poniedziałek, 6 maja 2019

Guzel Jachina "Zulejka otwiera oczy"

Autorka: Guzel Jachina 
Tytuł: "Zulejka otwiera oczy"
Oficyna Literacka Noir sur Blanc, sierpień 2017 

Nie wiem od czego zacząć, to może najprościej i najszczerzej jak się da: i podobała mi się, i nie za bardzo jednak. A wyjaśnienie już następuje. 

Powieść ma wiele warstw i wątków. Jeden z nich dotyczy uwikłania jednostek w historię. Rodzimy się w takim, a nie innym momencie dziejów i to determinuje nasze życie. Drugi wątek to osobista historia Zulejki i jej dojrzewania. 
Bohaterka to chłopka tatarskiego pochodzenia, podlegająca przymusowemu rozkułaczeniu. W trakcie przypadkowego zatrzymania, z rąk sowieckiego żołnierza ginie jej mąż, a ona sama niedługo potem zostaje zesłana na Syberię. 
Mówiąc łagodnie, Zulejka nie jest kobietą  o szerokich horyzontach. Całe swoje życie poddaje się temu, co jest "jej pisane", nie kwestionuje rzeczywistości, niczego nie oczekuje, nie ma żadnych praw i nawet nie wyobraża sobie, że jednak mogłaby je mieć. Cierpi każdego dnia. Wstaje przed wszystkimi, usługuje wrednej teściowej i obsługuje męża. W ciągu dnia nie ma chwili dla siebie, wieczorem po prostu pada z wyczerpania i marzy, że być może kiedyś nastanie dzień, gdy będzie mogła się wyspać. Swojego losu nie postrzega jako najgorszego, bo mąż jest tak dobry, że jednak nie bije super mocno, a tylko średnio. Również zesłanie jest dla niej tylko kolejnym etapem życia, które trzeba zaakceptować. 
W początkach XX wieku na Syberii lądują rzesze przeróżnych ludzi: wrogowie systemu, czyli inteligencja, posiadający własność chłopi, czyli kułacy, ale także ludzie wierni państwu. Takim właśnie bohaterem jest Iwan Ignatow, który długo żyje w przekonaniu, że tylko "dostarcza" transport ludzi do obozu na dalekiej Północy, a w efekcie okazuje się, że dla niego też nie ma opcji powrotu. Porzuceni w tajdze zarówno więźniowie, jak i kapitan, są skazani na siebie i na współpracę. W pojedynkę nikt nie ma szansy przetrwania. Iwan Ignatow to zdecydowanie najciekawsza postać tej fabuły. Silny, zdecydowany, i przyzwoity. To ostatnie słowo przychodzi mi do głowy, gdy porównuję relację Zulejki i jej męża, a potem Zulejki i Ignatowa, któremu bohaterka od pewnego momentu zaczęła się szalenie podobać. Nigdy nie zrobił nic wbrew niej, chociaż mógłby wykorzystać swoją nadrzędną pozycję. Czekał na nią latami i zawsze traktował dobrze. W przeciwieństwie do jej męża, dla którego była służącą w domu i w łóżku. Interesujące jest to, jak Zulejka stopniowo przegląda na oczy, jak pozbywa się zabobonów, wpojonych jej przez rodzinę i środowisko, w którym się wychowała. Jak nabiera przekonania, że z mężczyzną może być przyjemnie i można być przez niego szanowaną. 
Istnieje paradoks i podobania, i niepodobania mi się tej książki.
Motyw dojrzewania bohaterki do własnych przekonań i decyzji, jest bardzo interesujący i budujący, ale to już podsumowanie po całości lektury. 
Samo czytanie wlecze się niemiłosiernie, mnie ta książka zabiła nudą. 

Zamieszczam jednak linki do bardziej entuzjastycznych recenzji z Miasta Książek bloga Krytycznym Okiem.

Moja ocena 3,5/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz