poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Anna Kańtoch "Łaska"

Autor: Anna Kańtoch 
Tytuł: "Łaska" 
Wydawnictwo Czarne, luty 2016

Uwielbiam takie odkrycia. To pierwsza książka Anny Kańtoch, jaką miałam przyjemność przeczytać, ale na pewno nie ostatnia. Nie sięgnę z pewnością po science fiction Autorki, ale po kolejne kryminały jak najbardziej. "Wiara" już czeka na kindlu. W czasach studenckich zarywanie nocy, żeby skończyć pasjonującą książkę, nie było dla mnie czymś szczególnie wyjątkowym. Odkąd jestem mamą, nie pozwalam już sobie na takie ekstrawagancje, a sen jest ciągle na wagę złota. I mimo, że od kilku miesięcy udaje mi się przesypiać w miarę normalnie noce, to ciągle jeszcze z trudem ogarniam ten luksus. Powyższy przydługi wywód o śnie jest wstępem do największej pochwały, jakiej mogę udzielić książce: zawaliłam dla niej noc. 

Bohaterką powieści jest skromna, samotna nauczycielka, która zmaga się z przeszłością. Jako małe dziecko zniknęła w lesie na kilka dni, wróciła zakrwawiona i nie pamięta co się z nią działo. Teraz jako trzydziestoletnia kobieta pojawia się ponownie swojej rodzinnej miejscowości by opiekować się schorowaną ciotką i uczyć w miejscowej szkole podstawowej. Zima nie jest najlepszym czasem dla bohaterki. Każdego poranka wstanie z łóżka jawi się jako przeszkoda nie do pokonania, a bywają dni, że lepiej wymówić się zwolnieniem, albo zrobić dzieciom kartkówkę, żeby tylko nie trzeba było prowadzić lekcji. Na jednym z takich sprawdzianów chłopiec zamiast odpowiedzi na pytania rysuje Kartoflanego Człowieka, którego Maria jako mała Marysia spotkała wiele lat temu w lesie. A potem w miasteczku zaczynają ginąć dzieci, atmosfera się zagęszcza, mieszkańcy żyją w coraz większym strachu, wydaje się, że Maria jest kluczem do tej zagadki. Trwa wyścig milicji z mordercą. 
Wielka zaleta tej książki to skromni, "normalni" bohaterowie, a także epoka sama w sobie - rok 1985 - prowincjonalne miasteczko w Polsce z jego "smaczkami". W domu jednego z bohaterów oznaki szalonego luksusu: kolorowy telewizor i magnetowid. Poza tym autobus jeździ raz na godzinę albo wcale, w sobotę wszyscy stoją w kolejkach i biorą co akurat jest, główna bohaterka pije kawę, bo dzięki znajomości ze sprzedawczynią z pawilonu handlowego dostaje ją spod lady, na milicji ciągle pracuje mało kobiet, a jeśli już są, to głównie wyznaczane do roli parzenia ciepłych napojów itd. Bardzo bogate i realistyczne tło społeczne: czytelnik zagląda do domów wielu przeciętnych rodzin z ich problemami i przekonaniami, że brudy się pierze pod własnym dachem. Wszystkie wątki są ze sobą bardzo logicznie połączone i prawie do samego końca nie wiadomo kto jest mordercą. 

Lubię, jak mnie książka tak zasysa :-)
Bardzo, bardzo polecam!

Moja ocen:6/6



piątek, 18 sierpnia 2017

Kolejny międzyczas...

Kolejny międzyczas, czyli bezowocne próby opisywania wszystkich książek zaraz po skończeniu lektury. 
Poniżej dwie, które leżą już przez jakiś moment na kupce "przeczytane do opisania". Ponieważ życie pokazuje, że raczej dane im tam będzie zostać dłużej, zamieszczam chociaż krótkie notki :-)


Autor: Dawid Grosman 
Tytuł: "Wchodzi koń do baru" 
Świat książki, maj 2016
Moja ocena: 5.5/6

Dawid Grosman dostał za tę książkę w tym roku Międzynarodowego Bookera i to właśnie była moja motywacja do przeczytania. Świetna, ale ciężka proza. Zgromadzeni w barze/klubie widzowie przyszli popatrzeć na podstarzałego komika i oczekują lekkiego, zabawnego przedstawienia, które zapewni im miły i relaksujący wieczór. Tymczasem aktor zaczyna wracać do swojego dzieciństwa i do "wyboru" jakiego wtedy dokonał. Rozkłada to wszystko na czynniki pierwsze i robi to tak, że czytelnikowi aż skręca wnętrzności. Naprawdę momentami trzeba tą książkę odłożyć na bok. W miarę jak bohater "rozsypuje się" na scenie, czytelnik coraz bardziej odczuwa jego tragedię. Świetnie opisane emocje, Autor mistrzowsko się w nie "wkręca" i rozbebesza je. Taka cielesna proza, odczuwalna do krwi, nie żadne prześlizgiwanie się po powierzchni. Polecam!



Autor: Benedict Wells 
Tytuł: "Koniec samotności" 
Wydawnictwo Muza, kwiecień 2017
Moja ocena: 4.5/6

A to po prostu piękna i wzruszająca momentami książka. Trójka rodzeństwa po śmierci rodziców trafia do internatu. Każde dziecko inaczej układa sobie relacje z rówieśnikami i na różne sposoby radzi z utratą rodziny a potem buduje dorosłe życie. Czy jest możliwe uporanie się z taką tragedią? Książkę czyta się bardzo dobrze, naprawdę wciąga. Jednak już na koniec doszłam do wniosku, że trochę w niej za dużo powtarzalnych schematów, ckliwych wyciskaczy łez i nieprawdopodobnych zdarzeń. Aczkolwiek pochłania. Określiłabym ją jako dobrej jakości czytadło. 



czwartek, 17 sierpnia 2017

Aleksandra Lipczak "Ludzie z placu słońca"


Autor: Aleksandra Lipczak
Tytuł: "Ludzie z placu słońca"
Fundacja Instytut Reportażu
(Dowody na istnienie), maj 2017

17 sierpnia 2017: miałam napisać o reportażach Aleksandry Lipczak z Hiszpanii, rozpoczyna się literacki Sopot, którego tematem przewodnim w tym roku jest literatura hiszpańskojęzyczna, a tymczasem dzisiaj Hiszpania to przede wszystkim Barcelona i Las Ramblas - centrum miasta - gdzie o 17.20 rozpędzona furgonetka wjechała w spacerujący tłum. W mieście chaos i panika... 13 osób zabitych, 50 rannych... 

Reportaże Aleksandry Lipczak, to lektura i dla wielbicieli Hiszpanii, i dla tych, którzy o tym kraju wiedzą niewiele. Autorka porusza bardzo wiele tematów i nie chcę tutaj opowiadać o wszystkich, ale poruszę kilka, szczególnie dla mnie interesujących. 
Hiszpańskie bary - fantastyczne miejsca - zawsze! Są wszędzie. Można po prostu wejść, usiąść, coś wypić, zjeść albo i niekoniecznie, pogadać. Tam się często zaczyna i kończy dzień. Autorka podaje, że w Hiszpanii jest więcej barów niż w całych Stanach Zjednoczonych, a na jednego mieszkańca kraju przypada średnio najwięcej barów na głowę, biorąc pod uwagę wszystkie państwa na świecie. No cóż... kto był w Hiszpanii, wie, że tak po prostu jest. Na lekcjach duńskiego w szkole w Helsingorze w Danii, spotykałam wielu Hiszpanów i ich szoku kulturowego nie było w stanie nic złagodzić: jak to o 19 wszystko (restauracje, sklepy itd.) się zamyka? No, jak to???

Kryzys mieszkaniowy - Pamiętam jak wiele lat temu polscy deweloperzy zachwycali się Hiszpanią i jej mieszkaniowym boomem. Porównywali ze sobą te dwa państwa, marzyli by Polska była drugą "mieszkaniową Hiszpanią". Tymczasem bańka pękła, zostawiając za sobą upiorne miasta widma oraz tysiące ludzi zmuszonych do eksmisji i zostających z długami do końca życia, a także należące do banków pustostany, których nie ma komu sprzedać. Kryzys to rozpacz, samobójstwa zdesperowanych bankrutów, brak perspektyw na własne M, zwłaszcza wśród młodych, z których w najgorszym okresie co trzeci nie pracował, ale także ludzka solidarność... której uosobieniem jest...

