wtorek, 18 września 2018

Niklas Orrenius "Strzały w Kopenhadze"

Autor: Niklas Orrenius
Tytuł: "Strzały w Kopenhadze"
Wydawnictwo Poznańskie, sierpień 2018 

Bardzo ciekawy reportaż szwedzkiego dziennikarza o granicach sztuki i wolności słowa, oraz wzajemnych między nimi relacjach oraz o konsekwencjach, jakie na siebie przyjmujemy jako społeczeństwo, gdy z jednej strony chcemy wolności słowa bronić za wszelką cenę, a z drugiej, gdy nasza wolność ekspresji i wyrazu jest dla innych społeczeństw nieakceptowalna. Najważniejszą zaletą książki jest jej ogromny obiektywizm. Autor dociera (lub stara się dotrzeć) do różnych osób, reprezentujących absolutnie odmienne poglądy i prosi je o rozmowę i komentarz do sytuacji. 

Niklas Orrenius postanowił przyjrzeć się życiu, jakie prowadzi artysta Lars Vilks, po tym jak islamskie organizacje terrorystyczne wydały na niego wyrok śmierci za publikację w 2007 roku rysunku Mahometa jako psa na rondzie. Autor sięga do dzieciństwa i młodości artysty, ale w największym stopniu oczywiście skupia się na stanie obecnym.
Lars Vilks żyje w ukryciu pod ciągłą ochroną, porusza się w konwojach policyjnych, a gdy ktokolwiek dowie się o jego miejscu zamieszkania, musi je natychmiast zmienić. Kosztuje to szwedzkich podatników ponad 20 milionów koron rocznie. Pierwsze pytanie jakie się nasuwa, to czy gdyby wiedział, o konsekwencjach swojego postępowania, to nie opublikowałby rysunku. Pytanie, które w przypadku tego artysty, nie ma zupełnie sensu. Jak podaje Wikipedia: "należy on do nurtu artystów konceptualnych, którzy bardziej niż na formie i treści dzieł skupiają się na osobie samego artysty". O lepsze podsumowanie trudno. Moje wrażenia są takie, że Larsowi Vilksowi właśnie o niego samego najbardziej chodzi, o robienie szumu. Nigdy nie poparł, ale nigdy też nie odciął się od ruchów faszystowskich, nacjonalistycznych i antyislamistycznych, które często jego sztukę wieszają sobie na sztandarach i zapraszają go na swoje wszelkie możliwe spotkania. Artysta budzi skrajne emocje. Zwłaszcza od czasu tytułowych strzałów w Kopenhadze w 2015 roku, kiedy brał udział w dyskusji i zamachowiec, próbujący wykonać na nim wyrok śmierci, zabił przypadkowego człowieka. 
"W czasach, gdy wielu chętnie dzieli ludzi i zjawiska na to, co dobre i to, co złe, Lars Vilks jest interesujący. Jego życiu zagrażają muzułmańscy terroryści z tych samych potężnych ugrupowań, które nienawidzą demokracji, mordują Żydów w Paryżu i w Kopenhadze oraz dokonują rzezi w Iraku i Syrii. 
Jednocześnie wśród obrońców Vilksa znajduje się inny gatunek ekstremistów: rasiści używający argumentów na rzecz wolności słowa po to, by podżegać przeciw muzułmanom i imigrantom, ci, którzy klasyfikują ludzi jako niegodnych zaufania niszczycieli społeczeństwa jedynie ze względu na ich religię czy pochodzenie."
Ida karykatury Mahometa jako psa na rondzie łączy w sobie dwa wydarzenia artystyczne: opublikowanie przez duńską gazetę "Jullands-Posten" 12 satyrycznych rysunków proroka Mahometa oraz akcję solidarności z artystką Stiną Optiz. Jej praca Cyrkulacje II została wystawiona na rondzie w Linkoping. Wandale ją jednak zniszczyli, w tym jej część: rzeźbę psa, któremu skradziono głowę. Mieszkańcy zaczęli spontanicznie umieszczać zrobione przez siebie rzeźby psów na różnych rondach w Szwecji. Akcja wyszła poza miasto Linkoping i była szeroko komentowana. Lars Vilks połączył ze sobą te dwa wydarzenia, z których jedno było chwalone, a drugie potępiane i na wystawę w Tallerund w 2007, której motywem był pies w sztuce, przygotował rysunek Mahometa jako psa na rondzie. Temat przedostał się do prasy, a karykatury opublikowała lokalna gazeta z Orebro "Nerikes Allehanda". A potem rozpętało się piekło.
W swoim reportażu Niklas Orrenius przez to piekło nas prowadzi, pokazując jak Szwecja poradziła sobie z wywołanym przez artystę międzynarodowym kryzysem, atakami na Szwedów za granicą i podpaleniami szwedzkich flag i ambasad. Wszystko to porównuje do patowej sytuacji, w jakiej znalazła się Dania w 2007 roku, gdy "Jullands-Posten" opublikowała swoje rysunki. Szwecja szczyci się tym, że wolność słowa ma wpisaną do konstytucji - jako pierwsze państwo na swiecie (w 2016 roku obchodzono 250 rocznicę tego wydarzenia). Jednocześnie to jak starano się rozwiązać kryzys Larsa Vilksa, to jakie jego prace budzą emocje, pokazuje, że jest jednak jakieś "ale" i wiele spraw się przemilcza. Artysta został praktycznie usunięty z głównego nurtu sztuki, nie za wiele pisze o nim szwedzka prasa. Ma za to swoich wielkich zwolenników w Danii, gdzie jest często zapraszany na różnorodne wystawy i wykłady. 
Nawet najwybitniejsi profesorzy, wypowiadający się w reportażu, nie są w stanie rozwikłać dylematu wolności słowa.
"Z jednej strony, mamy fundamentalistów wolności słowa, którzy uważają, że wszystko i zawsze powinno móc być powiedziane i że jakakolwiek próba podważenia tej zasady jest niedemokratyczna. Z drugiej strony, mamy grupy walczące o prawo do tego, by nigdy ich nie obrażano, które chciałby ograniczyć wolność wypowiedzi. Pośrodku jest dość pusto".
Gdy dodatkowo zaczynają ginąć ludzie, wychodzimy już tylko poza filozoficzne dywagacje. Kierownicy wystaw, ci którzy gorąco popierają Larsa Vilksa i chcą go gościć na wydarzeniach w swoich galeriach, mówią dziennikarzowi, że pracownicy, gdy dowiadują się o planowanej obecności artysty, nie chcą przychodzić do pracy. Trudno się dziwić. Nikt raczej nie chce podwyższyć swojej szansy na otrzymanie przypadkowej kulki w głowę, bo akurat artysta, którego aktywnie próbują zabić islamscy fundamentaliści, będzie gościem galerii. Trudno od ludzi wymagać, żeby nadstawiali głowy, za to, że jakiś szwedzki konceptualista postanowił z premedytacją obrazić grupę ludzi, która naprawdę ma zachodnią wolność słowa w głębokim poważaniu i się nie pier****. 
Ja nie ukrywam swojej niechęci do tego artysty. Jawi mi się jako taki cwaniaczek, prześlizgujący się po powierzchni, za nic naprawdę nie biorący odpowiedzialności. Ma przechlapane do końca życia, to fakt, współczuję mu z tego powodu, ale jego postawa pt.: prowokuję i co mi zrobicie (nie tylko zresztą w temacie Mahometa) jest dość mocno żałosna. 
Reportaż gorąco polecam, bo nie jest tylko o Larsie Vilksie, ale o dylematach, przed jakimi staje współczesna Europa. Przedstawia skrajne punkty widzenia, przez co staje się jeszcze bardziej interesujący. 

Moja ocena: 6/6