Autor: Rachel Cusk
Tytuł: "Praca na całe życie"
Wydawnictwo Czarne
"Kiedy rodzi się dziecko, wszystkie ulega zmianie, nasze wyobrażenie o świecie, o nas samych. Jakby ktoś wszedł do pokoju i wszystko w nim poprzestawiał. Ludzie wtedy panikują, ale starają się to ukryć. Więc udają przed sobą nawzajem, że ta zmiana wcale nie jest dla nich trudna."
To ze świetnego wywiadu Rachel Cusk dla Wysokich Obcasów.
Agnieszka Graff uznała "Pracę na całe życie" za jedną z najważniejszych prac tzw. "feminizmu macierzyńskiego"
Przeczytałam tę książkę już jako matka i uważam, że jest kapitalna. Autorka opowiada o macierzyństwie bez lukrowania, przyznaje się do trudnych przeżyć, przerażających myśli, emocji, których się boi i nie potrafi zrozumieć. Znienawidzona przez inne matki, które nie tylko obrzuciły jej książkę błotem, ale dodatkowo uważają, że Autorka wcale nie powinna mieć dzieci. A Rachel Cusk nazywa po prostu rzeczy po imieniu. Uważa, że przebywanie z małym dzieckiem, to mimo satysfakcji, którą się często ma, to przede wszystkim strasznie nudna i ogłupiająca tyrka. Każdy ma oczywiście swoje przemyślenia i odczucia, ale jak mówi Autorka w wyżej wspomnianym wywiadzie: "Kiedy ludzie się tak wściekają, to oznacza tylko tyle, że się trafiło w czuły punkt. Wiedzą, że jest dokładnie tak, jak piszę, dlatego się tak bronią. Jeśli kobieta pisze: 'Ta książka to gówno', wiem, że mogłaby być bohaterką mojej książki." Według mnie świetna i bardzo mądra pozycja. Niewiele jeszcze wiem o macierzyństwie, ale przecież przyznanie, że czasami jest ciężko, nie oznacza od razu, że człowiek żałuje swojej decyzji albo nie kocha swoich dzieci. Ja zawsze stawiam na przyznawanie się do emocji, jakimi by one nie były i osobom postępującym podobnie polecam tą książkę. Jeżeli ktoś za macierzyństwo uważa obrazek z reklamy ze słodkim, ślicznym bobaskiem w roli głównej i pochylającą się nad nim uroczą mamą z uśmiechem od ucha do ucha, nienaganną fryzurą, świeżym makijażem, a wszystko to na tle idealnego, pięknego domu to faktycznie znienawidzi Autorkę od razu i dodatkowo przeklnie wszystkich, którym książka się podobała.
A dla zainteresowanych kilka cytatów:
"W jej ciele żył przez pewien czas inny człowiek, a po wyjściu na świat żyje w jurysdykcji je świadomości. Przebywając z nim, kobieta nie jest sobą; oddzielona od niego, także nie jest sobą - dlatego równie trudno jest dzieci zostawić, jak z nimi przebywać. Temu odkryciu matki towarzyszy wniosek, że je własne życie bezpowrotnie ugrzęzło w konflikcie, wpadło w jakiś mityczny potrzask, w którym już zawsze będzie się szamotać, zawsze na próżno."
"My brodzimy w gęstej domowej brei, w której stale jest jednocześnie za późno i za wcześnie, w brei szaleństwa i telewizji śniadaniowej. Rozciąga się przed nami dzień bez żadnych punktów odniesienia, niczym preria, nieprzebyta równina."
"Ponuro jak krowa siadam z rozpiętą bluzką w kątach pokoi, na ławkach w parku, na tylnym siedzeniu samochodu. Wydaje mi się, że nigdy nie jestem wolna od zarzutu, że moje dziecko jest głodne. Czasami płacze nawet podczas karmienia i mam wtedy ochotę zwołać konsylium i z triumfem wykazać, że to ja miałam rację. Proszę! - powiedziałabym do zgromadzonych. I co Państwo na to?!"
"Do ciężaru macierzyństwa trudno jest się przyznać nie tylko z powodu tabu, które nie dopuszcza uskarżania się i narzekania: jak każda miłość, tak i ta jest w swojej najgłębszej istocie rozdarta konfliktem; perła przyjemności powstaje z ziarenka udręczenia. Jednak w odróżnieniu od innych miłości tutaj konfliktu nie da się rozwiązać."
Moja ocena: 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz