piątek, 8 września 2017

Anna Kańtoch "Wiara"

Autor: Anna Kańtoch 
Tytuł: "Wiara" 
Wydawnictwo Czarne, czerwiec 2017

Miałam się chwilę wstrzymać z drugim kryminałem Anny Kańtoch, ale po doskonałej "Łasce" nie za bardzo mogłam. I nie zawiodłam się. "Wiara" wciąga od początku do końca. Pytaniem wielu czytelników , przewijającym się w recenzjach, było czy "Wiara" dorównuje "Łasce". Jakby musiała, albo jakby książki ze sobą o coś rywalizowały. Dla mnie to przede wszystkim rewelacyjna proza! Nie wiem czy lepsza, czy gorsza. Bardzo dobra po prostu! Podobne klimaty, podobna prozaiczna rzeczywistość, podobni prości bohaterowie. W "Wierze" bardziej podobało mi się "nieprzekombinowanie" historii. 
Anna Kańtoch w nieprawdopodobny sposób potrafi odmalować społeczności, oddać atmosferę małych, klaustrofobicznych miejscowości, do których świat zagląda w ostatniej kolejności. Akcja "Wiary" rozgrywa się w 1986 roku Rokitnicy, niewielkiej, górskiej wiosce, do której latem przyjeżdżają letnicy. W lipcu 86 jest też sporo aktywistów, protestujących przeciwko budowie w pobliżu elektrowni atomowej. Mieszkańcy pamiętają starą przepowiednię, że "zło przyjdzie ze wschodu". I niektórzy z nich bardzo mocno w to wierzą, zwłaszcza, że jest przecież lato po wybuchu reaktora w Czarnobylu. W Rokitnicy wszyscy się znają, sporo mieszkańców jest ze sobą spokrewnionych, ludzie niechętnie witają obcych i pilnie strzegą starych miejscowych sekretów. Społeczność zostaje poruszona, gdy na torach proboszcz znajduje ciało młodej dziewczyny. Do śledztwa przydzielony jest kapitan Witczak, który wraz z miejscową milicją stara się schwytać sprawcę. Swoje dochodzenie prowadzi też ksiądz, który próbuje odkryć dlaczego Rokitnica nazywana jest przeklętą parafią i czy to ma coś wspólnego ze zbrodnią. Ale on, ciągle przez miejscowych uważany za obcego, chociaż jest już w wiosce ponad cztery lata, też nie może przebić się przez zmowę milczenia. 
Duszne lato, duszny klimat opowieści, wrażenie, że wszyscy kłamią, bo nie chcą, żeby przy okazji wyszły na jaw ich brudne sekrety, wciągają tak, że trudno się oderwać od lektury. I język Autorki - prosty, ale taki, że czytelnik naprawdę czuje nędzę tego komisariatu i ten smród zdechłej myszy. (W powieści jest rok 1986, ale po wizycie jakiś czas temu w łódzkim komisariacie nr 1 na Kościuszki, naprawdę nie jestem pewna, czy Anna Kańtoch nie inspirowała się tym miejscem, tworząc opisy komisariatu w Rokitnicy ;-) ). Do tego ciekawa, zagmatwana ale logicznie poukładana akcja i smaczki minionej epoki (to co również "Łasce" bardzo mi się podobało): milicja obywatelska, niebieski polonez, relacje milicja - kościół, nieodłączne papierosy i alkohol zawsze dobry na wszystko, stołówka w ośrodku z wszechwładnymi kucharkami, zupy mleczne z makaronowymi glutami... Jednym słowem literacka uczta!

Bardzo, bardzo polecam!

Moja ocena: 6/6

PS. Będzie więcej Anny Kańtoch, nie tylko "kryminalnej"!!! 

2 komentarze:

  1. W tej książce chyba to właśnie ta duszna wręcz atmosfera grozy odgrywa główną rolę. Bardzo łatwo wejść w fabułę, którą wykreowała Anna Kańtoch i nieco trudniej wyjść, bo to jedna z tych książek, których nie odkłada się na potem. Świetna - jak zawsze - recenzja! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie zaczęłam (audiobook). U mnie jakość słuchanej książki jest wprost proporcjonalna do ilości odwalonych domowych zajęć niewymagających mózgu (lub wręcz odmóżdżających). Zobaczymy!

    OdpowiedzUsuń