Autor: Dodie Smith
Tytuł: "The town in bloom"
Wydawca: Corsair, marzec 2012
Dedykacja: dla Hanny :-)
Nie miałam zamiaru nic o tej książce pisać. Przeczytałam ją i jak kilka innych zamierzałam przemilczeć bez komentarza. Częściowo z braku czasu, a częściowo z przekonania, że nie jest to jakaś strasznie ważna pozycja, o której szczególnie warto by się wypowiadać. Ale nastąpił pewien wypadek, a mianowicie mail od Hanny :-), która przed napisaniem do mnie, zajrzała na bloga i stwierdziła, że roi się tam od zgrozy i dlaczego ja takie straszności czytam :-). (Przyznaję, że Swietłana Aleksijewicz to nie jest dobra Autorka na wiosenne rozmarzenie i fakt: czytałam jej książki z bólem.) Ale nie tylko zgrozę pochłaniam. Ten wpis będzie tego dowodem. Właśnie skończyłam czytać "The town in bloom".
Książka trafiła do mnie jako prezent, po tym jak zachwyciłam się "Zdobywam zamek". Czekała od świąt, aż nadszedł moment, gdy stwierdziłam, że potrzebuję do lektury czegoś lekkiego i może też dobrze byłoby po angielsku coś przeczytać. "The town in bloom" idealnie spełnia te warunki.
Lata 20 XX wieku, do Londynu przybywa 18-letnia Mouse (nazywana tak z racji swojego filigranowego wyglądu), przekonana, że świat będzie dużo lepszy, jeżeli ona zostanie aktorką. Czarująca młoda osoba, na początku swojej drogi w dorosłość. Mouse otrzymuje pokój w klubie, gdzie poznaje aktorki Lillian i Molly, a do grupy dziewcząt dołącza wkrótce bogata, szczodra i enigmatyczna Zelle. Zapału Mouse do zostania gwiazdą sceny nie podziela niestety nikt ze świata londyńskiego teatru. Ale podczas jednej z prób dostania się na przesłuchanie do "ważnej osoby", bohaterka poznaje Rexa Crosswaya, aktora i managera teatru i ostatecznie zostaje pomocą jego sekretarki. Chętnie podejmuje tę pracę, z nadzieją, że kiedyś w końcu dostanie swoją szansę jako aktorka. Życie Mouse toczy się w teatrze, ale też w klubie, gdzie razem z grupą swoich przyjaciółek jadają kolacje, spotykają się na niezliczonych herbatkach i pogawędkach. Oczywiście nic nie może być tak proste, bo to nie byłby materiał na książkę. Wkrótce więc okazuje się, że świat teatralno-towarzyski opętany jest licznymi obyczajowymi aferami, w których trudno się zorientować. Czarująca Mouse, pełna elektryzującego uroku, uwielbiana przez ludzi, obraca się w tym świecie cudownie naiwna, przekonana o ludzkiej dobroci i nieposzlakowanej opinii swoich towarzyszy. Powoli wraz z kolejnymi aferami i poznawanymi tajemnicami, jej oczy się otwierają i można powiedzieć, że wtedy dorasta. Historia opowiedziana jest przez Mouse, więc wszystko poznajemy z jej punktu widzenia, dlatego jest to takie zabawne. Ale bohaterka nie jest głupia. Poznaje świat, obserwuje ludzi, analizuje, dąży do celu, nieustannie łamie społeczne konwenanse, jeżeli to służy jej sprawie, jest odważna i pozbawiona nieśmiałości. Ciagle "szuka siebie", co pozwala jej na dobre wybory i realizację marzeń. To lato, gdy przyjechała do Londynu, wiele w jej życiu zmienia.
Lektura lekka, przyjemna i zabawna. No i nie wieje zgrozą. Dobra też do poćwiczenia angielskiego.
Moja ocena: 4/6
Podoba mi się, jak ta autorka oddaje proces dorastania.
OdpowiedzUsuńTo prawda, mnie też się to podoba. A mnie zachwyca, że w tym procesie nie pozbawia swoich bohaterów marzeń. Nie jest to twarde lądowanie w dorosłości, tylko mądre dorastanie z przekonaniem, że świat jest w zasięgu ręki.
OdpowiedzUsuń