środa, 10 kwietnia 2013

Melinda Nadj Abondji "Gołębie wzlatują"

Autor: Melinda Nadj Abondji
Tytuł: "Gołębie wzlatują"
Wydawnictwo Czarne, 2012

Czytając tą książkę zastanawiałam się o czym ona tak naprawdę jest. Senna, powolna atmosfera wspomnień z przeszłości i toczące się, jak najbardziej realne, życie. I pytania bohaterów: gdzie tak naprawdę jesteśmy u siebie, kim w ogóle jesteśmy, ile jeszcze możemy się dopasowywać i czy to się uda, czy zawsze już będziemy obcy. To chyba opowieść o tęsknocie... za domem, ojczyzną, rodziną, tym co znane i bliskie, ale też o tęsknocie za byciem sobą u siebie, na równych prawach ze wszystkimi wokół.
Historia opowiedziana przez Ildiko, dziewczynę, która wraz z młodszą siostrą (Nomi) i rodzicami (Miklos i Rozsa) wyjechała z małej miejscowości Wojwodina,  leżącej w Serbii (Jugosławii), w większości zamieszkanej przez Węgrów, do Szwajcarii. Tam cała rodzina próbuje ułożyć sobie nowe życie.


Rodzice prowadzą pralnię, a potem zostają właścicielami kawiarni, w której wszyscy, łącznie z dziećmi, pracują. Ildiko opowiada o swoim dzieciństwie, rodzinie, ukochanej babci i cioci. Los jugosłowiańskich imigrantów (Węgrów) w Szwajcarii jest ciężki. Każdy dzień okupiony jest katorżniczą pracą, która zdaniem ojca, jest jedyną szansą na to, żeby dostać papiery, obywatelstwo i żyć w Szwajcarii jak  u siebie. Nawet gdy kawiarnia prosperuje bardzo dobrze, przychodzą do niej goście, mimo, że jest prowadzona przez "jugoli", Rozsa mówi: Jeszcze nie mamy ludzkiego losu, musimy go najpierw wypracować. Każdy dzień to walka i udowadnianie: jesteśmy uczciwi, pracowici, mamy prawo tu być. Ale to także zaciskanie zębów: puszczanie zniewag mimo uszu, jeszcze mocniejsze staranie, jeszcze cięższa praca, jeszcze większa tęsknota. Zwłaszcza gdy w Jugosławii wybucha wojna i nie można odwiedzać Wojwodiny. Sarajewo jest oblegane, nie wiadomo kto jest z kim i przeciwko komu walczy (Dragana jest bośniacką Serbką czy serbską Bośniaczką?, a ja należę do mniejszości węgierskiej w Serbii?). Siostry nieustannie słyszą od rodziców, że to wszystko dla nich, dla ich dobra, żeby żyły w lepszym świecie. Mają więcej szczęścia niż wszyscy, którzy zostali w ojczyźnie. Chociaż mówią biegle po niemiecku, większość życia spędziły w Szwajcarii, mają szwajcarskich przyjaciół i znajomych, ciągle są traktowane jak przyjezdne i nietutejsze. Ildiko mówi także, że "nie dostały z siostrą prawa do głębokich uczuć i do przeżywania" rozstania z ojczyzną i bliskimi. Te zostały "zarezerwowane" dla rodziców, bo oni naprawdę cierpieli, a dzieci zostały po prostu zabrane do Szwajcarii dla ich dobra. Kuzyn Ildiko i Nomi nazywa ich problemy "luksusowymi troskami". Bo czym innym one są w porównaniu z koniecznością albo pójścia na wojnę, albo ucieczką przed niechcianym powołaniem. I tak się zastanawiam czy trud Rozsy i Miklosa o lepsze życie dla córek przyniósł efekt... Myślę, że tak, że dowodem tego jest granica, do której dochodzi Ildiko. Niewidzialna linia za którą nie można być już milszym, lepszym i bardziej zasługiwać na "przyznanie miejsca na Ziemi". Granica, na której pojawia się duma i pewność: nie jestem gorsza i mam prawo tu być wy kulturalni ludzie. Granica do której doszły dzieci, a na której rodzice już nie będą. 

Moja ocena: 5/6
Fragment, który ze mną zostaje (takie uczucia w życiu akurat):
"... w Mondialu nikt nigdy nie nazwał nas gównianymi obcokrajowcami, nasi goście są z reguły dobrze ubrani, noszą drogie, wyglansowane buty i akcesoria: biżuterię, torebki, mają psy pasujące do garderoby, nigdy się głębiej zastanawiałam, co tak naprawdę niepokoi w tej przyzwoitości, która wyprostowana i stłumionym głosem zamawia kawę (w niedzielę może jeszcze jedną), ale teraz ... kiedy myślę..., rozumiem, że uprzejmość, dobrobyt, kontrola to nieprzenikniona maska, ma tę nieocenioną zaletę, że nie można nikomu zarzucić, że się maskuje (gdybym to zrobiła, gdybym zaczęła rzucać obelgi, przeklinać, nie kupuję tej uprzejmości do jasnej cholery! odwróciliby kota ogonem, ze stoickim spokojem: nie rozumiem pani, ... coś pani zaszkodziło na żołądek?)..."
Książkę gorąco polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz