja ocena: 6/6



Lena Dunham
"Nie taka dziewczyna"
Wydawnictwo Czarne, luty 2015 
Moja ocena: 4.5/6
Jedna z najpopularniejszych młodych artystek Nowego Jorku opowiada o tym, czego "nauczyło" ją życie. Mimo, że historie opowiedziane są z wielkim humorem i autoironią, momentami dotykają bardzo bolesnych przeżyć z okresu dojrzewania i wczesnej dorosłości Autorki. Książka zabawna i do bólu szczera.



Greg Baxter
Lotnisko w Monachium 
Wydawnictwo Czwarta Strona, maj 2015 
Moja ocena: 5/6
Książka świetna! Aczkolwiek moje oczekiwania wobec niej były większe. Zachwalana przez Pana Nogasia, szeroko  opisywana, wzbudziła we mnie nadzieję, że przeczytam coś przełomowego. I trochę się rozczarowałam. Z każdą stroną oczekiwałam jakiegoś tropu, rozwiązania, olśnienia. I nic! A może to właśnie jest sens tej książki o samotności. Bo wszyscy jej bohaterowie są właśnie przeraźliwie samotni. Akcja powieści rozgrywa się na tytułowym lotnisku w Monachium, gdzie główny bohater wraz ze swoim ojcem utknęli z powodu mgły. Wracją z Niemiec, gdzie zmarła w wyniku zagłodzenia się, ich siostra i córka. Jej ciało ma odlecieć do Stanów. Czekając na wznowienie lotów, bohater snuje opowieści z przeszłości, być może próbując przybliżyć nam powody tak dramatycznej śmierci siostry. 



Philip Roth
Kompleks Portnoya 
Wydawnictwo Literackie, grudzień 2014
Moja ocena 5.5/6
Amerykańska klasyka. Ze wstydem przyznaję, że jest to moja pierwsza książka tego Autora. I jest świetna! Główny bohater Alexander Portnoy opowiada psychoterapeucie historię swojego życia. O matce krążącej nad synem i ingerującej w każdy aspket jego życia, o ojcu wiecznie walczącym z zatwardzeniem i o swoim życiu erotycznym - bujnym, przypadkowym, obsesyjnym. Autor przedstawia nam swoją historię z niebywałym poczuciem humoru i dystansem do własnych przeżyć. 




poniedziałek, 12 października 2015

Krzysztof Varga "Masakra"

Autor: Krzysztof Varga 
Tytuł: "Masakra"
Wydawnictwo: Wielka Litera, kwiecień 2015

Faktycznie masakra... 540 stron pijackiej "jazdy" Stefana przez rozgrzaną upałem Warszawę. Można się zmęczyć i "utytłać" niemalże jak sam bohater. Stefan to podstarzały, przebrzmiały muzyk rockowy, który budzi się na kacu i rusza w miasto aby odnaleźć swojego managera lub znajomych, którzy pożyczą mu trochę gotówki, gdyż jego portfel i telefon przepadły w nieznanych okolicznościach. W warszawskich knajpach Zawodowej, Mielonce, Wódce i Kiełbasie, Krwawej Kiszce spotyka metaforyczne postacie, z którymi toczy zacięte dyskusje o polityce, sztuce, kondycji Polski. Na jego drodze stają min.: 
Prezes - "Prezes pochylił się nad nim i Stefan poczuł mdlący zapach wody kolońskiej, od którego znów zrobiło mu się niedobrze, Prezes pachniał jak wielka drogeria, był nieskazitelnie czysty i modnie ubrany. Przez tę czystość, przez zapach, który wokół siebie roztaczał, przez nieskazitelność swej wyprasowanej co do milimetra błękitnej koszulki polo oraz lnianych białych spodni w kant, a także doskonałość bieli swych lekkich tenisówek w połączeniu z bulwiastą urodą i nabrzmiałym brzuchem pełnym nieuwolnionych gazów i mas kałowych wydawał się jeszcze obrzydliwszy, niż go sobie Stefan zapamiętał."
Poeta - "Poeta milczał chwilę w sposób natchniony, a potem westchnąwszy ciężko, sięgnął po szklankę z winiakiem klubowym. Pociągnął potężny łyk i skrzywił się się rutynowo, tak jak krzywił się już w życiu tysiące razy, jak krzywił się każdego dnia swego poetyckiego życia, topiąc w szklance frazy, rymy i przerzutnie, których nigdy nie zapisze."
Docent - "Nagle, zbierając się już do wyjścia z Krwawej Kiszki, zauważył Stefan w brodatym tłumie zgniatającym się we wnętrzu lokalu ciasnego jak kiszka stolcowa, ni mniej, ni więcej, tylko Docenta, sławnego filozofa, kulturoznawcę, badacza ruchów alternatywnych, konesera muzyki alternatywnej i awangardowej, zaangażowanego teatru oraz sztuk wizualnych, radykalnego feministę, brawurowego eseistę i myśliciela zdecydowanie lewicowego, a także ekstatycznego felietonistę i przy okazji ekonomistę hobbystę, propagatora ekscentrycznych eksperymentów społecznych, znienawidzonego przez prawicowców i wielbionego, choć niezrozumianego w wielu aspektach, przez swych lewicowych wyznawców. Geniusz bowiem Docenta zdawał się nie do ogarnięcia przez zwykłych ludzi, choć wielu z tych zwykłych ludzi prezentowało pogląd, że jest on nie do ogarnięcia nawet przez samego docenta."
Magister Wątroba - "Magister Wątroba był w tym sensie nietypowym krytykiem, felietonistą i eseistą, że nigdy nie pragnął być pisarzem, reżyserem, aktorem ani nawet piosenkarzem czy malarzem. Tym bardziej nie pragnął choćby przez minutę swego życia być performerem ani twórcą sztuk wizualnych i nie kompensował sobie niezrealizowania artystycznego krytyczną zjadliwością. Gorzej jeszcze w pewnym sensie - nigdy, nawet w czasach licealnej młodości, charakteryzującej się wszak napadowymi stanami egzaltacji, nie pisał wierszy". 

Stefan na swojej pijackiej drodze przez Warszawę rozmawia jeszcze z Pomnikiem sławnego pisarza, Wiedźmą (byłą dziewczyną) i tajemniczym panem Lucjanem, który zaskakująco dużo o bohaterze wie. 
Proza męcząca fizycznie, bo pół tysiąca stron o pijackim upodleniu, to jednak trochę jest. Ale język porywający (jak to zwykle u Krzysztofa Vargi). Kolejne stadia upadku i zanurzania się bohatera w alkoholowej czarnej dziurze opisane są fantastyczną polszczyzną, dającą czytelnikowi prawdziwą rozkosz lektury. Krzysztof Varga znany ze swojego "lekko" złośliwego pióra i ogromnego poczucia humoru serwuje nam swoje możliwości w pełnym zestawie. 

A na koniec coś w sam raz przed wyborami (i o artystach przy okazji):
"Bardzo chciał, żeby jego dzieci wyrosły na uczciwych ludzi, a nie na artystów, już by chyba nawet wolał, żeby zostały politykami niż artystami. Przynajmniej każdy wie, że politycy kłamią, a nie każdy ma świadomość, że wszyscy artyści to także bałamutni kłamcy. Nikt o zdrowym rozsądku nie ufa żadnemu politykowi, nawet jeśli na niego głosuje, zasady w tym przypadku są jasne, natomiast nadal sporo osób, wydawałoby się inteligentnych i rozsądnych, wierzy artystom, którzy za pieniądze udają wrażliwość." :-)

Moja ocena: 6/6

środa, 16 września 2015

Wakacyjne lektury 2015

Autor: Margaret Atwood 
Tytuł: "Zbójecka narzeczona"
Wydawnictwo C&T, Toruń 2008

Tony, Roz, Charis to trzy przyjaciółki, przez których życia przewija się Zenia: rasowa uwodzicielka i manipulantka. Kobieta fatalna, "okradająca" przyjaciółki z mężczyzn i jednocześnie potrafiąca je wciągnąć w swoje wyrafinowe, podstępne gry, budząc ich współczucie i żerując na ich chęci niesienia pomocy. Podobno takie kobiety istnieją naprawdę. Trudno się przed nimi bronić, bo trudno sobie wyobrazić taki brak skrupułów w postępowaniu i takie "sianie zamieszania dla sportu". Lektura o kobietach i ich naiwnościach. Ale także o kobietach bezwzględnych, które nie cofną się przed niczym, aby osiągnąć cel. 

Polecam!
Moja ocena: 5/6



Autor: Sarah Waters 
Tytuł: "Pod osłoną nocy"
Wydawnictwo: Prószyński Media, maj 2015 

Sarah Waters to jedno z moich większych i cudownych odkryć ostatnich miesięcy. Fantastyczna pisarka, której proza wciąga absolutnie i nieodwracalnie. "Pod osłoną nocy" to opowieść o trzech kobietach i mężczyźnie w powojennym Londynie, których losy zbiegły się i zaskakująco splątały w czasie wojny. 
Autorka opowiada historię od końca. Najpierw więc poznajemy bohaterów w 1947 roku, potem cofamy się do roku 1943 i 1941 by zgłębić historie Kay, Helen, Viv i Duncana. 

Gorąco polecam!
Moja ocena: 6/6

Wakacyjnie

czwartek, 13 sierpnia 2015

Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński "Broad Peak Niebo i piekło"

Autor: Bartek Dobroch, Przemysław Wilczyński
Tytuł: "Broad Peak Niebo i piekło"
Wydawnictwo Poznańskie, maj 2014 

Uwielbiam książki o ludziach z pasją. Zamiłowanie do gór i wspinaczki, głód adrenaliny i chęć wyznaczenia nowych granic ludzkich możliwości były motywacją dla wszystkich uczestników polskiej wyprawy na Broad Peak w 2013. Wyprawy, która zakończyła się wielkim sukcesem - zimowym wejściem na szczyt, ale i też wielką tragedią - do kraju nie wrócił Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. A z krytyką i negatywną oceną swoich postępowań w górach spotkali się po powrocie Adam Bielecki i Artur Małek. Gromy posypały się też na kierownika wyprawy Krzysztofa Bieleckiego. Wszystko było szeroko komentowane przez media. "Himalaizm i media - czy to się ludziom gór podoba, czy nie - to mariaż na określonych warunkach. Dajcie nam spektakl - zdają się mówić ludzie mediów, a my to pokażemy, dając wam medialny splendor, ale też pośrednio szansę na znalezienie sponsorów". Autorzy książki uciekają od tego "teatru". "Broad Peak Niebo i piekło" to piętnaście rozdziałów opowieści, różnorakich opinii i faktów, które mają nas przybliżyć do zrozumienia tego, co właściwie wydarzyło się w marcu 2013 na dwunastym co do wysokości szczycie świata. Ocenę uczestników i wydarzeń możemy przeprowadzić sami, jeśli jest nam to potrzebne. 
Bartek Dobroch i Przemysław Wilczyński prezentują sylwetki i życiorysy poszczególnych alpinistów. Wysłuchali ich rodzin i przyjaciół. Do rozmowy zaprosili też wielu ludzi gór, często o przeciwstawnych opiniach. Odtworzyli minuta po minucie przebieg wydarzeń na szlaku na Broad Peak. Dużo miejsca poświęcone jest historii polskiego himalaizmu zimowego. Autorzy zwracają również uwagę na to, jak na przestrzeni lat zmieniała się prezentacja osiągnięć i porażek himalaistów w mediach. Kiedyś listy z wypraw często przychodziły już po powrocie uczestników do domu, a rodziny tygodniami nie miały wieści od swoich bliskich. Dzisiaj, w dobie internetu i telewizji każdy krok na szlaku komentowany jest niemalże na bieżąco. Tak też było po tragedii w 2013. Temat został rozdmuchany do granic możliwości a po zalewie ekspertów w programach telewizyjnych, opiniach, analizach i dyskusjach, niemalże każdy czuł się uprawniony do wydawania sądów. Wielki więc szacunek dla Autorów, że tego nie robią. Tym bardziej, że mimo wielu bezspornych faktów, ogromnie dużo jest też niewyjaśnionych zagadek i "gdybań", które na zawsze zostaną na Broad Peaku. 
Książkę gorąco polecam. Opowiada przede wszystkim o ludziach z pasją i marzeniami. A zaczyna się cytatem z Ks. Józefa Tischnera "Góry milczą, wszystko co milczy, nadaje się do przechowywania tajemnicy".

Polski Himalaizm Zimowy 2010 - 2015

Moja ocena: 6/6

czwartek, 16 lipca 2015

Małgorzata Halber "Najgorszy człowiek na świecie"

Autor: Małgorzata Halber 
Tytuł: "Najgorszy człowiek na świecie"
Wydawnictwo Znak, Kraków 2015 

Krystyna ma ciekawą pracę w telewizji. Obraca się w świecie tzw. szołbiznesu. Jest absolwentką filozofii i osobą wyobcowaną ze świata (przynajmniej na poziomie samopoczucia). W pewnym momencie Krystyna musi też przyznać przed samą sobą, że jest zarówno alkoholiczką, jak i narkomanką. Autorka opowiada o walce bohaterki (samej siebie?) z nałogami. Najpierw etap negowania problemu, potem próby samodzielnego rzucenia, następnie pierwsze nieśmiałe wizyty u specjalistów, potem grupa, różni terapeuci, dziesiątki ludzi, zmagających się z podobnymi problemami, wysiłki by zachować trzeźwość, chwile załamania, sukcesy i porażki terapii, nieśmiałe promienie słońca i nauka nowego życia bez nałogów. Pierwsze kilkadziesiąt stron książki jest takie sobie. Miałam wrażenie, że to zlepek różnych zapisków, zebranych razem przypadkowo w jednym miejscu. Ale cieszę się, że nie porzuciłam lektury. Gdyż potem wszystko nabiera "przyspieszenia". Małgorzata Halber bardzo mocnym i dosadnym językiem opisuje wizyty na grupach, codzienną walkę bohaterki,  o to by się nie poddać. Próby pokonania nałogu to zasadnicza treść tej książki. Ale przy okazji zaprezentowana jest wszechobecna w Polsce "kultura" picia. Pije się wszędzie: na firmowych kolacjach, na wyjazdach i spotkaniach integracyjnych, na targach, na zakończenie czegoś, na rozpoczęcie czegoś, na spotkaniach towarzyskich itd. Dla wielu ludzi sensem wieczoru jest upicie się (Autorka używa dużo bardziej dosadnego słownictwa). I gdyby tylko tyle: chcesz to się upijasz, innych zostaw w spokoju. Ale okazuje się, że osoby niepijące w pewnych towarzystwach uznawane są dziwaków. Nie będzie chyba nadużyciem stwierdzenie, że są nawet niepożądane. Każdy alkoholik, który zdecyduje się zawalczyć o siebie i rzucić nałóg, musi oprócz pokonania swoich słabości i demonów, przeciwstawić się tłumowi ludzi namawiających do picia. Wszyscy, którzy kiedykolwiek próbowali nie pić alkoholu w ogóle przez jakiś czas, tak po prostu bez powodu (mnie się to zdarzyło przez 2 lata), zauważają, że każdego dnia trzeba toczyć walkę. "No coś ty  nie pijesz? Szef stawia. Z kontrahentem się nie napijesz? No coś ty? Kawę w pubie? Piwa nie weźmiesz? No dawaj: wszyscy to wszyscy, babcia też, kto nie pije ten kabluje. Itd. Itd. Itd." Te przykłady można by mnożyć w nieskończoność. Dobrze by było, gdyby książkę przeczytały osoby, uważające, że zawsze fajnie się napić i że koniecznie trzeba do tego namawiać wszystkich wokół. Może by do niektórych dotarło, że są na świecie ludzie, którzy walczą z nałogiem i trzeba im po prostu dać żyć. 
Brawa dla Autorki za odwagę!

Moja ocena: 4,5/5 

wtorek, 23 czerwca 2015

Karl Ove Knausgård "Moja walka" Powieść 2.

Autor: Karl Ove Knausgård
Tytuł: "Moja walka" Powieść 2.
Wydawnictwo Literackie, maj 2015 

Blog powinien zmienić chyba nazwę na porzucony albo zaniedbany. No ale takie są realia. Ja swoją walkę, toczę teraz o każdą wolną chwilę. I o ile z czytaniem idzie nieźle. Czytam naprawdę sporo, lista nowych pozycji przede mną też długa, półka z nowościami się ugina, o tyle z czasem na pisanie trochę krucho. Często nawet, gdy pojawi się moment wolnego i oddechu, to po prostu siedzę i się napawam ciszą i nicnierobieniem. Uroki macierzyństwa. Ale blog jest, coś się może z czasem zacznie znowu regularniej pojawiać. 

Na drugi tom "Mojej walki" Knausgårda czekałam z niecierpliowścią, co chwilą zaglądając na stronę Wydawnictwa Literackiego i sprawdzając czy już mają w zapowiedziach datę wydania. Długo kazali czekać. Ale oczywiście było warto. Powieść zupełnie mnie pochłonęła. Krzysztof Varga w recenzji dla Gazety Wyborczej zastanawia się, dlaczego tak wielu ludzi totalnie wpada w świat autora: Co zatem zmusiło najpierw co dziesiątego Norwega (wliczając w to niemowlęta), a potem resztę świata, by kupić "Moją walkę" i wejść w świat Knausgarda?
Dla mnie jest to totalna prostota jego opowieści. Świetnym, ascetycznym językiem rozkłada na czynniki pierwsze banalność codzienności. W drugiej części dominuje temat rodziny i dzieci. Gdy autor opisuje jak zmienia pieluchę czy wprowadza wózek do domu, ja naprawdę widzę jak on to robi. Poza tym z każdego zdania wyłaniają się jego emocje. Czytelnik czuje jak Karl Ove walczy o to, by móc pisać, jak walczy by być przyzwoitym facetem i ojcem, jak walczy by podołać swoim obowiązkom, chociaż zupełnie mu się nie chce i nudzi go to niemiłosiernie. 
Ta część jest mi szczególnie bliska bo ... dzieci... pocieszenie, że nie tylko ja walczę z dziecięcą codziennością. A także jest mi bliska bo ... Szwedzi (żona Karla Ove jest Szwedką i mieszkają w Szwecji)... tu oczywiście z lekkim uśmiechem na ustach: nie wiadomo dlaczego, ale wszyscy Skandynawowie nie lubią Szwedów :-), więc ja po 3 latach w Danii się przyłączam... to żart oczywiście. Ale szwedzka mentalność, zwłaszcza ich poczucie równości, o którym Karl Ove pisze, to już są opary absurdu, dlatego świetnie rozumiem Autora. I poza tym uwielbiam klimat w jakim Autor się Karl Ove: cóż może być przyjemniejszego od zapadnięcia się w fotel w jakiejś klimatycznej księgarni i czytania książki przy filiżance espresso? 

Podsumowując: "Moja walka" Powieść 2 pochłonęła mnie całkowicie. Fantastycznie, że przed nami jeszcze cztery części. 
A ja odsyłam do świetnej recenzji Krzysztofa Vargi. Tam więcej i lepiej, i ciekawiej: Kampania wyborcza Knausgarda - ciąg dalszy 'Mojej walki'

I banalna prawda z drugiego tomu: 
Codzienność, która potrafi nas zmiażdżyć, tak jak stopa potrafi zmiażdżyć głowę, może również wywołać radość; wszystko zależy od tego, jakimi oczami się patrzy.

Polecam!

Moja ocena: 6/6

niedziela, 17 maja 2015

Lena Andersson "Bez opamiętania"

Autor: Lena Andersson 
Tytuł: "Bez opamiętania" 
Wydawnictwo Pi, 2014 

Ester to piękna i bardzo mądra kobieta. Jest eseistką i poetką. Pewnego dnia dzwoni do niej telefon, który na jej drodze stawia wybitnego współczesnego artystę Hugona Raska. Ester ma napisać o nim referat. Poznają się podczas spotkania, na którym wspomniany referat, zostaje zaprezentowany. I taki jest początek romansu. Brzmi banalnie, ale wcale takie nie jest. Ta książka to opowieść o związku, w którym jednej stronie BARDZO zależy, a drugiej niespecjalnie. Historia tego jak człowiek, nawet wybitnie inteligentny, potrafi się sam oszukiwać, gdy jest zakochany i zależy mu na miłości drugiej osoby. Rozpamiętywanie każdego słowa, gestu i spojrzenia, rozbieranie na części smsów i maili, szukanie ukrytego dna w wypowiedziach i zachowaniach. I interpretowanie tego w pożądany sposób. Tony ochłapów, którymi karmi się nadzieja na miłość i życie z ukochaną osobą. I absolutna niezdolność zrozumienia, że obiekt miłości może kłamać; że pójście do łóżka nic nie znaczyło; że on NIC nie miał na myśli; że nie było podtekstów itd. Historia fantastycznie opowiedziana: o czasowej porażce rozumu w walce o miłość. O nadziei, która chwyta się każdego nędznego, pozytywnego (albo interpretowanego jako pozytywny) znaku, że będzie dobrze. 
Szczęśliwy ten, kto nie mógłby tą książką opowiedzieć kawałka swojego życia. 

Lektura na jeden wieczór, ale warto. Polecam!

Moja ocena: 6/6 

Agnieszka Graff "Jestem stąd"

Autor: Agnieszka Graff
Tytuł: "Jestem stąd"
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, 2014 

Wywiad rzeka z jedną z moich ulubionych feministek. Bardzo szczery i bardzo osobisty. Agnieszka Graff opowiada w nim dużo o swoim odkrytym pochodzeniu żydowskim, o wpływie, jaki to miało na kształtowanie się jej tożsamości. Mówi o dzieciństwie spędzonym w PRL-u, w inteligenckiej rodzinie opozycjonistów, o wyjeździe z rodzicami do USA, a potem o studiach w tym państwie. Dużo miejsca poświęca swojej tęsknocie za Polską, ciągłym poczuciu bycia na emigracji a nie u siebie podczas studiów w Stanach i wyjaśnia dlaczego wróciła i co to znaczy: skąd tak naprawdę jest, a skąd nie. Bardzo ciekawie brzmią opowieści o pobycie na uniwersytecie w USA: z jednej strony pobudzające, emocjonujące środowisko naukowe i intelektualne wyzwania, a z drugiej ciułanie każdego dolara, niewydawanie nic i przeliczanie wszystkiego na złotówki. A także prace dodatkowe, jakich Autorka się podejmowała: np. bycie nianią. Agnieszka Graff opowiada także o historii feminizmu, o powstaniu Manify, o gender w wydaniu polskim, o pierwszych studiach genderowych w Polsce. Dużo miejsca zajmuje tematyka związana z Kongresem Kobiet i pożegnaniem z neoliberalizmem. Agnieszka Graff dzisiaj (!) uważa, że człowiek nie żyje  w próżni, ale jest częścią społeczeństwa. I temu społeczeństwu jest coś winien. Sama Autorka stara się "oddać swój wkład" poprzez nauczanie akademickie. Tematów w "Jestem stąd" jest naprawdę mnóstwo. To 466 stron fantastycznej przygody intelektualnej!

Ja Agnieszkę Graff uwielbiam za to, że potrafi prosto i zrozumiale pisać o wszystkim. Poza tym cenię w niej umiejętność przyznania się do zmiany poglądów, do przemyślenia niektórych spraw od początku i jasne wyznanie, że kiedyś się myliła. I podoba mi się szacunek, który okazuje wielu innym feministkom, z którymi różni się poglądami. A z zupełnych drobiazgów, dla mnie  cennych: nigdy nie pokazała się publicznie z "tym panem w muszce, którego imienia i nazwiska nie wymieniam, żeby mu nie robić reklamy" i nigdy nie zgodziła się na udział w programie, w którym on występował. 
Fantastyczna książka! Polecam!

Moja ocena: 6/6

środa, 29 kwietnia 2015

Jakub Żulczyk "Radio Armageddon"

Autor: Jakub Żulczyk 
Tytuł: "Radio Armageddon"
Wydawnictwo: Świat Książki, styczeń 2015 

Męki straszliwe przeżywałam podczas lektury przynajmniej do połowy, potem mnie wciągnęło, tym  niemniej chciałam jak najszybciej dobrnąć do końca. A ogólnie uważam, że książka jest bardzo dobra. Taki właśnie mętlik mi towarzyszy w związku z "Radiem Armageddon". 
Do klasy w jednym z liceów dołącza Cyprian - bardzo mroczna, zagadkowa a jednocześnie charyzmatyczna postać. Wraz z Szymonem, Nadzieją i Gnatem zakładają zespół "Radio Armageddon" i w krótkim czasie stają się sensacją. Szczególną popularność zyskują, gdy w nieznanych okolicznościach znika lider grupy - Cyprian. Powieść to historia tego zespołu i opowieść o jego członkach - bardzo samotnych młodych ludziach, ich rodzinach i rodzicach, którzy nie mają pojęcia co dzieje się w życiu ich dzieci. Często też ci nastolatkowie pozostają dla swoich matek i ojców "niewidzialni". "Radio Armageddon" ma być wyrazem buntu przeciwko rzeczywistości, gdzie wszystkim rządzi marketing, gdzie wszystko jest na sprzedaż i gdzie wszystko staje się towarem. Okazuje się jednak, że "Radio Armageddon" też można ometkować... 
Powieść ciężka w odbiorze, przynajmniej dla mnie. Być może już ze względu na mój wiek (38 lat), ale pewnie też dlatego, że nawet za czasów nastoletnich nie byłam członkiem takiej "stylistyki". Narkotykowe jazdy, chlanie na maxa, sex jakiś przypadkowy gdzieś na imprezach, bluzgi ... Tak odmalowany jest świat nastolatków w tej powieści. Czyta się dość trudno, ale przekaz książki wart jest wysiłku. 

Moja ocena: 5/6

niedziela, 12 kwietnia 2015

Zygmunt Miłoszewski "Uwikłanie", "Ziarno prawdy", "Gniew"

Autor: Zygmunt Miłoszewski
Tytuł: "Uwikłanie", "Ziarno prawdy", "Gniew"
Wydawnictwo: W.A.B.









Przydarzył mi się tydzień wakacji (chociaż wyrażenie "wypoczynek z dzieckiem" uważam po pierwszym wyjeździe ze swoim czteromiesięcznym synem za oksymoron) i postanowiłam zabrać ze sobą na plażę trylogię Zygmunta Miłoszewskiego. Szczerze mówiąc nie miałam zamiaru sięgać po prozę tego Autora. Ale, ale... po pierwsze Paszport Polityki 2014... a po drugie przy okazji Salon du livre 2015 w Paryżu, czyli jednych z największych targów książki w Europie, sporo się o Miłoszewskim mówiło. Okazało się, że jest jednym z najchętniej tłumaczonych polskich pisarzy, a Francuzi, gustujący raczej w swoich rodzimych twórcach, wprost go uwielbiają. Postanowiłam więc sprawdzić, o co chodzi. 
Udało mi się przeczytać "Uwikłanie" i "Ziarno prawdy" póki co, ale "Gniew" też już zaczynam. I oczywiście oryginalnością się nie popiszę, jeśli powiem, że zostałam absolutną fanką prokuratora Teodora Szackiego. Przystojny, elegancko ubrany (chociaż jeden z bohaterów w "Uwikłaniu" mówi, że ubrany "schludnie", gdyż o elegancji w przypadku garnituru można mówić przy cenie powyżej 10 tys. złotych), profesjonalny, nieugięty, bystry, nieprzeciętnie inteligentny i zajadle złośliwy, mistrz ciętych ripost z niezawodną intuicją.  
Po lekturze dwóch pierwszych książek mam wrażenie, że wątki kryminalne potrzebne są tylko po to, żeby zobaczyć gwiazdę prokuratora Szackiego w akcji. Dobrze się je czyta, ciekawie wymyślone, ale moim zdaniem momentami trochę "przekombinowane". Natomiast Szacki przesłuchujący świadków, składający elementy układanki w całość, popisujący się błyskotliwością jest absolutnie świetny!
W "Uwikłaniu" ofiara ginie na weekendowych warsztatach, w czasie których psycholog przeprowadza ustawienia wg. metody Berta Hellingera. Tu akurat przyznaję, że było ciekawie. Sama się kiedyś tym interesowałam, więc dobrze się czytało o rozgrywkach Szackiego z psychologiem od ustawień. A jeśli ktoś nie słyszał o ustawieniach Hellingera, to z książki całkiem sporo można się o nich dowiedzieć. Miłoszewski w pierwszej części, dużo miejsca poświęca opisowi pracy prokuratora w Polsce. No i mnie to momentami napełniało smutkiem i przygnębieniem. Prokurat zastanawiający się czy może sobie pozwolić na kawę w takiej a nie innej kawiarni i czy zbytnio to nie uszczupli (!) domowego budżetu?! Wyobrażam sobie, że niestety tak może być w polskiej rzeczywistości. 
W drugiej części po zawirowaniach życiowych, Szacki przenosi się do Sandomierza. Tam zbrodniarz stara się obudzić historię i polsko-żydowskie demony, a jego ofiary wyglądają jak ofiary mordu rytualnego. Wątek kryminalny mocno zakręcony, z banalnym rozwiązaniem w sumie. Ale też interesująco. Nie widziałam jeszcze filmu "Ziarno prawdy", natomiast zupełnie nie potrafię wyobrazić sobie Więckiewicza (którego ogólnie bardzo lubię) w roli Szackiego. Ma jakieś 10 lat za dużo, no i te włosy... przecież nie białe... Ale może odwołam te opinie, gdy zobaczę film. 
"Gniew" właśnie zaczynam czytać i mam nadzieję, że się nie zawiodę. 

Po dwóch pierwszych częściach zdecydowanie polecam. Dobra, wciągająca literatura!

Moja ocena: 5/6


Po lekturze "Gniewu":


Do cech prokuratora Szackiego dołączam mizoginizm. (Że ja tego wcześniej nie zauważyłam!). Oczekiwanie, że mieszkająca z nim kobieta będzie sprzątać po nim szklankę i talerzyk, bo on przecież ciężko pracuje, jest kuriozalne. Ale cóż. Cała ta część poświęcona jest stosunkowi do kobiet i słabszych i mój ulubiony bohater nie świeci tu przykładem.
Na szczęście Teodor Szacki dowiaduje się w "Gniewie" trochę więcej o przemocy wobec kobiet i przeciwdziałaniu jej. Czyta się świetnie, aczkolwiek dla mnie wydźwięk jest trochę za bardzo edukacyjny. Z drugiej jednak strony, jeżeli Miłoszewski może się poszczycić tak dużą publicznością, to pozostaje liczyć, że czytelnicy zastanowią się nad tematem poruszonym w kryminale i będą mieli lepsze wyobrażenie jakie formy może przyjąć przemoc wobec kobiet. Ten tom to również pożegnanie z prokuratorem Szackim. Zakończenie wprawiło mnie w lekkie zakłopotanie, przyznam szczerze, że o co chodzi nie wiem. Ale może to i dobrze. Gdyby Miłoszewski jednak chciał kontynuować serię, to zawsze może to zrobić po takim zamknięciu ostatniej części.


