Tytuł: "Matka feministka"
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2014
Jedna z moich ulubionych feministek Agnieszka Graff została mamą i wiele się w jej życiu zmieniło. To fantastyczne, ale nie tylko ze względu na osobiste szczęście Autorki, ale to także dar polskiego feminizmu. Do tej pory skoncentrowanego głównie na problemach kulturowych i zaangażowanego w abstrakcyjne akademickie dyskusje. Oczywiście to też ważne. Ale trudno się dziwić, że zwykłej kobiecie, zmagającej się z codzienną polską rzeczywistością, daleko do zrozumienia ważności tych dyskusji. Agnieszka Graff przyznaje w swojej najnowszej książce, że pisząc "Świat bez kobiet" poruszyła wiele problemów kobiet, ale nie ma tam rozdziału poświęconego macierzyńswtu, co jest przecież z kobiecością nieuchronnie związane. Wielu krytyków jej to zresztą zarzucało, a Autorka dzisiaj tą krytykę przyjmuje. I podkreśla, że to jest ogromny błąd polskiego feminizmu - odejście od realnych problemów kobiet. Stając w opozycji do wizyji macierzyństwa lansowanej przez Magdę Środę (ciąża to nie choroba, urlop macierzyński to wyłudzanie pieniędzy od państwa, trzeba jak najszybciej po porodzie wracać do pracy itd.) Agnieszka Graff zwraca uwagę, że polski feminizm nie może zajmować się tylko super kobietami z Kongresu Kobiet (naukowcami, biznesmenkami, politykami), bo są one wyjątkiem i ich sytuacja życiowa nijak się ma do syutuacji przeciętnej polskiej kobiety. Myślę, że siła głosu Autorki może mieć znaczący wpływ na zmiany w życiu polskich matek. Zaczęło się od tego, że Kongres Kobiet ma już swoje przedszkole. Dzięki czemu więcej kobiet ma realne prawo wyboru i może wziąć w nim udział.
W warunkach polskiej biedy liberalna kategoria wolnego wyboru staje się kpiną. [...] Bieda i związany z nią brak wolnego wyboru wpędza młode matki w wieloletnią zależność od najbliższej rodziny (równie często od dziadków jak i ojców dzieci). Kobiety są w Polsce odpowiedzialne za dzieci, a jednocześnie pozbawione wsparcia ze strony państwa. I nic im nie pomogą nasze dywagacje o kulturowym konstruowaniu płci, wolnym wyborze czy historycznie zmiennym obrazie macierzyństwa. Feministyczny brak zrozumienia dla macierzyństwa jest lustrzanym odbiciem obojętności i irytacji, jakie w obiegu konserwatywnym budzi feminizm czy szerzej - kobiece aspiracje zawodowe, nasza potrzeba autonomii. Nie, nie zostałam konserwatystką. Nie podzielam poglądu, że macierzyństwo stanowi "esencję" kobiecości. Zauważam tylko, że wiele kobiet to matki, i upieram się, że jest to doświadczenie od którego nie da się abstrahować, projektując wizję równości płci. Nie godzę się na podział: feminizm dla niezależnych, konserwatyzm dla udomowionych. I jestem głęboko przekonana, że udomowienie jest z macierzyństwem nieuchronnie związane. Nie da się zbudować więzi z małym człowiekiem, nie spędzając z nim czasu. Aby zostać matką, trzeba być tam gdzie nasze dziecko, czyli, nie czarujmy się, najczęściej w domu. Można jednak i należy pytać: na jak długo, na jakich warunkach i kto ma za to płacić.
"Matka feministka" to próba analizy dlaczego polski feminizm unika tematu macierzyństwa i co z tego wynika.
W drugiej części Autorka prezentuje wystąpienia na 3 kolejnych Kongresach Kobiet publikowane potem przez Gazetę Wyborczą i felietony publikowane w miesięczniku "Dziecko" i w "Wysokich Obcasach".
W drugiej części Autorka prezentuje wystąpienia na 3 kolejnych Kongresach Kobiet publikowane potem przez Gazetę Wyborczą i felietony publikowane w miesięczniku "Dziecko" i w "Wysokich Obcasach".
Dużo miejsca Agnieszka Graff poświęca tematowi wspierania kobiet w macierzyństwie jako, że jest to interes państwa i społeczeństwa. Polska ma jeden z najniższych wskaźników dzietności w Unii Europejskiej, a ogólnie robi się niewiele, żeby realnie zachęcić kobiety do posiadania dzieci. Autorka prezentuje punkt widzenia, że wychowanie potomstwa to praca na rzecz całego społeczeństwa i jako potrzebna i ważna powinna być przez państwo i obywateli wspierana.
Na forach internetowych wszelkie propozycje równościowej polityki zbywa się aroganckim: "Nie za moje podatki" czy "Każdy ma dzieci na własny rachunek". Tak rozumując należałoby zlikwidować cały system zabezpieczeń społecznych, rozmontować służbę zdrowia, sprywatyzować edukację - internauci często zresztą popierają takie rozwiązania. Nie jesteśmy jednak zbiorem jednostek, które przypadkowo znalazły się w jednym miejscu, tylko społeczeństwem. Wizja społeczeństwa,w którym ludzie wyłącznie ze sobą konkurują, a nie współpracują czy wzajemnie wspierają, jest wizją nie tylko odległą od feministycznych ideałów, ale w gruncie rzeczy głęboko nieludzką.
W mniemaniu komentatorów społeczeństwo nie ma żadnych zobowiązań wobec pozbawionych środków do życia samotnych matek i ich dzieci. Co ciekawe, uciekający przed odpowiedzialnością ojcowie nie zajmowali wcale uwagi forumowiczów.
W mniemaniu komentatorów społeczeństwo nie ma żadnych zobowiązań wobec pozbawionych środków do życia samotnych matek i ich dzieci. Co ciekawe, uciekający przed odpowiedzialnością ojcowie nie zajmowali wcale uwagi forumowiczów.
Gorąco zachęcam do lektury. Fantastyczny styl Agnieszki Graff połączony z ogromną wiedzą, doświadczeniem i przemyślanymi opiniami, zapewnia kilka godzin najwyższej intelektualnej przyjemności.
Moja ocena: 6/6
Brzmi bardzo ciekawie, chyba będę musiała sięgnąć. :) Tak naprawdę dopiero zaczynam swoją znajomość z feminizmem, bo czytałam jedynie kilkanaście klasycznych pozycji zagranicznych autorek (i żadnej polskiej - tym chętniej sięgnę po "Matkę feministkę"), w tym niektóre wydawały się nieco przestarzałe (w sumie nic dziwnego, gdy się spojrzało na datę wydania). ;)
OdpowiedzUsuńPolecam wszystkie książki Agnieszki Graff. Zwłaszcza "Świat bez kobiet" i "Rykoszetem". Wydane jakiś czas temu ("Świat bez kobiet") ale niestety w dużej mierze ciągle aktualne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-) Magda
Nie określiłabym tej książki jako naukowej/akademickiej. Ale jednocześnie nie napisałabym też o niej, że jest popularna. Osobiście uważam, że Agnieszka Graff ma zdoloność pisania o bardzo poważnych i złożonych tematach przystępnym i przejrzystym językiem. Dzięki temu trafia nie tylko do środowisk akademickich. Pierwszy rozdział, czyli próba zrozumienia dlaczego polski feminizm ucieka od tematu macierzyństwa, był napisany na potrzeby tej książki, więc nie jest powtórzeniem. Tym bardziej, że Autorka wcześniej nie poruszała tematu macierzyństwa. W dalszych częściach są przedruki felietontów z miesięcznika "Dziecko" i wystąpienia z Kongresu Kobiet. Więc jeżeli je znasz, to dla Ciebie będą to powtórki. Dla mnie było interesująco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Magda