Ada Colau - obecna burmistrzyni Barcelony, pierwsza w historii kobieta na tym stanowisku. Stworzyła ruch społeczny do obrony przed hipotekami. Udowodniła, że ludzka solidarność istnieje i może realnie wpływać na rzeczywistość. W czasie szalejącego kryzysu mieszkaniowego wraz z innymi aktywistami blokowała eksmisje, negocjowała z bankami, udzielała porad prawnych. Placówki jej organizacji powstały w kilkuset miejscach w Hiszpanii, by wspierać ludzi w walce o dach nad głową. W 2015 roku wygrała wybory na burmistrzynię Barcelony. Jestem bardzo ciekawa jak sobie poradzi, jak jej ideały przetrwają w zderzeniu z brutalną polityką. Obiecała pozostać przy ludziach, słuchać ich problemów. Tak robi póki co, czego efektem jest walka miasta z przytłaczającą ilością turystów w Barcelonie. U mnie na start ma punkty za gender i zdecydowany sprzeciw wobec machlojek banków. Kibicuję jej po prostu! 

Reportaże Aleksandry Lipczak to znacznie więcej oczywiście. Zachęcam do przeczytania. Minusem książki jest straszliwy chaos: rwanie wątków, przeskakiwanie z kwestii na kwestię, sygnalizowanie jakiś spraw i nie zagłębianie się w nie. Powiedziałbym, że takie rozbiegane to wszystko. Ale przeczytać na pewno warto. 

Moja ocena: 4.5/6 



czwartek, 10 sierpnia 2017

Jussi Valtonen "Nie wiedzą, co czynią"


Autor: Jussi Valtonen 
Tytuł: "Nie wiedzą, co czynią"
Wydawnictwo W.A.B, luty 2017 

Powieść wielowątkowa, wielopłaszczyznowa i wielowymiarowa. Długaaaaaa, żmudna w czytaniu, niepochłaniająca bezdennie, ale mimo wszystko wciągająca i warta przeczytania. I ważna, zmuszająca do przemyśleń. 
Joe, młody Amerykanin i świetnie zapowiadający się naukowiec, poznaje Finkę Alinę i wyjeżdża z nią do Finlandii, rozpoczynając tam swoje życie rodzinne i karierę zawodową. Decyzja wynikająca nie tylko z miłości, ale także z lekkiej chęci zrobienia na złość rodzicom. Rzeczywistość jednak dość szybko weryfikuje oczekiwania: fiński uniwersytet nie jest najbardziej sprzyjającym miejscem do pracy zawodowej, a bycie ojcem i mężem też nie okazuje się specjalnie łatwe. Joe po wielu rozterkach, postanawia wrócić do ojczyzny, zostawiając Alinę z małym synkiem Samuelem. W Stanach ratuje swoją karierę i zostaje cenionym naukowcem, żeni się też drugi raz i ma dwie córki. Wątek fińsko - amerykański przewija się przez całą powieść. Dla mnie jest szczególnie interesujący z racji miejsca gdzie mieszkam (USA) oraz miejsca, gdzie mieszkałam do niedawna (Dania). Co prawda do Finlandii kawałek, ale mentalność "skandynawska" - nazwijmy to tak w wielkim uproszczeniu - zaprezentowana jest tutaj bardzo ciekawie. Autor z ogromnym poczuciem humoru i nieskrywaną złośliwością zestawia ze sobą te dwie kultury. Pokazuje jak Amerykanin czuje się w fińskim dusznym, zamkniętym społeczeństwie, gdzie człowiek nie mówiący po fińsku i nie znający na wylot fińskich zwyczajów, "nie ma żadnych szans". Jak ciężko się "nieswojemu" przebić zarówno w towarzystwie, jak i pracy zawodowej, zwłaszcza, gdy niewiele osób jest otwartych na zmiany, a jakakolwiek rywalizacja w ogóle nie wchodzi w grę. Drugi mąż Aliny (psychoterapeuta) też jest takim trochę "skandynawskim upiorem", dla mnie metaforą ciągłych, wszechobecnych analiz, przepracowywania siebie, niekończących się dyskusji i zebrań, z których nic nie wynika. Dostało się fińskiemu społeczeństwu, dostało się Amerykanom. Wątek rewelacyjny! 
Poza tym szeroko rozważana jest kwestia badań na zwierzętach, czy są konieczne dla postępu cywilizacji, czy można je usprawiedliwiać, łagodzić, czy na wszystkie trzeba wyrażać zgodę, czy różni ludzie wykorzystujący zwierzęta do pracy, robią to tak samo, z takich samych pobudek. Dalej pojawia się odpowiedzialność naukowców za swoją pracę. Co jeśli wyniki badań zostaną wykorzystane wbrew pierwotnym zamiarom?! W powieści efekty pracy Joe powracają w postaci "uderzenia" w jego córki za pomocą wielofunkcyjnego eksploratora wrażeń, który totalnie pochłania życie nastolatki. Bohaterowie książki to także aktywiści, "ekolobbyści" i zwykli terroryści, organizujący bezsensowne zamachy w imię "wyższych" celów. 
A poza tym to książka o zerwanej bardzo wcześnie relacji ojciec - syn i matce, słabej, niepewnej siebie kobiecie, która nie potrafiła sytuacji udźwignąć, a swoimi lękami przeszkodziła w utrzymaniu tej tlącej się jeszcze ostatkiem sił więzi. Dużo tutaj o samotności, o tym, że nawet mieszkając z kimś pod jednym dachem, nie wiemy, jakie emocje i myśli się w  nim gotują. Nie znamy się, nie słuchamy się, okopujemy się w swoich poglądach i opiniach i nie dajemy innym szans, na przedstawienie własnych prawd, a przez to zamykamy się na jakikolwiek dialog. 
Powieść pokazuje nam także, jak bardzo jesteśmy pod wpływem korporacji i treści, przez nie dostarczanych, jak można nami manipulować i jak nasze działania nie mają znaczenia (a może mają?). 
W "Nie wiedzą, co czynią" na nie ma jednoznacznej odpowiedzi na nic. Książka zostawia nas z mnóstwem przemyśleń i pytań. Lubimy o sobie myśleć dobrze, ale czy naprawdę jesteśmy dobrzy (a może czasem wolimy nie wiedzieć) i czy wszystko jest takie, jak nam się wydaje... 

Polecam

Moja ocena: 5,5/6

PS. Polecam też profesjonalną recenzję na stronie: Krytycznym Okiem




poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Ferdinand von Schirach "Przestępstwo", "Wina"

Autor: Ferdinand von Schirach
Tytuł: "Przestępstwo"
Wydawnictwo W.A.B, lipiec 2011 
Moja ocena: 6/6





Autor: Ferdinand von Schirach
Tytuł: "Wina"
Wydawnictwo W.A.B, maj 2012
Moja ocena: 6/6

Opowiadania kryminalne niemieckiego adwokata Ferdinanda von Schiracha "Przestępstwo" i "Wina" to literatura doskonała! Krótkie historie, które tną jak brzytwa i zostawiają czytelnika z przemyśleniami na cały dzień. Raz, dwa, trzy i po sprawie, wszystko jasne, tylko ciężko potem zastanawiać się nad czymś innym. Bardzo oszczędny język, bez zbędnych słów i niepotrzebnych ozdobników - konkret, czyli to co ja uwielbiam najbardziej. W opisie "Przestępstwa" czytamy: "W krótkiej, prostej i mocnej fabule pojawia się także szary, przeciętny i na pozór nieefektowny bohater - jest nim kodeks, prawo, system". Ja dodałabym jeszcze sprawiedliwość, która z tym "nieefektownym bohaterem" dosyć często nie miewa po drodze. Fantastyczne! Aczkolwiek każda z tych książek to lektura na jeden wieczór tylko. 

Polecam!!!