Również polecam!

wtorek, 10 marca 2015

Joanna Bator Artur Golec "Wyspa łza"

Autor: Joanna Bator, Artur Golec 
Tytuł: "Wyspa łza"
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, styczeń 2014 

Z bólem serca piszę kilka słów o tej książce. Niecierpliwie na nią czekałam, bo Joanna Bator to jedna z moich ulubionych pisarek. Ale niestety zawiodłam się strasznie. Książkę przeczytałam do końca, tylko z szacunku do Autorki. Generalnie męczyłam i nudziłam się straszliwie. Istnieje też ewentualność, że przesłanie książki do mnie w ogóle nie dotarło, mówiąc krótko niczego z przekazu Autorki nie zrozumiałam. Joanna Bator czepia się słów "zniknęła bez śladu" i wyrusza na Sri Lankę, aby ustalić co się stało z Sandrą Valentine - amerykańską turystką, która zaginęła kilka lat temu. Niestety nic poza tym o tej książce z siebie nie wykrzesam. Ale polecam recenzję Moniki z Lubimy czytać.
Mimo totalnego zawodu, jaki sprawiła "Wyspa łza" podobnie jak Monika czekam na kolejną powieść Joanny Bator.

Moja ocena: 3/6

niedziela, 22 lutego 2015

John Williams "Profesor Stoner"

Autor: John Williams 
Tytuł: "Profesor Stoner"
Wydawnictwo Sonia Draga, październik 2014 


Piękna powieść o zwykłym człowieku, który wiedzie zwyczajne życie i przyjmuje to, co daje mu los. Mało tam wielkiego szczęścia, są raczej znoje i przeciętność codzienności. I wielka odwaga prostego człowieka pozostania wiernemu sobie i swoim zasadom. 
Stoner urodził się w biednej, wiejskiej rodzinie. Już jako mały chłopiec zaczął ciężko pracować w polu, aby pomóc swoim rodzicom. Potem rozpoczął studia na wydziale rolnictwa. Przygotowywał się do tego, aby przejąć gospodarstwo po rodzicach i dalej pracować na roli. Nieoczekiwanie dla samego siebie na jednym z obowiązkowych seminariów z literatury, zapałał do niej nieograniczną, wieczną miłością. Nie informując rodziców, Stoner porzucił rolnictwo i przeniósł się na wydział literatury angielskiej. Po zakończeniu studiów, pozostał na uczelni jako doktorant, a potem profesor. Przez całe życie wierny swoim zasadom, uwielbiający literaturę, przez wielu postrzegany był jako dziwak i odludek. Można powiedzieć, że wiódł piękne życie, chociaż prywatnie nie układało mu się zbyt dobrze. Jego małżeństwo z Edith było jedną wielką katastrofą. Nie mógł też wychowywać swojej córki Grace tak, jakby chciał, gdyż Edith co chwila realizowała wobec niej swoje różne wychowawcze plany, których jedynym wspólnym mianownikiem była chęć odsunięcia Grace od ojca.
Mimo niepowodzeń małżeńskich i rodzicielskich, mimo totalnej przeciętności swojego życia, Stoner umarł szczęśliwy: otoczony swoimi ukochanymi książkami. Jego niezłomna wola, aby zawsze postępować w zgodzie z zasadami, jego spokój wobec kolejnych prób zniszczenia mu życia przez żonę jest godny podziwu. Ta nieprzeciętna siła prostego, skromnego bohatera stanowi o uroku tej książki.


Gorąco polecam!


Moja ocena: 5.5/6

niedziela, 25 stycznia 2015

Rachel Cusk "Praca na całe życie"

Autor: Rachel Cusk
Tytuł: "Praca na całe życie"
Wydawnictwo Czarne 

"Kiedy rodzi się dziecko, wszystkie ulega zmianie, nasze wyobrażenie o świecie, o nas samych. Jakby ktoś wszedł do pokoju i wszystko w nim poprzestawiał. Ludzie wtedy panikują, ale starają się to ukryć. Więc udają przed sobą nawzajem, że ta zmiana wcale nie jest dla nich trudna."

To ze świetnego wywiadu Rachel Cusk dla Wysokich Obcasów. 

