czwartek, 16 stycznia 2014

Tom Hodgkinson "Być rodzicem i nie skonać"

Autor: Tom Hodgkinson
Tytuł: "Być rodzicem i nie skonać"
Wydawnictwo WAB Warszawa 2012 

Zapewne obecność tej pozycji u mnie na blogu może budzić zdziwienie wśród wszystkich, którzy wiedzą, że dzieci nie posiadam, a tym samym mam prawdopodobnie kilka powodów mniej, żeby skonać, niż przeciętny rodzic. Ale to nie pomyłka. Książka trafiła tutaj z powodu mojego uwielbienia dla jej autora Toma Hodgkinsona. Kilka lat temu przeczytałam "Jak być leniwym" i "Jak być wolnym" jego autorstwa i zostałam fanką jego podejścia do życia (póki co fanką w warstwie przekonań, bo niewiele tematów udało mi się wcielić w praktyce). Ale z wielu "porad" zawartych w tej książce, zamierzam skorzystać, gdy przyjdzie na to czas. Uprzedzając nieśmiertelne i "budujące" zdanie większości doświadczonych rodziców "tak, tak zobaczymy jak będziesz mieć swoje dzieci", i tak uparcie twierdzę, że niektóre kwestie jako rodzic będę starała się rozwiązywać zgodnie z sugestiami autora. 
Tom Hodgkinson nie napisał poradnika. "Być rodzicem i nie skonać" to raczej prezentacja jego filozofii życiowej w odniesieniu do rodzicielstwa.Sam przyznaje, że wzbudził wśród znajomych szczery ubaw, gdy im powiedział, że zamierza pisać o wychowaniu dzieci. Nie ukrywa swoich "ojcowskich wad i pomyłek", przyznaje się do błędów, niecierpliwości i zmęczenia. Ale głosi jednocześnie idee, które pomagają być rodzicem i nie skonać, a także są dobre dla dzieci. 

Autor jest zwolennikiem tzw. rodzicielstwa na luzie. Uważa, że współczesnym ludziom, szczególnie rodzicom, wmówiono, że powinni pracować więcej, więcej chcieć, ciągle więcej robić, ciągle mieć więcej potrzeb materialnych i ciągle dążyć do perfekcji. Tymczasem Tom Hodgkinson jest zupełnie przeciwnego zdania. Generalnie wychodzi z założenia, że ogólnie w życiu trzeba robić mniej, żyć skromniej, zarabiać mało, ale na swoim, żyć na wsi, z dala od supermarketów, pić więcej wina, więcej się śmiać i mieć więcej wolnego czasu. Dla dzieci najlepiej będzie, jeżeli da się im spokój, żeby mogły się zająć same sobą. To według autora pozwala na ich prawidłowy rozwój, na bycie kreatywnymi i na cieszenie się dzieciństwem. Jest przeciwny niezliczonym szkolnym klasówkom, dziesiątkom zajęć pozalekcyjnych i poddawaniu dzieci nieustannej stymulacji. Uważa, że ciągła opieka i wtrącanie się rodziców, nie pozwala dziecku uczyć się po swojemu i prawidłowo rozwijać. Dzieci powinny też w domu mieć swoje obowiązki (jak postuluje: "Przywróćmy wyzysk nieletnich!"), ponieważ to daje im poczucie, że są ważne i potrzebne. Generalnie dla dzieci najlepsza jest zabawa: na powietrzu, z zabawkami wymyślonymi przez siebie, w grupie, w kompanii zwierząt, muzyki, bez telewizora i ogłupiających gier komputerowych. Z daleka od reklam i tandetnych plastikowych zabawek. Wg. Autora dzieci nie odróżniają zabawy od obowiązków domowych, dopóki dorośli im nie zaszczepią przekonań, że coś jest fajnie, a coś uciążliwe. Tom Hodgkinson jest za rodzicielstwem, które nie będzie umęczeniem, tylko przyjemnym spędzeniem czasu z pociechami, nawet podczas zmywania i odkurzania. Mnie to w dużej części przekonuje :-)
Świetne poczucie humoru Autora i jego żarty oraz zabawny język są niewątpliwie ogromną zaletą tej książki. Tom Hodgkinson oprócz bycia leniwym i wyluzowanym gra też na ukulele i stworzył stronę idler.co.uk, gdzie więcej można się dowiedzieć o jego podejściu do życia. 
Świetna zabawa i kilka cennych uwag dla obecnych i przyszłych rodziców. 

Polecam!

Moja ocena: 5.5/6





1 komentarz:

  1. Ciekawe... Z tym autorem też nie miałam jeszcze do czynienia, więc może się na którąś z jego książek kiedyś skuszę.

    OdpowiedzUsuń