wtorek, 26 grudnia 2017

Katarzyna Tubylewicz "Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie"


Autor: Katarzyna Tubylewicz
Tytuł: "Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie"
Wydawnictwo Wielka Litera, maj 2017

Książka Katarzyny Tubylewicz to świetny i rzeczowy głos w debacie o uchodźcach, ich prawach, obowiązkach, problemie integracji w nowych państwach. 
Szwecja w czasie największego kryzysu migracyjnego w Europie w 2015 roku przyjęła najwięcej uchodźców na głowę wśród europejskich krajów. Kierując się przekonaniem, że ofiarom wojen i prześladowań nie można odmówić pomocy, Szwedzi mieli swoje granice otwarte dla wszystkich. Do momentu, gdy sytuacja zaczęła ich przerastać. Wraz z napływem tysięcy ludzi, Szwecja musi sobie radzić z nieoczekiwanymi problemami, z którymi nie do końca wiadomo co zrobić, a poprawność polityczna nie ułatwia czasami nawet ich klarownego zdefiniowania, o wypracowaniu konstruktywnych rozwiązań nie wspominając. Katarzyna Tubylewicz rozmawia z różnymi osobami, starając się zgłębić najbardziej palące kwestie związane z napływem uchodźców. Dotyka problemu wielowymiarowo: poruszane są najbardziej podstawowe sprawy, czyli codzienne życie i egzystencja, ale też wpływ nowo przybyłych na całe szwedzkie społeczeństwo i na społeczności, w których uchodźcy są osiedlani. 
W Szwecji przez długi okres czasu każdy, kto próbował chociażby nazwać problemy nawarstwiające się w wyniku przyjęcia przez ten kraj ogromnej ilości ludzi, narażał się na zarzuty o rasizm. W społeczeństwie dominowała poprawność polityczna pt.: "Refugees welcome", a jakakolwiek dyskusja o tym co dalej, była praktycznie niemożliwa. Dziś kraj mierzy się z tym, że większość uchodźców nie uczy się języka, a wejście na szwedzki rynek pracy zajmuje im kilka lat. Tworzą się getta zamieszkałe wyłącznie przez nowoprzybyłych, bo Szwedzi jeśli tylko mogą, przenoszą się w inne miejsca. Przybysze często nie przestrzegają szwedzkiego prawa, czego przykładem są np. prawa kobiet (chociażby wciąż praktykowane obrzezanie i małżeństwa z dziewczynkami). Wiadomo, że system pomocy nie zawsze jest wydolny i stuprocentowo skuteczny, ale dopiero dzisiaj zaczyna się w Szwecji sensowna dyskusja, na temat tego, jak poradzić sobie z problemem. Przede wszystkim Szwedzi zrozumieli chyba, że trzeba skończyć ze źle pojętą poprawnością polityczną. "Maciej Zaręba Bielawski porównał polityczną poprawność do lekarstwa. Każdy lek stosowany w nadmiarze może być trucizną."

Veronica (Dyrektorka ośrodka dla uchodźców położonego w zachodniej Szwecji):
"Pomagając nie można się kierować we wszystkim współczuciem, bo jeśli kogoś traktujesz na równi z innymi, to nie widzisz w nim tylko ofiary. Zdarza mi się mieć do czynienia z dość roszczeniowymi uchodźcami, którzy ciągle czegoś żądają i wiedzą wszystko na temat przysługujących im praw, ale jednocześnie brak im wiedzy na temat ewentualnych obowiązków."

Mustafa Panshiri (policjant, pochodzący z Afganistanu, obecnie ma przerwę w służbie - spotyka się na wykładach z młodymi uchodźcami i objaśnia im Szwecję):
"O rasizmie niskich oczekiwań. 
Kiedy ostatnio napisałem, że sensownie byłoby uczynić znajomość szwedzkiego warunkiem otrzymania obywatelstwa, zostałem oskarżony o "prawicowość" i wypowiadanie się na rzecz asymilacji. Rasizm niskich oczekiwań polega właśnie na tym, że nie chcemy stawiać wymagań ludziom, których przyjmujemy, bo jest nam ich tak szkoda. Przeżyli wojnę, prześladowania i dyskryminację (nikt temu nie zaprzecza, codziennie spotykam młodych ludzi, którzy doświadczyli potwornych rzeczy w Afganistanie, Iranie, Somalii czy Erytrei), a ich dyskryminacja jest kontynuowana w Szwecji w formie strukturalnego rasizmu. Co to tak naprawdę mówi o naszym obrazie tych osób?"

Amineh Kakabaveh (szwedzka parlamentarzystka z ramienia Partii Lewicy): 
"Ja też szanuję odmienności kulturowe i religijne, ale nie za cenę rezygnacji z praw kobiet i dzieci. Walczyłam o nie w Kurdystanie i walczę w Szwecji. [...] Bo niestety tak to wygląda, że wielokulturowość realizowana tak, jak na przykład w Szwecji, jest budowana kosztem praw kobiet. Obserwowałam to jako pracownica socjalna i widzę jako parlamentarzystka. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak wiele jest w Szwecji kobiet, które mieszkają tu po 20 lat i nie tylko nie znają słowa po szwedzku, lecz są analfabetkami. To nieprawda, że wszystkie pochodzą z Somalii. Są też wśród nich Arabki i Turczynki. Przez całe życie podporządkowane były mężom i dzieciom, bo nie dano im możliwości skorzystania z bezpłatnej nauki, którą oferuje ten kraj."
"Kiedy potrzebujący pukają do twoich drzwi, musisz im otworzyć, nie ma dyskusji. Istnieje w końcu prawo międzynarodowe, które tego wymaga. uważam jednak, że w momencie, w którym otwierasz drzwi, powinieneś określić, co gościa w nowym kraju obowiązuje: "Witamy serdecznie, w Szwecji mamy takie a takie prawa oraz wartości. Jeśli ich nie akceptujesz, ponosisz konsekwencje." 


"Slavoj Zizek: lewica musi znaleźć nowy język, w którym narracja o tolerancji i solidarności z potrzebującymi splecie się z nazwaniem wartości, których uznania trzeba się domagać w społeczeństwie europejskim."

Przykład Szwecji pokazuje, że można wyciszać społecznych obaw, fobii i uprzedzeń. Trzeba o nich rozmawiać i żywo dyskutować, bo w przeciwnym razie "znikąd" wyrośnie druga w państwie siła, której podstawą działania jest ideologia rasistowska. 

Gorąco polecam!

Moja ocena: 6/6

czwartek, 21 grudnia 2017

Edward St. Aubyn "Patrick Melrose"

Autor: Edward St. Aubyn
Tytuł: "Patrick Melrose Tom 1-3: Nic takiego, Złe wieści, Jakaś nadzieja" 
Wydawnictwo W.A.B. czerwiec 2017







Autor: Edward St. Aubyn
Tytuł: "Patrick Melrose Tom 4-5: Mleko matki, W końcu" 
Wydawnictwo W.A.B. październik 2017


Doskonała proza, której czytanie jednak skręca wewnętrznie i straszliwie fizycznie boli. Tym bardziej jeśli zdamy sobie sprawę, że losy bohatera są tak naprawdę w dużej części losami Autora tych pięciu powieści, w Polsce wydanych w dwóch tomach. Tytułowy Patrick przez całe życie próbuje się podnieść po horrorze, jaki zgotował mu ojciec - główny sprawca i matka, która nie była zdolna do jego ochrony. Wszystko dzieje się w angielskich arystokratycznych sferach. Bohater pierwszy raz został zgwałcony jako pięcioletnie dziecko. Potem trwało to jeszcze kilka lat. Całe jego życie to szamotania mająca uśmierzyć ten ból. Alkoholowe, narkotykowe i lekowe odloty, często na granicy śmierci, uzależnienie od seksu, przedmiotowe traktowanie ludzi, tysiące wydane na heroinę i kokainę. Opisy ciągów, w jakie wpada Patrick są naprawdę trudne do przebrnięcia: do bólu szczegółowe, bardzo fizjologiczne, przyprawiające o ciarki. Dobrze, że Autor trochę nam odpuszcza i w momencie, kiedy już naprawę nie ma się siły i ochoty czytać dalej, przeskakuje o kilka lat. Chwila ulgi i wytchnienia dla czytelnika. A potem terapie, załamania i pytania czy jednak się uda z tego kołowrotka wykręcić. Losy Patricka to główna część powieści oczywiście, ale dla mnie nie mniej interesujący był opis świata, w którym bohater się urodził. Wyższe sfery, gdzie wszystko zależy od tytułu, pozycji, pieniędzy i wszystko jest na pokaz, niekończące się morze aspiracji i wygórowanych wyobrażeń o wspaniałości własnej  osoby. 

Ojciec Patryka to tak naprawdę człowiek, który "wżenił" się w arystokrację i długi czas był utrzymywany przez żonę. Chyba tylko psycholog potrafi w tej sytuacji zrozumieć paradoks tego, że matka Patricka była wyrzucana na strych we własnej posiadłości, bo "panu domu" przeszkadzał płacz dziecka. Sylwetka ojca to dramatyczny opis stosowania przemocy psychicznej, wymuszania uległości, pogardy, cynicznego i bezcelowego napawania się dominacją. Człowiek gardzący wszystkimi, prostak bez realnych wpływów i umiejętności, któremu nikt się nie przeciwstawił, chociaż nie było to trudne. Oczywiście do czasu, ale wtedy życie Patricka było już wulkanem traumy i nieszczęścia. 
Ciekawy jest opis tych "wyższych sfer" - przyjęć, bankietów, kolacji, na których nikt z nikim się nie lubi, każdy cierpi na samą myśl, o zbliżającym się spotkaniu, a jednak wszyscy chodzą: mniej lub bardziej jawnie się nienawidzą, godzinami prawią sobie publicznie złośliwości, a mimo wszystko nikt się nie wyłamuje. Czapkują obrzydliwemu despocie i nie czują do siebie odrazy z tego powodu. 
Proza rozdzierająca i bardzo trudna w odbiorze, ale wspaniała. Napisana pięknym językiem z dużą dawką ironii i czarnego humoru i jednak z nadzieją w zakończeniu!

Polecam!

Moja ocena: 6/6





piątek, 15 grudnia 2017

W międzyczasie...

Tylko kilka słów o kilku książkach towarzyszących mi w pociągach podczas ostatniej wizyty w Polsce: 

Autor: Anna Cieplak 
Tytuł: "Lata powyżej zera" 
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, wrzesień 2017
Moja ocena: 4,5/6 

Anna Cieplak - młoda polska Autorka, o której wiele się mówi ostatnio, głos nowego pokolenia. 
Do sięgnięcia po jej najnowszą książkę zachęcił mnie wywiad w Wysokich Obcasach, z którego wyłania się obraz dojrzałej, niebanalnej i interesującej osoby. "Lata powyżej zera" to "pamiętnik" nastolatki, która próbuje zdefiniować siebie, odkryć swoją drogę w życiu, określić kim jest i co może osiągnąć w świecie, w którym możliwości wydają się nieograniczone. Nostalgiczny (?) powrót czytelników do czasów gadu-gadu, Naszej Klasy, przewijanych kaset, pierwszych CD. Fajna proza. Zdecydowanie muszę przeczytać "Ma być czysto" tej Autorki!






Autor: Kamil Fejfer 
Tytuł: "Zawód" 
Wydawnictwo Czerwone i Czarne, wrzesień 2017
Moja ocena: 5,5/6 



Ta książka to odpowiedź dla wszystkich, którzy uważają, że nie pracują/nie zarabiają odpowiednio itd. tylko ci, którzy są leniwi, którym się nie chce, którzy wolą brać od państwa etc. Że rynek pracy też powinien być regulowany tylko prawem popytu i podaży i wszystko będzie wspaniale. Otóż nie będzie, czego przykładem jest Polska: kraj śmieciowych umów, pozostawiających pracowników bez prawa do choroby, urlopu, zasiłku dla bezrobotnych, o czasie na życie prywatne nie wspominając. Kraj wypaczeń każdej zasady i regulacji. Kraj grozy, gdzie ratownik medyczny ratuje życie pacjenta w trzydziestej godzinie swojej pracy... Kamil Fejfer, twórca Magazynu Porażka, pokazuje ludzi, którzy mają marzenia, którym się chce, którzy się uczą, dokształcają, pracują na kilka etatów, żeby zdobyć doświadczenie a i tak nie mają z czego żyć. Lektura obowiązkowa! 


Autor: Bernhard Schlink
Tytuł: "Kobieta na schodach" 
Dom Wydawniczy Rebis, maj 2017
Moja ocena: 6/6 

Moje zauroczenie "Lektorem" Bernharda Schlinka pamiętam do dziś. Dlatego, gdy na półce w księgarni zobaczyłam jego nową powieść, nie zastanawiałam się ani chwili. Jest coś niepokojącego w prozie tego Autora. Mało się dzieje, niewiele ozdobników, prosty, oszczędny język, a jednak zmusza do myślenia. Kobieta na schodach to obraz, który wikła ze sobą losy malarza, męża kobiety, uwiecznioną na płótnie kobietę i adwokata, który na początku swojej kariery zawodowej spisuje pomiędzy nimi dziwną umowę. Wszyscy spotykają się ponownie po 40 latach. I tutaj wyłania się pytanie: jakie było ich życie? Czy naprawdę proste uczciwe i dobre jak lubią sobie wyobrażać? Świetna lektura!

wtorek, 12 grudnia 2017

Katarzyna Wężyk "Kanada. Ulubiony kraj świata"

Autor: Katarzyna Wężyk 
Tytuł: "Kanada. Ulubiony kraj świata"
Wydawnictwo Agora, październik 2017

Tak, oczywiście! Jestem wielbicielką premiera Kanady - Justina Trudeau! I nie wstydzę się do tego przyznać. 😏 Aczkolwiek bałam się tej książki, bo w dyskusjach przewijała się groźba, że reportaż Katarzyny Wężyk odczaruje zupełnie tego kanadyjskiego playboya, zedrze złudzenia z moich oczu i ujawni pełnię jego hipokryzji. Na szczęście nie było aż tak źle. 
Premier Kanady to w tej chwili  jej najlepszy "towar eksportowy". W czasach, gdy u południowego sąsiada, światowego mocarstwa rządzi mizogin, zadufany w sobie "mistrz" twittera, niezrównoważony psychicznie użytkownik solarium, gwiazda szefa kanadyjskiego rządu, świeci naprawdę jasno i ciągle jest nadzieją dla świata. Nie wszystkie obietnice wyborcze udało się zrealizować póki co, spora ich część pewnie pozostanie tylko hasłem na plakacie wyborczym, ale i tak wolałabym aby premier mojego kraju (chociażby dla dobrego PR-u) formował równościowy rząd i jako argument podawał: "bo jest rok 2015", chodził na parady równości z tego samego powodu, był katolikiem, ale jednak uznawał, że to jego prywatna sprawa, a prawa obywateli w tym kobiet, z jego wiarą nie mają nic wspólnego, deklarował chęć przyjęcia uchodźców i wygrywał tym wybory. Bo to nie tylko świadczy o nim, ale też o całym społeczeństwie kanadyjskim. Jest kilka rys na wizerunku "boskiego" Justina. Najpoważniejsza wg mnie to kwestia ochrony klimatu. Deklaruje, że Kanada będzie stać na straży zmniejszania emisji CO2, tymczasem otwiera kolejne rurociągi i zgadza się na rozszerzanie wydobycia ropy z piasków bitumicznych - najbrudniejszego i najbardziej szkodliwego dla środowiska i ludzi sposobu pozyskiwania tego surowca. Nierówności w Kanadzie mają się dobrze - kobiety np. ciągle zarabiają średnio 1/4 mniej niż mężczyźni. Ale trudno wymagać od premiera, żeby po dwudziestu czterech miesiącach rządów naprawił błędy wieloletniej polityki. Przeciwnicy zarzucają mu, że jest playboyem, pokazuje klatę, stoi na głowie i robi z siebie pajaca, przekazuje manifesty napisami na skarpetkach itd. itd. A ja go uwielbiam i wolę kogoś, kto uprawia jogę, 70 razy dziennie deklaruje się jako feminista i ma poczucie humoru, dystans do siebie a świat go kocha, niż przywódców pewnego dużego kraju nad Wisłą, którzy nie odnotowali, że druga wojna światowa skończyła się parę lat temu i będą teraz wystawiać rachunki Niemcom za krzywdy, majaczą dziesiątego dnia każdego miesiąca o jakimś zamachu, blokując główne ulice stolicy sporego europejskiego państwa, opowiadają kocopoły o uchodźcach roznoszących choroby i deklarują, że żadnego nie przyjmą i dotrzymują słowa. Co robią z prawami kobiet nawet nie wspomnę, bo przecież miałam pisać o Kanadzie. 
Kanadyjczycy uchodzą za jednych z najmilszych ludzi na świecie i naprawdę tak jest. Są życzliwi, pomocni i niesamowicie uprzejmi. Ale Kanada ma też swoje niechlubne karty historii. Najpoważniejsza z nich to stosunek do ludności rdzennej. Przez wiele lat Indianie musieli oddawać swoje dzieci do szkół z internatem. Wierzono, że takie wychowanie scali ich ze społeczeństwem Kanady. Dziś ostatnich wychowanków tamtych instytucji nazywa się "ocalonymi". Autorka pisze o tym bardzo dużo i ciekawie i nie jest to łatwa lektura. Mimo, że Kanada ciągle przeprasza pierwsze narody za błędy przeszłości, wciąż np. spora część rezerwatów na północy kraju nie ma bieżącej wody. Premier deklarował, że zmiana tego stanu rzeczy, będzie jednym z priorytetów jego rządu. Oby! 

Zabrałam reportaż Katarzyny Wężyk w długą podróż pociągiem z przekonaniem, że będzie to lektura po prostu łatwa i przyjemna, ale tak nie było. Przyjemna, owszem, bo sporo się o Kanadzie dowiadujemy, ale lekka na pewno nie, bo Autorka porusza również bardzo ciężkie tematy, żeby przedstawić czytelnikowi prawdziwy obraz kanadyjskiego raju.  
Wciąż jednak uważam, że to potencjalnie świetne miejsce do życia!
(A tematem reportażu nie jest głównie "boski" Justin - jakby mogło wynikać z tego posta 😜).


Polecam!

Moja ocena: 6/6



Violetta Szostak, Włodzimierz Nowak "Dżej Dżej. Rozmowy z Jackiem Jaśkowiakiem Prezydentem Poznania"

Autor: Violetta Szostak, Włodzimierz Nowak
Tytuł: "Dżej Dżej. Rozmowy z Jackiem Jaśkowiakiem Prezydentem Poznania"
Wydawnictwo Poznańskie, październik 2017 

To znak naszych czasów, że człowiek, który przestrzega zasady rozdzielności kościoła od państwa, hierarchów katolickich traktuje jak partnerów biznesowych a nie zwierzchników,  publicznie wyraża swoje poszanowanie dla praw człowieka (poprzez udział w marszu równości) i niestrudzenie stara się wciągnąć Poznań na listę nowoczesnych europejskich miast, w Polsce nie jest po prostu tylko dobrym prezydentem, w Polsce wyrasta na bohatera, który swoją brawurą imponuje całemu krajowi. 
Bardzo ciekawy człowiek - ilością przedsięwzięć, które podjął w swoim życiu mógłby obdarzyć kilkanaście innych osób i każda z nich byłaby wciąż bardzo zajęta. Nieprawdopodobne pomysły, werwa, fantazja, niespożyty zasób energii, waleczność - to chyba te określenia najlepiej pasują do Jacka Jaśkowiaka, prezydenta Poznania, który teraz swoje zdolności  i doświadczenie pożytkuje na rzecz miasta. PiS-owi jest z nim nie po drodze, to jasne. W czasie lektury tych wywiadów, cały czas zastanawiałam się jak będą próbowali mu się dobrać do skóry. Bo, że nie odpuszczą, to jest oczywiste. Jacek Jaśkowiak, jako wytrawny biznesowy gracz i negocjator, wytrąca im trochę broń z ręki, niesamowicie obnażając swoje życie prywatne, które umówmy się, do najbardziej sztampowych nie należy. Tym samym haki obyczajowe na siebie, ujawnia sam. Życie pokaże. Kibicuję mu bardzo: dzięki takim ludziom nasze miasta i społeczności mogą być inne, lepsze. 

Polecam!

Moja ocena: 5/6