Agnieszka Graff uznała "Pracę na całe życie" za jedną z najważniejszych prac tzw. "feminizmu macierzyńskiego" 
Przeczytałam tę książkę już jako matka i uważam, że jest kapitalna. Autorka opowiada o macierzyństwie bez lukrowania, przyznaje się do trudnych przeżyć, przerażających myśli, emocji, których się boi i nie potrafi zrozumieć. Znienawidzona przez inne matki, które nie tylko obrzuciły jej książkę błotem, ale dodatkowo uważają, że Autorka wcale nie powinna mieć dzieci. A Rachel Cusk nazywa po prostu rzeczy po imieniu. Uważa, że przebywanie z małym dzieckiem, to mimo satysfakcji, którą się często ma, to przede wszystkim strasznie nudna i ogłupiająca tyrka. Każdy ma oczywiście swoje przemyślenia i odczucia, ale jak mówi Autorka w wyżej wspomnianym wywiadzie: "Kiedy ludzie się tak wściekają, to oznacza tylko tyle, że się trafiło w czuły punkt. Wiedzą, że jest dokładnie tak, jak piszę, dlatego się tak bronią. Jeśli kobieta pisze: 'Ta książka to gówno', wiem, że mogłaby być bohaterką mojej książki." Według mnie świetna i bardzo mądra pozycja. Niewiele jeszcze wiem o macierzyństwie, ale przecież przyznanie, że czasami jest ciężko, nie oznacza od razu, że człowiek żałuje swojej decyzji albo nie kocha swoich dzieci. Ja zawsze stawiam na przyznawanie się do emocji, jakimi by one nie były i osobom postępującym podobnie polecam tą książkę. Jeżeli ktoś za macierzyństwo uważa obrazek z reklamy ze słodkim, ślicznym bobaskiem w roli głównej i pochylającą się nad nim uroczą mamą z uśmiechem od ucha do ucha, nienaganną fryzurą, świeżym makijażem, a wszystko to na tle idealnego, pięknego domu to faktycznie znienawidzi Autorkę od razu i dodatkowo przeklnie wszystkich, którym książka się podobała. 

A dla zainteresowanych kilka cytatów: 

"W jej ciele żył przez pewien czas inny człowiek, a po wyjściu na świat żyje w jurysdykcji je świadomości. Przebywając z nim, kobieta nie jest sobą; oddzielona od niego, także nie jest sobą - dlatego równie trudno jest dzieci zostawić, jak z nimi przebywać. Temu odkryciu matki towarzyszy wniosek, że je własne życie bezpowrotnie ugrzęzło w konflikcie, wpadło w jakiś mityczny potrzask, w którym już zawsze będzie się szamotać, zawsze na próżno."

"My brodzimy w gęstej domowej brei, w której stale jest jednocześnie za późno i za wcześnie, w brei szaleństwa i telewizji śniadaniowej. Rozciąga się przed nami dzień bez żadnych punktów odniesienia, niczym preria, nieprzebyta równina."

"Ponuro jak krowa siadam z rozpiętą bluzką w kątach pokoi, na ławkach w parku, na tylnym siedzeniu samochodu. Wydaje mi się, że nigdy nie jestem wolna od zarzutu, że moje dziecko jest głodne. Czasami płacze nawet podczas karmienia i mam wtedy ochotę zwołać konsylium i z triumfem wykazać, że to ja miałam rację. Proszę! - powiedziałabym do zgromadzonych. I co Państwo na to?!"

"Do ciężaru macierzyństwa trudno jest się przyznać nie tylko z powodu tabu, które nie dopuszcza uskarżania się i narzekania: jak każda miłość, tak i ta jest w swojej najgłębszej istocie rozdarta konfliktem; perła przyjemności powstaje z ziarenka udręczenia. Jednak w odróżnieniu od innych miłości  tutaj konfliktu nie da się rozwiązać."

Moja ocena: 6/6

piątek, 2 stycznia 2015

Gillian Flynn "Zaginiona dziewczyna"

Autor: Gillian Flynn
Tytuł: "Zaginiona dziewczyna"
Wydawnictwo: Burda Publishing Polska, marzec 2013 


Książka szczególna na mojej osi czasu. Nie tyle ze względu na treść, ile na moment, w którym ją pochłaniałam. Pierwsza przeczytana powieść od momentu kiedy miesiąc temu urodziłam syna. Czyli jest nadzieja, że macierzyństwo nie pozbawi mnie zupełnie lektury. Aczkolwiek przyznam szczerze, że miałam poważne obawy (nadal mam w sumie). Na szczęście okazało się, że się da. Co prawda lektura w czasie karmień dziennych i nocnych zabiera znacznie więcej czasu  niż normalne czytanie, ale jest nadzieja, że się ogarnę i ustatkuję jako matka i nadal będę mogła czerpać przyjemność z książek (innych niż o pielęgnacji noworodka :-) ).
A "Zaginiona dziewczyna" to bardzo ciekawy i wciągający thriller. Amy i Nick są małżeństwem od 5 lat. W ich piątą rocznicę ślubu Nick wraca do domu, zastaje rozgardiasz i okazuje się, że Amy zniknęła. Rozpoczynają się poszukiwania, a Nick staje się podejrzany o zabicie żony, chociaż nie ma dowodów śmierci Amy w postaci ciała. Autorka bardzo ciekawie zbudowała fabułę. Czytelnik na przemian zapoznaje się z dziennikiem pisanym przez Amy oraz jest świadkiem bieżących wydarzeń, skupiających się wokół poszukiwań zaginionej kobiety. Z pamiętnika Amy i opowieści Nicka wyłania się obraz małżeństwa, dotkniętego poważnymi problemami. Stopniowo poznajemy skomplikowane relacje małżonków, ich psychikę, wydarzenia z ich życia, które ich ukształtowały. Z każdą stroną intryga wciąga coraz bardziej by doprowadzić do zaskakującego końca.

Polecam!

Moja ocena: 5.5/6