wtorek, 13 września 2016

Marek Wałkuski "Ameryka po kawałku"

Autor: Marek Wałkuski 
Tytuł: "Ameryka po kawałku"
Wydawnictwo Znak, 2014 

Książka w sam raz na pierwszą lekturę po przeprowadzce do USA. Tym bardziej, że Autor opisał w niej rzeczy, które polubił i "pozytywne przejawy życia w tym kraju", czyli dokładnie to, co jest potrzebne przybyszowi na początku aklimatyzacji na obczyźnie: optymizm, pozytywy, jeszcze raz optymizm i jeszcze raz pozytywy. Podobało mi się to, że opisane fakty, zwyczaje, przedmioty mają swoje "uzasadnienia". Marek Wałkuski stara się sięgać do korzeni ich powstania i wytłumaczyć czytelnikowi skąd się wzięły, dlaczego wyglądają tak a nie inaczej, jaka filozofia stoi za ich stworzeniem. Opowieści okraszone są anegdotami z życia reportera i ogromną dawką humoru, co czyni lekturę interesującą, ciekawą i zabawną.

Kawałków Ameryki jest 6: 

  • Wygoda po amerykańsku 
  • Made in the USA 
  • Między nami Amerykanami 
  • Widokówki z Ameryki 
  • Przyjemne Stany 
  • Rzeczy ostateczne albo prawie ostateczne 


Kawałki zawierają "podkawałki"? Czyli pojedyńcze obrazy z życia Amerykanów. Z niektórymi zdążyłam się już zapoznać i polubić, chociaż jestem tutaj dopiero 1,5 miesiąca.  
Fontanny wody pitnej - czyli krany z wodą pitną, tryskające do góry. Wodę się łapie w usta bezpośrednio z ujęcia. Super :-) Osobiście uważam, że dojście cywilizacji do poziomu sprzedawania wody w butelkach jest jej upadkiem. Bezpłatna woda pitna powinna być dostępna dla wszystkich i absolutnie wszędzie łącznie z restauracjami. 
Automatyczna skrzynia biegów - czyli po prostu amerykański standard - miłość od pierwszego wejrzenia. 
Halloween - już tuż tuż, czyli za dwa miesiące, ale wszystko wokół jest już dyniowe. W sklepach ozdoby, straszydła, kartki na Halloween. W restauracjach specjalne menu zawierające potrawy z dynią, od kawy, po ciasto, owsiankę, naleśniki i wszystko. Dynia rządzi. U mnie w domu zresztą też. 




Życie bez płotów - cudowne, zwłaszcza gdy doznaję szoku po każdej wizycie w Łodzi, gdzie co chwila jakiś blok wpada na pomysł ogrodzenia się. Na Chojnach jest takie miejsce, gdzie ciężko się przedrzeć przez te zasieki z siatki. Nieogrodzone domy; zadbana, świetnie zagospodarowana przestrzeń publiczna to naprawdę coś, czego nie można nie polubić od samego początku. 
Amerykański uśmiech - jeszcze nie wiem czy lubię, czy nie. Teoretycznie fajnie jak ludzie się uśmiechają od ucha do ucha, a z drugiej strony dziwnie, gdy wiadomo, że pytanie "how are you today" to tylko zwrot grzecznościowy. Mnie osobiście trochę męczy odpowiadanie niezliczoną ilość razy w ciągu dnia: I'm doing well; thanks. How are you?" itd. What for się pytam. Ale w sumie to lepsze niż patrzenie na naburmuszone twarze wokół siebie. 
Utah, Arizona, parki narodowe - byłam, uwielbiam miłością wielką, absolutną i nieskończoną!!! Tu nic więcej się nie da powiedzieć. Piękno niewyobrażalne, które trzeba zobaczyć. 
Godziny otwarcia sklepów - po 4 latach w Danii to szok podwójny. Duża liczba marketów całodobowych. A te niecałodobowe pracują do 21.30; a w niedziele "tylko" do 19. Świątynia konsupcjonizmu, mekka zakupowiczów. 

To tylko wycinek tego, o czym wspomina Autor. Z innymi rzeczami się zapoznaję. Czekam z niecierpliwością na przeżycie Halloweenu, Święta Dziękczynienia, Świąt Bożego Narodzenia, Dnia Niepodległości i wielu, wielu innych doświadczeń. 

Książkę polecam wszystkim, którzy chcą się czegoś dowiedzieć o Stanach Zjednoczonych. 

Moja ocena: 5.5/6